wtorek, 21 sierpnia 2012

12.Matt


Po nocy spędzonej u Matta, Alea wyszła bez słowa. Stwierdziła, że padło ich wystarczająco dużo, jak na jeden raz. Rozmawiali o tym, co działo się przez ostatni czas, zupełnie szczerze, w końcu nadal byli sobie bliscy. Rozmyślali o swoim związku, o tym, czy powinien istnieć i czy ma szansę istnieć, jeżeli nie łączy ich to, co wcześniej. Matt opowiadał jej, jak spędzali czas, kiedy byli w szkole średniej. Jak po kłótni z rodzicami pojechała sama, do niego, do Londynu, kiedy on już tam studiował. Nie miał pojęcia jak to zrobiła, bo jej orientacja w terenie była minimalna, zawsze się gubiła. Alea zastanawiała się, jak mogła być wtedy tak lekkomyślna, by jechać do zupełnie obcego miasta. Zastanawiali się, czy odzyska kiedyś pamięć. Ale była do tego nastawiona sceptycznie, jeśli nawet nie obojętnie. Była niemal pewna, że już jej nie odzyska, teoretycznie nawet się z tym pogodziła. Matt natomiast wiele by oddał, by jego dziewczyna wszystko sobie przypomniała. Miał nadzieję, że kiedy odzyska wspomnienia, wszystko wróci do normy. Ktoś z zewnątrz nawet by się nie zorientował, że coś się między nimi zmieniło. Byli razem, zachowywali się zupełnie tak samo jak inne pary, darzyli się uczuciem, ale nie były one wystarczająco silne i zgodne. Matt zdawał sobie sprawę z tego, że nie może teraz liczyć na nic więcej niż zwykłą sympatię. Alea powiedziała mu to otwarcie, nie chcąc go oszukiwać. Ale on się z tym pogodził, ktoś mógłby pomyśleć, że został przez nią zupełnie zniewolony, że jest na każde kiwnięcie palcem, że jest głupi, że tylko się oszukuje i to co robi jest kompletnie bez sensu. Ale on po prostu ją kochał, nie był z nią z sentymentu. Fakt, miał nadzieję, że wszystko wróci, ale nie postawił sobie tego, jako swój życiowy cel. Uważał też, że Alea wcale go nie zniewoliła. Bo przecież w każdej chwili mógł odejść, kiedy tylko zechce, wyniesie się z jej życia. Kiedy ona tego zechce. Alea nie chciała go krzywdzić. Mimo tego, że ostatnio ciężko było doszukać się w niej jakichkolwiek głębszych uczuć, nie chciała go zranić. Był osobą na którą mogła liczyć, wiedziała to. Wiedziała, że jest przy nim bezpieczna. Coś w środku jej podpowiadało, że to właściwa osoba. Mogła powiedzieć mu o wszystkim, podzielić się swoimi obawami, przemyśleniami, a on by wszystko zrozumiał, zaakceptował, nawet jeśli by się z czymś nie zgadzał. Czasami miała wrażenie, że wie, co chce powiedzieć zanim ona o tym pomyśli. Nie ulega wątpliwości, że była między nimi ogromna więź, której nie chciała przerwać. Czy była od niego zależna? Nie, to za duże słowa, potrzebowała go, potrzebowała jego obecności. Potrzebowała zielonych, mądrych oczu które patrzyły na nią z troską. Potrzebowała ust, które dodawały jej otuchy.  Potrzebowała silnego ramienia, które uchroniłoby ją, przez złem całego świata. Potrzebowała dłoni, która trzymałaby ją mocno, nie pozwalając zgubić się w życiu.  Czemu nie potrafisz go pokochać?
Zastanawiała się, co ona daje jemu. Czy Matt ma coś z jej obecności? Czy to, że mogła godzinami słuchać  o tym, co dzieje się u niego w pracy i na studiach, czyniło ją chociaż trochę lepszą? Może to, że kiedy chorował ciągle była przy nim. Kiedy chodził przygnębiony i zły na cały świat, chowała swoją dumę, przestawała być poważna i opanowana, robiła wszystko by go rozbawić. Kiedy miał problem, zawsze go wysłuchała, nawet jeśli nie miała pojęcia jak mu pomóc, okazywała mu, że go wspiera. Kiedy się załamywał, podnosiła go na duchu. Kiedy znikał, szła za nim. Kiedy upadał na dno, siadała obok niego, czekając, aż będzie gotowy, by wstać. Może nie była aż taka zła, jak się wydaje. Może to, że robiła to wszystko, by zagłuszyć wyrzuty sumienia, nie ma znaczenia. Bo przecież mogłaby go zostawić, tak po prostu. Ale tego nie zrobiła.  Była mu coś winna. Chciała zrekompensować mu to wszystko. To, że nie umie go kochać. Ale on się na to godził, prawda? Czyli nie była aż taka zła.

Livia na dźwięk przekręcanego klucza podskoczyła na krześle, ale postanowiła się nie ruszać i poczekać, aż przyjaciółka sama przyjdzie. Nie ma sensu na nią naskakiwać na nią od samego wejścia. Alea  nie spieszyła się z niczym. Powoli zamknęła drzwi, zdjęła płaszcz, postawiła buty na miejsce, torebkę powiesiła na wieszaku. Powolnym krokiem weszła do kuchni, gdzie przy książce siedziała Livia, która słysząc jej kroki tylko obrzuciła ją spojrzeniem. Alea tylko czekała, aż Livia zacznie na nią wrzeszczeć, mieć pretensje, że nie wróciła na noc, wyrzucać jej wszystko to, czego nie powiedziała poprzedniego dnia
-Martwiłam się- tego się nie spodziewała, odwróciła głowę w jej kierunku zupełnie zbita z tropu- jej towarzyszka widząc zdziwienie na jej twarzy dodała- Nie będę na ciebie wrzeszczeć, jesteś dorosła, masz prawo robić co ci się podoba, nie musisz mi się tłumaczyć i spowiadać, ale najzwyczajniej w świecie się martwiłam
-Byłam na noc u Matta- odpowiedziała zmieszana, myślała, że będzie musiała się wykłócać, mówić, że to, co robi nie jest jej sprawą, ale ona po prostu się  o nią bała.
-To dobrze, miałam nadzieję, że pójdziesz do niego, a nie do…-urwała wypowiedź, nie chciała znowu się kłócić
-A nie do kogo?- spytała zupełnie pozbawionym emocji głosem
-No…do Marlene, Mauro, czy kogoś innego- odpowiedziała zakłopotana, chowając twarz we włosy
-A tego bardzo byś nie chciała, prawda? – mówiąc to podniosła znacząco brew
-Nie wracajmy do tego, dobrze? Nie chcę znowu się o to kłócić
-Więc się nie kłóćmy- usiadła na krześle po przeciwnej stronie stołu
-Wiesz, że prędzej czy później znowu zaczniemy na siebie wrzeszczeć
-Nie tym razem, pogadajmy spokojnie, zupełnie szczerze. Jak dawniej?
-Myślisz, że kiedyś będzie jak dawniej?
-Tak samo na pewno nie, nie ma takich samych dni, wydarzeń
-Nie o tym mówię
-A o czym?
-Przecież wiesz- westchnęła Livia
-Nie wiem, czy będzie jak dawniej, gdybym odzyskała pamięć, podchodziłoby to raczej pod cud, nie mając wspomnień, nie umiem przyporządkować uczuć do określonych osób czy miejsc
-Nie czujesz z nami żadnej więzi?
-Oczywiście, że czuję. Jesteście dla mnie ważni Gdyby tak nie było, nie siedziałabym tu teraz. Może byłabym w zupełnie innym mieście. Albo tutaj, w Londynie, po drugiej stronie ulicy, ale nawet nie zwracałabym uwagi, kiedy bym was mijała
-Pewnie siedziałabyś z Marlene- dziewczyna nie mogła się powstrzymać, od rzucenia tej uwagi
-Czemu tak bardzo nie chcesz, żebym się z nią zadawała? Zrobiła mi coś kiedyś?
-Nie, nic Ci nie zrobiła, praktycznie wcale się nie znałyście, teraz…teraz też nie wiesz chyba o niej zbyt dużo
-Nie, ona o mnie też nie. Właśnie dlatego chcę z nią przebywać. Marlene jest osobą którą poznaję, od początku. Nic wcześniej nas nie łączyło, nie miałyśmy wspólnych przeżyć. To zwyczajna znajoma, z którą po prostu lubię spędzać czas
-A razem z nią jest cała reszta
-Chodzi Ci o Mauro, Adama, Da…
-Tak, o nich wszystkich. Przebywasz z nimi częściej, niż z nami. A kiedy już wychodzimy gdzieś razem, niemal pewne jest, że ich spotkamy. Nie rozumiem, czy oni Cię śledzą?
Dobre pytanie- pomyślała Alea
-Przecież Ty i Matt macie inne zajęcia, nie chcę cały czas zawracać wam głowy moją osobą. Od kiedy to Ci przeszkadza?
-Kiedyś potrafiliśmy to wszystko pogodzić
-Ale wszystko się zmieniło
-Tak naprawdę…to tylko Ty się zmieniłaś. Nic i nikt więcej. – mówiąc to, Livia wstała od stołu i stanęła przy oknie. Nie chciała teraz na nią patrzeć, bo pewnie zabiłaby ją wzrokiem. Ale tak nie było. Alea patrzyła w głąb swojego kubka, jakby tak szukając odpowiedzi. Czy naprawdę tak jest? Czy faktycznie to co się dzieje, jest spowodowane tylko przez nią? Czy była aż tak zapatrzona w siebie, że nie zauważyła zmian, które w niej zaszły? A może wcale się nie zmieniła, może ona zawsze taka była, a przez te wszystkie lata skrzętnie to ukrywała. Tylko po co? Jaki sens byłby w ukrywaniu swojej osobowości przez całe swoje życie? Potrząsnęła gwałtownie głową chcąc odpędzić od siebie te myśli. Na pewno tak nie jest. Livia mówi tak, bo chce wzbudzić w niej poczucie winy. Chce ja obarczyć odpowiedzialnością, za te wszystkie konflikty i niewyjaśnione nieporozumienia. Tak, z całą pewnością tak właśnie jest. Kogo chcesz okłamać? Nikogo, chcę w to sama uwierzyć.
-Zrobiłaś się bardzo skryta- jasnowłosa przerwała rozmyślania Alei, widząc jej zdziwione spojrzenie w szklanym odbiciu dodała- Kiedyś wszystko sobie mówiłyśmy, mogłyśmy na sobie polegać, zawsze się słuchałyśmy, czasem nawet nie musiałyśmy pytać, a wiedziałyśmy co się dzieje, a teraz…mam wrażenie, że nic o Tobie nie wiem. Nie chcesz powiedzieć co się stało u tego wróżbity, a od tamtej pory Twoje zachowanie jeszcze bardziej się zmieniło
-Bo nie wydarzyło się tam nic, o czym można by porozmawiać. Gadał coś zupełnie od rzeczy, nic mi to nie dało, więc po co o tym mówić?- wtrąciła. Skłamała. Przez wizytę tam, w jej głowie narodziło się jeszcze więcej pytań. Z każdym dniem było ich coraz więcej. Ludzie ze snów wydawali się jej znajomi, jakby wiedziała kim są, a jednak nie mogła ich skojarzyć. Nie wiedziała, czemu pojawia się tam imię Draco. Jest dosyć niespotykane, więc mało prawdopodobne, by był to przypadek. Ale on przecież nie wyglądał jak chłopak z jej snów. Właściwie, to nie miała pojęcia, jak ten chłopak wyglądał. We śnie doskonale go widziała, we wspomnieniach wywołanych przez wróżbitę też, ale kiedy się budziła, za nic nie potrafiła sobie przypomnieć jego twarzy. Głos też miał inny. To z całą pewnością nie jest on, przypadek, z całą pewnością przypadek
-O tym mówię, kiedyś rozmawiałyśmy o nic nieznaczących rzeczach, o zupełnych bzdurach
-Dorosłyśmy Livia, nie możemy całego życia spędzić rozmawiając o głupotach
-Teraz nie rozmawiamy o niczym. Nawet teraz, mimo tego, że rozmawiamy jakiś czas, ja nadal nie wiem, co się z tobą dzieje
-Widocznie w moim życiu nie zaszło nic ważnego, by się tym dzielić
-Powinnaś bardziej ufać osobom, które są dla Ciebie ważne- powiedziała nieco zrezygnowana, odwracając się w stronę Alei
-Jak mogę kierować się uczuciami i wartościami, które mam za nic? – spytała podnosząc głowę, by spojrzeć na Livie.

3 komentarze:

  1. denerwuje mnie Livia, czepia się kij wie czego i jeszcze ma pretensje :D
    notka jak zawsze świetna, oby dalej, oby więcej! :)

    // hermiones-diary

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna notka. Naprawdę bardzo dobrze piszesz, czekam na więcej!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam od samego początku i naprawdę jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy