poniedziałek, 13 sierpnia 2012

8. Gist?


- No nie dajcie się prosić- powiedziała z uśmiechem ciemnowłosa, ale widząc niechętne miny znajomych dodała obrażonym już tonem - Dobra, jak chcecie, ale ja wychodzę, z wami lub bez was- po czym odwróciła się do drzwi z zamiarem ich przejścia
-Zaczekaj- powiedział przeciągle chłopak- jak już się tak uparłaś to z Tobą pójdę, zastanawia mnie tylko skąd ta zmiana? Parę dni  temu nie dałaś się nigdzie wyciągnąć
-Ale teraz chce- odpowiedziała tonem rozpieszczonej dziewczynki, nie znoszącej sprzeciwu.
Zawsze dostaje to czego chce, pomyślała Livia
- Dobra- wtrąciła- ja też idę
Alea na te słowa uśmiechnęła się tryumfalnie po czym zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Wiedziała, że się zgodzą, zawsze ulegają, tego już zdążyła się nauczyć. Powinno być jej głupio, manipulowała nimi na każdym kroku, spełniali wszystkie jej zachcianki, zwłaszcza Matt, nie chciał tego po sobie pokazywać, w końcu był mężczyzną, ale ulegał całkowicie urokowi swojej dziewczyny. Malując się, Alea zastanawiała się, co sprawia, że oni jeszcze się od niej nie odwrócili, nie należała teraz do zbyt miłych osób.
- Może myślą, że nadal nie jestem sobą- myślała teraz na głos, co zdarza się jej bardzo często
A może po prostu są Twoimi przyjaciółmi i chcą Ci pomóc? Szepnął w jej głowie cichy głosik
-Przyjaźń…czy można przyjaźnić się z kimś, kogo się nie zna? Albo te osobę kochać? Może kochamy samą myśl o byciu z kimś, a nie konkretną osobę.
- To teraz nie istotne- powiedziała do swojego lustrzanego odbicia. Po czym wstała i udała się do salonu gdzie czekali na nią Matt z Livią.
- To gdzie idziemy? – spytała Livia
-Przed siebie- odpowiedziała z uśmiechem

-Adam, możesz się pospieszyć?- warknął zdenerwowany blondyn
-Robię co mogę stary, nie rozdwoję się
-Gdzie do cholery jest Mauro, miał tu być 15 minut temu
-Już nie bądź taki upierdliwy, zaraz tu będzie
-Jasne, zawsze przychodzi na gotowe- odpowiedział chłopakowi, po czym rzucił zwój kabli i wyszedł na zewnątrz ochłonąć. Mieli zagrać mały koncert, dla przyjemności, co nie zdarzało się teraz zbyt często. Gonili za pieniędzmi, zatracając całą miłość do muzyki, jeżeli w ogóle ją kiedyś w sobie mieli. Obserwował dym papierosowy wydobywający się z jego ust. Uspokajał go, tak zwyczajnie uspokajał. Gdyby Lealia mnie zobaczyła zaczęła by wrzeszczeć i wyrzuciłaby wszystkie papierosy – pomyślał lekko się uśmiechając. Właściwie za każdym razem miał nadzieję, że Ona zaraz wyjdzie i zacznie mówić jak szkodliwe jest palenie. Przestań. Skarcił się chłopak. Jej już nie ma, zacznij żyć.
-Cześć, jak tam? – rozmyślania przerwał mu uśmiechnięty Mauro
- Spóźniłeś się
-Tylko trochę
-Kiedy wreszcie zaczniesz się wywiązywać się z tego co mówisz?- odpowiedział ostro, -trochę za ostro, uzmysłowił sobie patrząc na zmieszaną minę przyjaciela- Z resztą, nieważne, chodźmy do środka, trzeba rozplątać kable- powiedział uśmiechając się przepraszająco
-Robi się szefie! – zawołał bez cienia urazy, wchodząc do klubu za przyjacielem

-Naprawdę nie mogliśmy jechać samochodem? Idziemy już tyle czasu, bolą mnie nogi
-Daj spokój Livia, zobacz jak tu pięknie!  Jadąc samochodem nawet byś nie zwróciła na to uwagi!- kończąc zdanie pobiegła alejką parku.
Coś się z nią stało, od czasu spotkania z tym, jak to nazywa go Matt „pomyleńcem” stała się inna, bardziej radosna, ciesząca się życiem, spontaniczna. Jakby wróciła ta dawna Alea, sprzed całego zdarzenia. Ta zmiana bardzo im odpowiadała, ale było coś, co nie dawało  im spokoju,. Co się tam stało. Zaraz po wyjściu od niego była przerażona, nic nie mówiła, była zupełnie nieobecna, a teraz, jest jak dawniej, no…prawie
-Alea? – zawołał ktoś radosnym głosem
-O, Marlene, cześć, co u Ciebie?
-Idę do klubu, chłopaki mają koncert, obiecałam, że wpadnę- dziewczyna ucieszyła się na widok znajomej, tym bardziej, że wyglądała na szczęśliwą- a Wy gdzie się wybieracie?
- Do domu- mruknęła Livia, trzymając się równie zmęczonego Matta
-Wcale nie! Wyszliśmy na spacer, no nie przesadzajcie- zawołała z uśmiechem Alea
-A może wpadniecie na koncert? Mauro na pewno się ucieszy, tak dawno was nie widział
-Właściwie…czemu nie, co wy na to?- zapytała znajomych
-Wszystko jedno, byle już nie iść
-To chodźmy, to na następnej ulicy- z uśmiechem powiedziała Marlene. Mimo tego, że nie były sobie zbyt bliskie z Aleą, tęskniła za nią. Nie miała pojęcia co się z nią działo przez ten czas, nagle wyjechała, bez słowa pożegnania. Matt pytany co się z nią dzieje tłumaczył pokrętnie, że miała problemy w domu, że musiała wracać, potem on też zniknął, razem z Livią. To był dziwny rok i bardzo ciężki. Ale była silna, wszyscy jej tego zazdrościli, potrafiła szybko się ze wszystkiego otrząsnąć, wziąć w garść i żyć dalej, bo po co rozpamiętywać przeszłość?
-Tak właściwie, to do jakiego klubu idziemy?- przerwał jej rozmyślania Matt
- Do „Gist” , tam był pierwszy koncert Adventure, pamiętasz?
-Jak mógłbym zapomnieć- odpowiedział z uśmiechem- nasz pierwszy koncert,a wszystko się sypało, nagłośnienie nie takie, Mauro zgubił teksty, nie mieliśmy zapasowych strun, wszystko było przeciwko nam
- Ale daliście rade! Świetnie sobie poradziliście- powiedziała Marlene śmiejąc się, a po chwili dodała - Szkoda, że już z nimi nie grasz
-Tak, czasem też żałuję, ale nie mogłem wszystkiego pogodzić, jednak studia to nie taka łatwizna jak myślałem
- Wiem, ale może kiedyś wrócisz? Dobrze się dogadywaliście
- Może kiedyś, ale trzeba będzie wykopać Vincenta z perkusji- powiedział śmiejąc się do Marlene, a Alea w myślach przetwarzała wszystkie informacje, które z niewiadomych względów  jej umknęły. Teraz wszystko się trochę rozjaśniło. Zna się z Marlene, bo ona zna Matta, tak, to logiczne, Matt grał w zespole z jej obecnym chłopakiem,bo ktoś mu powiedział, że jakiś zespól poszukuje perkusisty okej, ale z tego co mówiła Marlene, nie zna się z Mauro długo, poznali się przez Draco, ale kim ON do cholery jest? To imię ciągle się gdzieś przejawia.
- No to jesteśmy- powiedziała Marlene, uśmiechnięty Matt otworzył dziewczynom drzwi i wpuścił je do środka, Alea rozglądała się z zainteresowaniem i jakby z lekkim zdziwieniem, Marlene jak zwykle uśmiechnięta, za to Livia była wyraźnie zła, nie chciała tu być, nie chciała by Marlene była z nimi, z jakiegoś powodu jej nie lubiła
-Marlene tutaj! – zawołał wysoki brunet- Kogo ja widzę? Matt, kopę lat, gdzieś Ty przepadł?
-Cześć Mauro- odpowiedział chłopak ściskając jego dłoń
-Livia słońce, coś Ty taka niemrawa? Boli Cię coś? – zażartował, ale dziewczyna uraczyła go tylko grymasem mającym przypominać uśmiech- No nie wierzę! Alea! Moja Alea, no chodź no tutaj- Mauro przytulił ją, podniósł a następnie zaczął obracać w koło z radości
- No już, wystarczy, tez się cieszę, że Cię widzę!-  krzyczała śmiejąc się, naprawdę cieszyła się, że go spotkała, owszem, nie pamiętała go, ale było coś, co sprawiło, że od razu go polubiła
-Gdzieś Ty była tyle czasu? Zaraz wszystko mi opowiesz, nie, wcale nie zaraz, zaraz zaczynamy grać, ale fajnie Cię widzieć!
-Spokojnie, mamy czas, dużo czasu- powiedziała szczęśliwa Alea, bardzo cieszyła się, że ktoś faktycznie się za nią stęsknił- leć na scenę, chyba ktoś Cię woła- mówiąc to, odmachała do chłopaka który z uśmiechem krzyknął jej imię. Usiedli w czwórkę w dużej loży, domyśliła się, że po koncercie dołączą do nich członkowie zespołu. Dopiero teraz mogła uważnie przyjrzeć się klubowi, była tam, wielokrotnie, była tego pewna.
-Alea, chodź na scenę, wołają nas!
-Kto nas woła?
-Mauro i Adam- spojrzała na chłopaka stojącego obok Mauro i machającego w ich stronę- czyli to jest Adam, okej. Dopiero wstając zauważyła, ze nie ma z nimi Livii-pewnie poszła do łazienki; Matt stał przy barze i rozmawiał z barmanem.
-Cześć, Alea, strasznie miło Cię widzieć
-Też się cieszę, że znowu się spotykamy Adam- Błagam, żeby on faktycznie miał tak na imię, pomyślała
- Gdzie reszta?- spytała Marlene
- David był na zapleczu, Vincent gdzieś się tu kręci a…
- Widzę, że wszystko zrobione, skoro macie czas na rozmowy
- A nasz książe właśnie przyszedł i jak zwykle zrzędzi – dokończył Mauro z uśmiechem
-Daruj sobie, serio, wszystko gotowe? Zaraz zaczynamy
- Jakby Ci tak bardzo zależało, to sam byś mógł wszystkiego dopilnować, a nie tylko łazisz, marudzisz i rozkazujesz
- A na czym Twoim zdaniem polega pilnowanie? Staram się jakoś ogarnąć ten syf, ale w pojedynkę nie dam rady- chłopak zaczął się denerwować
- Taak, więc jeżeli już skończyliście, to pragnę przypomnieć, że nie jesteście tu sami- wtrąciła nieśmiało Marlene- Alea zdaje się, że jego nie miałaś jeszcze okazji poznać, to jest…
-Strasznie was przepraszam, ale musicie mi wybaczyć, koncert jest może i mały, ale wszystko musi być perfekcyjnie, a  oni ciągle się obijają. Odwrócił się w stronę obserwującej go ciemnowłosej dziewczyny
- Miło mi, Dracon jestem
Gdzie ja Cię już widziałam?

7 komentarzy:

  1. Wciagnelo mnie i czekam na wiecej ;3 btw. skad masz ten naglowek ??

    OdpowiedzUsuń
  2. *_* zdecydowanie najlepsza notka.
    i masz pisać takie na długość. :DDD

    // hermiones-diary

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi się coraz ciekawiej, bardzo wciąga, czekamy na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. masz świetny styl :D niecierpliwie czekam na następne rozdziały. opowiadanie bardzo, bardzo mi się podoba - fabuła, styl - rewelacja. wciąga na maksa <3 no cudownie <3 i ten styl... tak wiem, że się powtarzam xD brak mi słów *o*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie rozumiem Livii, jak można nie lubić Marlene? xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Iiii spotkanie Draco i Alei, czekałam na to :D Łiii!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy