piątek, 21 września 2012

21. Imitație



Draco stał przez chwilę nieruchomo, wpatrując się w Aleę. Dziewczyna siedziała skulona w kącie, bez ruchu. Dłonie miała wplecione we włosy i mocno zaciśnięte na głowie, jakby chroniąc się przed czymś, co może przez nią przeniknąć. Oczy miała szeroko otwarte, wpatrujące się w jeden punkt. Łzy powoli płynęły po twarzy, tuż obok lekko rozchylonych ust. Oddychała szybko, łapczywie łapiąc powietrze, jakby bała się, że zaraz ktoś jej w tym przeszkodzi. Blondyn podszedł do niej, rozglądając się na boki, licząc, że zobaczy co tak przeraziło dziewczynę. Nic, pomieszczenie było zupełnie puste. Usiadł tuż obok, obejmując ją delikatnie. Nic, żadnej reakcji z jej strony. Siedziała, jak skamieniała. Poczuł, że cała się trzęsła. Z przerażenia, płaczu, zimna. Objął ją mocniej, chcąc, by wiedziała, że jest tuż obok. Siedzieli tak przez jakiś czas. Dla niego była to chwila, dla niej cała wieczność. Kiedy jej ciało przestało drżeć, kiedy uspokoiła oddech, kiedy nie słyszał cichego płaczu, powoli się od niej odsunął, nadal trzymając jej ramiona. Wpatrywała się wciąż w ten sam punkt, jej oczy były zamglone, zupełnie nieobecne.
-Czemu znowu przyszli?
-Cii- uciszyła go przestraszona- Nadal tu są
-Gdzie?- na te słowa Alea podniosła trzęsącą się rękę i wskazała na miejsce przy oknie. Draco odwrócił się, ale nie zobaczył tam zupełnie nic, nawet najmniejszego kształtu
-Czemu nie wyszli?
-Nie mogą- szepnęła, jeszcze bardziej się kuląc 
-Czemu?
-Mówią…Mówią, że to przez okno, jest zamknięte
-Jeżeli je otworze, wyjdą? – Alea lekko kiwnęła głową, nie spuszczając wzroku z miejsca przy szybach. Chłopak powoli wstał i pewnym krokiem zbliżył się do okna. Złapał za klamkę i po chwili zawahania otworzył je, patrząc wciąż na dziewczynę. Jej błyszczące w świetle ulicznej latarni oczy uspokoiły się, twarz przestała być przerażona i spięta. Odetchnęła głęboko, zamknęła powieki i oparła się plecami o ścianę. 
-Powiedzieli, czemu wrócili?
-Mówili to, co zawsze
-Czyli?
-Nie chcieli, żebym to mówiła- odpowiedziała drżącym głosem
-W porządku – odparł spokojnie, rozglądając się po pomieszczeniu, usiłując wyłapać jakieś kształty- Chyba nie używacie tego poziomu
-Dół nam wystarcza, jest duży, tutaj mamy jakieś pudła, pełno niepotrzebnych rzeczy
-Czemu krzyczałaś?- Draco nagle zmienił temat
-Bałam się, byli źli
-O to, że tu jestem?
-O to też- westchnęła cicho i podniosła się z miejsca, lekko się zachwiała, ale gdy Draco ruszył, by ją przytrzymać jedynie machnęła na niego ręką- Chodźmy stąd- mówiąc to, skierowała się w stronę schodów, stając na stopniach przystanęła i odwróciła się, wyciągając do niego rękę. Podszedł do niej i delikatnym, ale jednocześnie pewnym ruchem ujął ją w swoją dłoń. Zatrzymali się w korytarzu, gdzie Dracon mógł przyjrzeć się dziewczynie. Oczy miała jeszcze bardziej podpuchnięte i czerwone. Potargane włosy opadały jej na twarz.
-Wyglądasz koszmarnie- powiedział uśmiechając się do niej, jednocześnie odgarniając jej włosy z twarzy
-No wiesz- oburzyła się dziewczyna- Mógłbyś przynajmniej udawać, że nie jest tak źle- dodała uśmiechając się szeroko w jego stronę
-Powinnaś się przespać, dobrze Ci to zrobi
-Naprawdę myślisz, że teraz zasnę?- jej wzrok przykuła torba, leżąca przy drzwiach- Planowałeś u mnie zostać?- spytała zawadiacko unosząc brew do góry, na co chłopak jedynie lekko się uśmiechnął i pociągnął ją w stronę salonu.

- Mieszać cztery razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, trzy razy w przeciwną i znowu raz zgodnie, drobno posiekana skórka z korzenia trocyry a potem…co było potem? Pss Salarin, Salarin! – rudowłosa dziewczyna starała się zwrócić uwagę koleżanki, gdy ta wreszcie się odwróciła spytała- Co było po korzeniu trocyry? Oko salamandry?
-Tak, ale rozgniecione, jeśli wrzucisz całe, możesz kogoś zabić- odpowiedziała z uśmiechem, nie odrywając wzroku od gotującej się substancji, która nabierała szafirowego koloru
-Bardzo dobrze panno Salarin- powiedziała ciemnowłosa kobieta, nachylając się nad kociołkiem- Wygląda na to, że na dzisiaj panienka skończyła, jutro zobaczymy, co z tego wyszło- kobieta uśmiechnęła się do niej, po czym wskazała na jasne drzwi, dając jej do zrozumienia, że może opuścić klasę. Dziewczyna przewiesiła torbę przez ramię, ukłoniła się nauczycielce, po czym opuściła pomieszczenie. Korzystając z ciepła, panującego na dworze, usiadła na jednej z ławek, znajdujących się na placu. Po chwili dosiadła się do niej czarnowłosa dziewczyna, z radością ją witając, po czym zaczęła opowiadać jej o tym, czego dowiedziała się od kuzynki, mieszkającej w Londynie
-Myślisz, że on naprawdę wrócił?- spytała w końcu przestraszona
-Kto wrócił Annabell?
-No…Sama Wiesz Kto- szepnęła, rozglądając się nerwowo
-Przestań- prychnęła dziewczyna- Nawet jeśli, nie mamy się czego obawiać
-Nikt nie jest bezpieczny Alea
-To nie jest nasza sprawa Bell, niech starsi się o to martwią
-Chciałaś powiedzieć, to nie jest Twoja sprawa. Masz 14 lat, więc Ciebie to nie dotyczy
-Ciebie też nie!
-Za pół roku będę pełnoletnia
-I co z tego? Nikt nie będzie nikogo do niczego zmuszał. Tutaj jesteśmy bezpieczne
-A jeżeli będzie potrzebna pomoc?
-Poradzą sobie, uwierz mi, banda dzieciaków do niczego im się nie przyda
-Chyba pamiętasz, co mówili po Turnieju
-Pamiętam, przez jakiś czas ciągle ktoś o tym mówił
-Uważasz, że to w porządku? Zginął niewinny uczeń- powiedziała z rozgoryczeniem w głosie Annabell
-Moim zdaniem, to mógł być wypadek. Przecież Hogwart- powiedziała z odrazą- to marna imitacja szkoły. Przyjmują tam teraz wszystkich, nawet szlamy, wyobrażasz to sobie? Logiczne, że ktoś taki może spowodować nieszczęście
-Co jest w nich takiego, że aż tak ich nienawidzisz?
-Nie zasługują na taką naukę! Kiedy to w końcu do was wszystkich dotrze?
-Kiedy przestaniesz ślepo wierzyć w to, co mówili Ci rodzice?
-Wierzę w to, co uważam za słuszne. Moja rodzina od zawsze była…
-Tak, wiem kim była- przerwała jej zniecierpliwiona- Skończmy to, nie chcę znowu się  o to kłócić
-Dobrze- westchnęła cicho Alea- To…jak Ci teraz idzie wróżbiarstwo? Słyszałam, że nowy nauczyciel daje wam się we znaki
-Na szczęście ma swoją ulubioną grupę i to głownie z nimi przeprowadza zajęcia…zobacz, co się tam dzieje?- dyskretnie wskazała na idących alejką kilku nauczycieli, żywo o czymś dyskutujących. Dwójka z nich wyraźnie się kłóciła, reszta usiłowała ich uspokoić. –O co może im chodzić?
-Zaraz się dowiemy- powiedziała cicho dziewczyna, wyjmując z torby długi przedmiot, wykonała nim delikatne koło, po czym skierowała w stronę nauczycieli
-Uważam, że powinniśmy je  o tym poinformować, mają prawo wiedzieć, co się tam dzieje, część z nich ma tam przyjaciół!
-Droga Pani, to może być dla nich zbyt niebezpieczne
-On wrócił! Nikt nie jest bezpieczny
-Tutaj nic im nie grozi, nie róbmy nic pochopnie
-Alea! Szybko, zaraz nas zobaczą!


Dziewczynę obudził pulsujący ból głowy. Otworzyła ciężkie powieki i rozejrzała się dookoła. Była w swoim pokoju, wszystko wyglądało zupełnie normalnie, wszystko na swoim miejscu. Popatrzyła na zegarek. 14.37. Spała bardzo długo, czuła się bezpiecznie i spokojnie. Dźwięki dobiegające z kuchni przypomniały jej, że nie jest sama. Nie pamiętała wiele z poprzedniego dnia. Właściwie z poprzednich dni. Nie była sobą. Po cichu poszła do łazienki, by doprowadzić się do porządku. Z przyjemnością weszła pod prysznic. Ciepła woda zmywała z jej ciała wszystkie negatywne emocje, które wciąż jej towarzyszyły. Była wyciszona, wypoczęta, być może nawet trochę szczęśliwa. Pospiesznie wytarła się ręcznikiem i na jeszcze mokre ciało założyła ubrania. Popatrzyła w lustro i uśmiechnęła się z politowaniem do swojego odbicia. Wyszła z łazienki i udała się do kuchni, gdzie przy stole siedział Draco. Był zajęty porządkowaniem dokumentów, które miał ze sobą, więc nawet jej nie zauważył
-Ty naprawdę nigdy nie odpoczywasz- powiedziała do niego, jednocześnie zabierając mu z ręki kubek z kawą, upijając łyk
-Mogę zrobić Ci nową
-Dziękuję, ta mi wystarczy- odparła z uśmiechem
-Kiedy Matt i Livia wracają?
-Matt za dwa dni, Livia dopiero na pierwsze zajęcia, więc za tydzień
-Do tego czasu będziesz sama?
-Nie, przecież Ty tu jesteś
-Mam rozumieć, że zostaję tutaj, dopóki Matt nie wróci?- na te słowa Alea uśmiechnęła się jedynie, podchodząc do okna, Dracon wstał, by stanąć za nią, starając się zgadnąć, na co patrzy
-Boję się zostać sama- szepnęła
-Od kiedy się pojawiają?
-Odkąd Livia wyjechała
-Myślisz, że to ma jakiś związek?
-Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym…Draco, oni wrócą?
-Nie mam pojęcia Lea…- odparł obojętnym głosem
-Nie wierzysz mi- stwierdziła dziewczyna, patrząc na niego zimnym wzrokiem
-Tego nie powiedziałem
-Nieważne… Źle się tu czuję
-Może…zabiorę Cię do siebie?- dziewczyna chciała coś odpowiedzieć, ale przerwał jej dźwięk telefonu. Podeszła do aparatu i podniosła słuchawkę, patrząc Draconowi prosto w oczy
-Słucham?
-Cześć Alea, wszystko dobrze?
-Hej Matt…tak, wszystko po staremu, nic się nie dzieje- odpowiedziała beznamiętnym tonem
-Livia jeszcze nie wróciła?
-Nie, dzwoniła, że wróci w przyszłym tygodniu
-Strasznie mi głupio, że zostałaś sama
-Daj spokój, nic mi nie jest. Kiedy wracasz?
-Za dwa dni- usłyszał westchnięcie w słuchawce- Dasz radę?
-Muszę. Jak u Ciebie?
-Mam dosyć, ciągle praca, nie mam chwili dla siebie. Nawet teraz mnie gdzieś wołają
-To wracaj do pracy, zobaczymy się niedługo
-Jasne, trzymaj się Alea
-Matt..
-Tak?
-Tęsknie
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedział z wyraźnym zadowoleniem w głosie, po czym się rozłączył.
-Myślę, że to całkiem dobry pomysł- powiedziała do Dracona, jakby zupełnie zapominając o rozmowie sprzed kilku sekund. Nie bój się

Kiedy weszli do mieszkania, na dworze robiło się ciemno. Jeździli przez jakiś czas bez celu po mieście, ciesząc się chwilą. Chwilą ciszy, samotności, całkowitego wyciszenia. Draco przez całą drogę zastanawiał się nad zaistniałymi wydarzeniami. Martwił się o Aleę. Nie wiedział co o wszystkim myśleć. Chciał jej wierzyć, ale nie potrafił. Stwierdził, że lepiej będzie, jeżeli przy niej zostanie. Nie chciał, by była sama. Jeżeli coś by się jej stało, nie wybaczyłby sobie. Mając ją przy sobie, mógł mieć na nią oko. Kim jesteś?  Siedzieli w kuchni, w milczeniu. Wystarczała im sama obecność, butelka wina, którą przyniósł Dracon, dla rozluźnienia. Alea jak zwykle wpatrywała się przez okno, szukając w ciemnościach czegoś interesującego. Po jakimś czasie jej oczy otworzyły się szeroko, usta rozchyliły ze zdziwienia, a dłonie trzymane na stole zwinęły się w pięści. Uciekaj. Wstała gwałtownie, przewracając krzesło na którym siedziała, zwracając na siebie uwagę blondyna, który przez chwilę był odwrócony do niej tyłem. Dziewczyna stała w miejscu, wpatrując się załzawionymi oczyma  w punkt za oknem, podszedł do niej, łapiąc za ramiona
-Nic Ci tu nie grozi, nie wejdą tutaj
-Nie chcą mnie skrzywdzić
-Więc czemu się ich boisz?- Alea odwróciła się do niego, na ustach rozciągał się przebiegły uśmiech,  oczy znowu miały ten wyzywający wyraz, który doskonale pamiętał. Stanęła na palcach, by móc spojrzeć mu w oczy
-Bo wtedy jesteś blisko- szepnęła kilka milimetrów od jego twarzy, po czym chciała się odsunąć, lecz mocny uścisk blondyna jej to uniemożliwił
-W co Ty grasz?
-Może w to samo, co Ty?
-Chyba każde z nas musi przestrzegać innych reguł
-Obchodzą Cię ograniczenia?
-Może to Ciebie powinny- na te słowa Alea jedynie się uśmiechnęła, po czym wyszła z kuchni. Coś znowu w niej było, coś nią kierowało, mówiło i myślało za nią. A może to właśnie taka była? Może ona chciała się tak zachowywać. Poczuła nagłe szarpnięcie, po chwili coś przygniatało ją do ściany. Serce zaczęło jej bić mocniej i szybciej, z twarzy nie schodził zawadiacki uśmiech. Popatrzyła mu prosto w oczy. Stalowe spojrzenie przewiercało ją na wylot, nie mogąc jednak niczego się doszukać. Złap mnie. Podniósł jej brodę do góry, mierząc surowym wzrokiem
-Będziesz ze mną grał?
-Na jakich zasadach?
-Na jakich tylko chcemy
-Co wygramy?
-Możemy tylko przegrać- szepnęła, po czym wpiła się w jego usta. Nie zwracała uwagi na nic. Nie było żadnych ograniczeń. W ciągu kilku chwil zostali tylko oni. Nic i nikt więcej. Powietrze wokół zgęstniało.  Zrobiło się tak mętne, że nie można było normalnie oddychać. Złap mnie.  Nic nie mogło im przeszkodzić. Nie zwracali uwagi na otaczające ich przedmioty, na które co chwila wpadali. Kierowani instynktem i pożądaniem szli w stronę sypialni, nie odrywając się od siebie nawet na chwile. Każda sekunda bliskości była zbyt cenna, by ją stracić. Pożądanie między nimi było tak duże, że zupełnie nie zwrócili uwagi na to, że drzwi ogromnej szafy na którą wpadli nie wytrzymały, uwalniając całą jej zawartość na podłogę. Ubrania zaczęły krępować ruchy i ciążyć. Pospiesznie je z siebie ściągali, jakby bojąc się, że zaraz ktoś ich rozdzieli. Opadli na łóżko ciesząc się każdym dotykiem. Tarzali się po nim, nie mogąc znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. Skóra płonęła. Dając upust emocjom, Alea wbijała paznokcie w jego plecy, sprawiając mu przyjemny ból. Wciąż zmieniali swoje położenie, błądząc dłońmi po swoich ciałach, chcąc zapamiętać z nich jak najwięcej. Nie słyszeli nic. Nie zwracali uwagi na deszcz bijący o parapet. Złap mnie. Wsłuchiwali się wzajemnie w bicie swoich serc, w pomruki zadowolenia, czy ciche jęki, wydobywające się z ich wnętrza. Liczyło się tylko to, by dać z siebie wszystko, by dać wszystko sobie. Splecione dłonie zacieśniały się coraz bardziej, wraz ze zwiększającą się rozkoszą. Pożądanie i namiętność wypełniało ich całych. Panująca bliskość przestała być wystarczająca. Zatrzymali się na chwilę, patrząc sobie w oczy. Ich spojrzenia były zamglone, pełne uczuć, wyrażające tęsknotę, nieopisaną potrzebę bliskości i nieokreślone wariactwo.
-Nadal chcesz grać?- szepnęła ledwo łapiąc oddech
-Już za późno, żeby się wycofać- sapnął, przesuwając wilgotnymi wargami po jej szyi, uśmiechając się z zadowolenia, kiedy usłyszał ciche pomruki
-Chyba przegrywamy- powiedziała stłumionym głosem, trzymając jego dłoń w mocnym uścisku
-Ja właśnie wygrywam-  mruknął leżąc nad nią, będąc całkowicie gotowym, by się z nią połączyć- Mam Cię
Powietrze przeciął jęk rozkoszy. Przez ten krótki czas nie mieli już przed sobą żadnych tajemnic. Byli jednością.



Jeżeli macie do mnie jakiekolwiek pytania, zapraszam na http://speechless.odpowie.pl :))


12 komentarzy:

  1. rewelacyjne, od czego by tu zacząć... na początku był dreszczyk i nawet w jednym momencie zabolał mnie brzuch w okolicach przepony, koniec też świetny, wszystko opisane bez zbędnego podkreślania i ze smakiem. masz talent, oj masz!
    /toska

    OdpowiedzUsuń
  2. byłam strasznie ciekawa tej notki! no i powiem ci, że się nie zawiodłam, w sumie nic nowego, jak zawsze świetnie poszło ;)

    /heffallump.

    OdpowiedzUsuń
  3. SEKSY SO WIĘC JEST GIT ! nie no, notka świetna, jak zawsze :D pisz nam częęęęściej i namów Marię, żeby też pisała :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Lol, a mowila, ze jej go nie zabierze.... jak ona mogla. Ale szczerze czekalam na ten moment :D DAFUQ jest z Alea, co ja atakuje? Dalej nie czaje tego bloga, ale chyba zaczynam sie domyslac o co chodzi :D NN u mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. jak można nie czaić? trzeba być deklem... tu jeszcze wszystko się rozwiąże przecież =_=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, oczywiście, że można :) właściwie o to wcale się ne dziwię, że ktoś może czegoś nie zrozumieć do końca, ale przecież o to tu chodzi :D

      Usuń
  6. Uwielbiam to twoje ,,mam cię" <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
  8. Serdecznie zapraszam na nowy Rozdział XXX „Bitwa o Hogwart część 1” na bloga: www.niesmiertelne-serca.blogspot.com!! Autorka życzy przyjemnej lektury!!

    OdpowiedzUsuń
  9. "-W co Ty grasz?
    -Może w to samo, co Ty?
    -Chyba każde z nas musi przestrzegać innych reguł
    -Obchodzą Cię ograniczenia?
    -Może to Ciebie powinny" - simply perfect!
    No i seksy,seksy, czyli to, co wszyscy kochamy *.*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy