- No nie dajcie się prosić- powiedziała z uśmiechem
ciemnowłosa, ale widząc niechętne miny znajomych dodała obrażonym już tonem -
Dobra, jak chcecie, ale ja wychodzę, z wami lub bez was- po czym odwróciła się
do drzwi z zamiarem ich przejścia
-Zaczekaj- powiedział przeciągle chłopak- jak już się tak
uparłaś to z Tobą pójdę, zastanawia mnie tylko skąd ta zmiana? Parę dni temu nie dałaś się nigdzie wyciągnąć
-Ale teraz chce- odpowiedziała tonem rozpieszczonej
dziewczynki, nie znoszącej sprzeciwu.
Zawsze dostaje to czego chce, pomyślała Livia
- Dobra- wtrąciła- ja też idę
Alea na te słowa uśmiechnęła się tryumfalnie po czym
zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Wiedziała, że się zgodzą, zawsze ulegają,
tego już zdążyła się nauczyć. Powinno być jej głupio, manipulowała nimi na
każdym kroku, spełniali wszystkie jej zachcianki, zwłaszcza Matt, nie chciał
tego po sobie pokazywać, w końcu był mężczyzną, ale ulegał całkowicie urokowi
swojej dziewczyny. Malując się, Alea zastanawiała się, co sprawia, że oni
jeszcze się od niej nie odwrócili, nie należała teraz do zbyt miłych osób.
- Może myślą, że nadal nie jestem sobą- myślała teraz na
głos, co zdarza się jej bardzo często
A może po prostu są Twoimi przyjaciółmi i chcą Ci pomóc? Szepnął
w jej głowie cichy głosik
-Przyjaźń…czy można przyjaźnić się z kimś, kogo się nie zna?
Albo te osobę kochać? Może kochamy samą myśl o byciu z kimś, a nie konkretną
osobę.
- To teraz nie istotne- powiedziała do swojego lustrzanego
odbicia. Po czym wstała i udała się do salonu gdzie czekali na nią Matt z
Livią.
- To gdzie idziemy? – spytała Livia
-Przed siebie- odpowiedziała z uśmiechem
-Adam, możesz się pospieszyć?- warknął zdenerwowany blondyn
-Robię co mogę stary, nie rozdwoję się
-Gdzie do cholery jest Mauro, miał tu być 15 minut temu
-Już nie bądź taki upierdliwy, zaraz tu będzie
-Jasne, zawsze przychodzi na gotowe- odpowiedział
chłopakowi, po czym rzucił zwój kabli i wyszedł na zewnątrz ochłonąć. Mieli
zagrać mały koncert, dla przyjemności, co nie zdarzało się teraz zbyt często.
Gonili za pieniędzmi, zatracając całą miłość do muzyki, jeżeli w ogóle ją
kiedyś w sobie mieli. Obserwował dym papierosowy wydobywający się z jego ust.
Uspokajał go, tak zwyczajnie uspokajał. Gdyby Lealia mnie zobaczyła zaczęła by
wrzeszczeć i wyrzuciłaby wszystkie papierosy – pomyślał lekko się uśmiechając.
Właściwie za każdym razem miał nadzieję, że Ona zaraz wyjdzie i zacznie mówić
jak szkodliwe jest palenie. Przestań. Skarcił się chłopak. Jej
już nie ma, zacznij żyć.
-Cześć, jak tam? – rozmyślania przerwał mu uśmiechnięty
Mauro
- Spóźniłeś się
-Tylko trochę
-Kiedy wreszcie zaczniesz się wywiązywać się z tego co
mówisz?- odpowiedział ostro, -trochę za ostro, uzmysłowił sobie patrząc na
zmieszaną minę przyjaciela- Z resztą, nieważne, chodźmy do środka, trzeba
rozplątać kable- powiedział uśmiechając się przepraszająco
-Robi się szefie! – zawołał bez cienia urazy, wchodząc do
klubu za przyjacielem
-Naprawdę nie mogliśmy jechać samochodem? Idziemy już tyle
czasu, bolą mnie nogi
-Daj spokój Livia, zobacz jak tu pięknie! Jadąc samochodem nawet byś nie zwróciła na to
uwagi!- kończąc zdanie pobiegła alejką parku.
Coś się z nią stało, od czasu spotkania z tym, jak to nazywa
go Matt „pomyleńcem” stała się inna, bardziej radosna, ciesząca się życiem,
spontaniczna. Jakby wróciła ta dawna Alea, sprzed całego zdarzenia. Ta zmiana
bardzo im odpowiadała, ale było coś, co nie dawało im spokoju,. Co się tam stało. Zaraz po
wyjściu od niego była przerażona, nic nie mówiła, była zupełnie nieobecna, a
teraz, jest jak dawniej, no…prawie
-Alea? – zawołał ktoś radosnym głosem
-O, Marlene, cześć, co u Ciebie?
-Idę do klubu, chłopaki mają koncert, obiecałam, że wpadnę-
dziewczyna ucieszyła się na widok znajomej, tym bardziej, że wyglądała na
szczęśliwą- a Wy gdzie się wybieracie?
- Do domu- mruknęła Livia, trzymając się równie zmęczonego
Matta
-Wcale nie! Wyszliśmy na spacer, no nie przesadzajcie-
zawołała z uśmiechem Alea
-A może wpadniecie na koncert? Mauro na pewno się ucieszy,
tak dawno was nie widział
-Właściwie…czemu nie, co wy na to?- zapytała znajomych
-Wszystko jedno, byle już nie iść
-To chodźmy, to na następnej ulicy- z uśmiechem powiedziała
Marlene. Mimo tego, że nie były sobie zbyt bliskie z Aleą, tęskniła za nią. Nie
miała pojęcia co się z nią działo przez ten czas, nagle wyjechała, bez słowa
pożegnania. Matt pytany co się z nią dzieje tłumaczył pokrętnie, że miała
problemy w domu, że musiała wracać, potem on też zniknął, razem z Livią. To był
dziwny rok i bardzo ciężki. Ale była silna, wszyscy jej tego zazdrościli,
potrafiła szybko się ze wszystkiego otrząsnąć, wziąć w garść i żyć dalej, bo po
co rozpamiętywać przeszłość?
-Tak właściwie, to do jakiego klubu idziemy?- przerwał jej
rozmyślania Matt
- Do „Gist” , tam był pierwszy koncert Adventure, pamiętasz?
-Jak mógłbym zapomnieć- odpowiedział z uśmiechem- nasz
pierwszy koncert,a wszystko się sypało, nagłośnienie nie takie, Mauro zgubił
teksty, nie mieliśmy zapasowych strun, wszystko było przeciwko nam
- Ale daliście rade! Świetnie sobie poradziliście-
powiedziała Marlene śmiejąc się, a po chwili dodała - Szkoda, że już z nimi nie
grasz
-Tak, czasem też żałuję, ale nie mogłem wszystkiego
pogodzić, jednak studia to nie taka łatwizna jak myślałem
- Wiem, ale może kiedyś wrócisz? Dobrze się dogadywaliście
- Może kiedyś, ale trzeba będzie wykopać Vincenta z
perkusji- powiedział śmiejąc się do Marlene, a Alea w myślach przetwarzała wszystkie
informacje, które z niewiadomych względów jej umknęły. Teraz wszystko się trochę
rozjaśniło. Zna się z Marlene, bo ona zna Matta, tak, to logiczne, Matt grał w
zespole z jej obecnym chłopakiem,bo ktoś mu powiedział, że jakiś zespól
poszukuje perkusisty okej, ale z tego co mówiła Marlene, nie zna się z Mauro
długo, poznali się przez Draco, ale kim ON do cholery jest? To imię ciągle się
gdzieś przejawia.
- No to jesteśmy- powiedziała Marlene, uśmiechnięty Matt
otworzył dziewczynom drzwi i wpuścił je do środka, Alea rozglądała się z
zainteresowaniem i jakby z lekkim zdziwieniem, Marlene jak zwykle uśmiechnięta,
za to Livia była wyraźnie zła, nie chciała tu być, nie chciała by Marlene była
z nimi, z jakiegoś powodu jej nie lubiła
-Marlene tutaj! – zawołał wysoki brunet- Kogo ja widzę? Matt,
kopę lat, gdzieś Ty przepadł?
-Cześć Mauro- odpowiedział chłopak ściskając jego dłoń
-Livia słońce, coś Ty taka niemrawa? Boli Cię coś? –
zażartował, ale dziewczyna uraczyła go tylko grymasem mającym przypominać
uśmiech- No nie wierzę! Alea! Moja Alea, no chodź no tutaj- Mauro przytulił ją,
podniósł a następnie zaczął obracać w koło z radości
- No już, wystarczy, tez się cieszę, że Cię widzę!- krzyczała śmiejąc się, naprawdę cieszyła się,
że go spotkała, owszem, nie pamiętała go, ale było coś, co sprawiło, że od razu
go polubiła
-Gdzieś Ty była tyle czasu? Zaraz wszystko mi opowiesz, nie,
wcale nie zaraz, zaraz zaczynamy grać, ale fajnie Cię widzieć!
-Spokojnie, mamy czas, dużo czasu- powiedziała szczęśliwa
Alea, bardzo cieszyła się, że ktoś faktycznie się za nią stęsknił- leć na
scenę, chyba ktoś Cię woła- mówiąc to, odmachała do chłopaka który z uśmiechem
krzyknął jej imię. Usiedli w czwórkę w dużej loży, domyśliła się, że po
koncercie dołączą do nich członkowie zespołu. Dopiero teraz mogła uważnie
przyjrzeć się klubowi, była tam, wielokrotnie, była tego pewna.
-Alea, chodź na scenę, wołają nas!
-Kto nas woła?
-Mauro i Adam- spojrzała na chłopaka stojącego obok Mauro i
machającego w ich stronę- czyli to jest Adam, okej. Dopiero wstając zauważyła,
ze nie ma z nimi Livii-pewnie poszła do łazienki; Matt stał przy barze i
rozmawiał z barmanem.
-Cześć, Alea, strasznie miło Cię widzieć
-Też się cieszę, że znowu się spotykamy Adam- Błagam, żeby
on faktycznie miał tak na imię, pomyślała
- Gdzie reszta?- spytała Marlene
- David był na zapleczu, Vincent gdzieś się tu kręci a…
- Widzę, że wszystko zrobione, skoro macie czas na rozmowy
- A nasz książe właśnie przyszedł i jak zwykle zrzędzi –
dokończył Mauro z uśmiechem
-Daruj sobie, serio, wszystko gotowe? Zaraz zaczynamy
- Jakby Ci tak bardzo zależało, to sam byś mógł wszystkiego
dopilnować, a nie tylko łazisz, marudzisz i rozkazujesz
- A na czym Twoim zdaniem polega pilnowanie? Staram się
jakoś ogarnąć ten syf, ale w pojedynkę nie dam rady- chłopak zaczął się
denerwować
- Taak, więc jeżeli już skończyliście, to pragnę
przypomnieć, że nie jesteście tu sami- wtrąciła nieśmiało Marlene- Alea zdaje
się, że jego nie miałaś jeszcze okazji poznać, to jest…
-Strasznie was przepraszam, ale musicie mi wybaczyć, koncert
jest może i mały, ale wszystko musi być perfekcyjnie, a oni ciągle się obijają. Odwrócił się w stronę
obserwującej go ciemnowłosej dziewczyny
- Miło mi, Dracon jestem
Gdzie ja Cię już widziałam?
Wciagnelo mnie i czekam na wiecej ;3 btw. skad masz ten naglowek ??
OdpowiedzUsuńznalazłam gdzieś w grafice google ;)
Usuń*_* zdecydowanie najlepsza notka.
OdpowiedzUsuńi masz pisać takie na długość. :DDD
// hermiones-diary
Robi się coraz ciekawiej, bardzo wciąga, czekamy na więcej :)
OdpowiedzUsuńmasz świetny styl :D niecierpliwie czekam na następne rozdziały. opowiadanie bardzo, bardzo mi się podoba - fabuła, styl - rewelacja. wciąga na maksa <3 no cudownie <3 i ten styl... tak wiem, że się powtarzam xD brak mi słów *o*
OdpowiedzUsuńNie rozumiem Livii, jak można nie lubić Marlene? xD
OdpowiedzUsuńIiii spotkanie Draco i Alei, czekałam na to :D Łiii!
OdpowiedzUsuń