Marlene siedziała na małej, kremowej kanapie czytając
książkę. Dookoła walały się ubrania i gazety. Na stole leżało opakowanie po
pizzy i kilka szklanek. Zza drzwi łazienki dobiegał śpiew Mauro, który właśnie
brał prysznic. Rozejrzała się z niesmakiem po pomieszczeniu. Było dosyć małe,
więc panujący bałagan sprawiał, że ciężko było się tam poruszać. Ale czego
wymagać od faceta? Mauro został na kilka dni sam w mieszkaniu, ponieważ Marlene
musiała pojechać na parę dni do chorej mamy. Obiecał może nie tyle sprzątać, a
nie zmienić mieszkania w zatęchłą i śmierdzącą ruinę. Cóż, właściwie jej
dotrzymał, wszystko stało, nie na swoich miejscach, ale stało. Powoli wstała i
zaczęła zbierać resztki jedzenia i opakowania po nich do kosza. Wiedziała, że
nie doczeka się tego, że Mauro sam zacznie sprzątać. Wciąż nie mogła się
nadziwić, jak to się stało, że są razem. Poznali się kilka lat wcześniej. Marlene
przyjaźniła się z Leailą, poznały się w sierocińcu, ale Marlene opuściła go po
krótkim czasie. Miała to szczęście i została adoptowana. Starały się utrzymywać
ze sobą kontakt, ale opiekunowie domu dziecka nie pomagali im w tym, więc po
jakimś czasie kontakt się urwał. Jakimś sposobem dowiedziała się, że Leaila
wyszła z sierocińca, zaczęła jej szukać, udało się po paru miesiącach. Pomogła
stanąć na nogi, podnieść z dna, na które zdążyła upaść. Wspierała w nowym
życiu, torując jej drogę. To dzięki niej Leaila i Draco byli razem. Udało się
jej załagodzić panujące między nimi konflikty, kierowała nimi, by pozbyli się
uprzedzeń. Uśmiechała się tryumfalnie, kiedy zobaczyła, że ta dwójka zaczyna
się docierać i mogą sobie nawzajem pomóc. Wtedy trochę się wycofała, pozwoliła,
by robili to, co uważają za słuszne. Ale oni nie zapomnieli, byli zawsze, o
każdej godzinie. Ciężko było o silniejszą przyjaźń. Dracon poznał je ze swoimi
przyjaciółmi. Adam, Vincent, David i Mauro. Chyba nikt nawet nie podejrzewał,
jak ogromna może być nienawiść. Dogryzali sobie na każdym kroku, nie mogli
praktycznie przebywać w swoim towarzystwie. Marlene uważała, że Mauro
gwiazdorzy, że kreuje się na wielkiego artystę, a nic nie zrobił. Z kolei Mauro
sądził, że Marlene jest złośliwa, dziecinna i ogromnie zarozumiała. Nie było
możliwości, by się dogadywali. Nadal nie wiedzą kiedy zaprzestali tych
dziecinnych zachowań. Zaczęli się tolerować, mogli nawet przebywać w jednym
pomieszczeniu nie chcąc wydrapać sobie wzajemnie oczu. Potem coś w nich pękło. Wspólny
cel? Zbliżyli się do siebie, okazali sobie duże wsparcie, którego
potrzebowali. Wspólne tajemnice?
Okazało się, że potrafią się zrozumieć, bez słów, wiedzieli co powinni
robić i robili to razem. Pomóżcie. Mauro wyszedł z łazienki
zostawiając mokre ślady na podłodze, podszedł do swojej dziewczyny, pocałował
ją w policzek, po czym zaczął szukać w lodówce czegoś do jedzenia.
-Raczej nic tam nie znajdziesz- powiedziała niosąc pełny
worek ze śmieciami
-Nie zrobiłaś zakupów?- spytał, lecz widząc mordercze
spojrzenie dodał z pośpiechem- Tak tylko pytałem
-Mógłbyś czasami sam o tym pomyśleć
-Przecież robię zakupy…
-Tak, kiedy przychodzą chłopaki i ograniczasz się raczej do
piwa i chipsów
-No nie złość się. Ubiorę się i pójdę- przygarnął Marlene do
siebie i cmoknął w czubek głowy- Właśnie, Draco niedługo wpadnie, nie masz nic
przeciwko?
-Jasne, że nie- westchnęła dziewczyna- Tylko posprzątaj tu,
bo strach się poruszać
-To tylko Draco- mruknął pod nosem
-To aż Draco. Mógłbyś w tym brać z niego przykład. Nawet
jego łazienka jest czystsza od czegokolwiek w tym domu, kiedy Ty tu jesteś
-Po prostu Draco…
-Ani słowa! Idę pod prysznic, kiedy wyjdę, połowa tego
horroru ma zniknąć i nie obchodzi mnie jak to zrobisz
-Ale żebym musiał sprzątać przed przyjściem kumpla?
-Musisz sprzątać, żeby dało się tu oddychać i normalnie
funkcjonować. Jakim cudem udało Ci się doprowadzić to mieszkanie do takiego
stanu?- widząc, że Mauro chce coś odpowiedzieć, zaraz dodała- Dobra, wcale nie
chcę tego wiedzieć.
Nie miała pojęcia ile czasu stała pod wodą. W tej kabinie
coś sprawia, że dookoła czas płynie szybciej. Miała dużo czasu, by przemyśleć
to, co działo się przez ostatnie miesiące. Zazwyczaj nie wracała do
przeszłości, za bardzo bolała. Bolała ją świadomość, że nie ma już najlepszej
przyjaciółki. Nie pokazywała, jak bardzo cierpiała po jej stracie, chociaż ona
musiała być silna. Dla Dracona. Zupełnie się załamał, wie, że nadal bardzo
cierpi, chociaż stara się to ukrywać przed wszystkimi, a zwłaszcza przed sobą.
Ciężko stwierdzić, czy była to miłość życia, trwała zbyt krótko. Nie miała
pojęcia jak mu pomóc, mogła tylko przy nim być i rozmawiać. Nie umiała go
pocieszyć. Nie mogła powiedzieć „wszystko będzie dobrze”, bo nie będzie. Przez
to, jak czuł się Draco praktycznie nikt nie zwracał uwagi na to, co ona czuje.
Nikt nie pomyślał, że cierpi równie mocno. Ale może to dobrze? Marlene była
silniejsza, przeżyła dużo, ale jej przeszłość nie była tak traumatyczna jak
przeszłość Dracona. Nie, żeby wiedziała co się
działo, zanim na stałe zamieszkał w Londynie. Nawet Leaila tego nie
wiedziała. Tak długo jak mnie kochasz, nie obchodzi mnie to, kim byłeś i co robiłeś.
Wiedziała, że było mu ciężko, że nie mógł sobie poradzić z tym, co go
otaczało. Żałował wielu rzeczy, które
zrobił, ale to już nie było ważne. To było kiedyś. Usłyszała dzwonek do drzwi.
Mauro biegnąc je otworzyć coś przewrócił. Draco po wejściu zaczął się śmiać.
Miał dobry humor, to dobrze, nie czeka ich kolejny smutny dzień pełen
wspomnień. Wyszła spod prysznica, powoli wycierała ciało, ubrała się w świeże
ubrania. Przejechała dłonią po zaparowanym lustrze. Popatrzyła sobie prosto w
oczy. Zawsze obecne wesołe iskierki w zielonych tęczówkach trochę wygasły.
Kiedy była sama nie musiała być wesoła. I tak nikt jej nie widzi. Rozczesała
długie, mokre i poskręcane włosy, lekko je podsuszyła. Z westchnięciem oparła
dłoń na klamce i wyszła z ciepłej łazienki. Mauro krzątał się po kuchni
wstawiając naczynia do zlewu, zdążył się nawet ubrać. Draco siedział przy
oknie, patrząc i uśmiechając się ironicznie w stronę sprzątającego przyjaciela.
Nie miał zamiaru mu pomagać, zawsze mu powtarzał, że musi zapanować nad swoją
tendencją do robienia bałaganu gdziekolwiek się pojawi. Uśmiechnął się w stronę
Marlene, wskazując głową na krzesło obok siebie
-Nie wierzę w to, co widzę- szepnął do niej- Jak Ci się to
udało?
-Chyba uraziłam jego dumę
-Taak, wygląda na obrażonego
-Ja wszystko słyszę- mruknął Mauro
-Słońce, jak już skończysz to skoczysz do sklepu?- spytała
przymilnie Marlene
-Jasne- wycedził przez zęby- Chyba nie jestem wam potrzebny
-Nie przesadzaj, powietrze dobrze Ci zrobi, tutaj ledwo
można oddychać
-Już idę, jakieś specjalne życzenia księżniczko?
-Zdaję się na Ciebie- odpowiedziała z uśmiechem, na co Mauro
mamrocząc coś cicho wyszedł z mieszkania, a Draco śmiał się pod nosem
-Jak możesz tak wykorzystywać biednego Mauro? Tyle do
zrobienia na raz- powiedział wciąż się śmiejąc
-Należy mu się…kompletnie nic nie robi. Mógłby być bardziej
pożyteczny- odpowiedziała całkiem poważnie
-Aż tak źle?
-Jeszcze gorzej…mam wrażenie, że zamiast chłopaka mam
dziecko. Leaila nie miała z Tobą takich problemów- odpowiedziała, po czym zamyśliła
się przez chwilę
-Myślisz o niej czasami?- zapytał cicho
-Praktycznie cały czas. Kiedy jestem na zakupach zastanawiam
się, czy ta bluzka by się jej spodobała. Zastanawiam się, co by mi poradziła,
kiedy nie mogę się z czymś uporać. Ciągle mam wrażenie, że zaraz wróci-
westchnęła- Trzymasz się jakoś?
-Jest coraz lepiej- przyznał szczerze- Mam wrażenie…że jest
ciągle przy mnie
-Zawsze będzie…Hej, mieliśmy już dać z tym spokój…
-Jasne, masz rację. Jak z Twoją mamą? – odparł zmieniając
temat
-Dużo lepiej, za bardzo się przemęczała i takie efekty. Tata obiecał, że się za nią
weźmie, bardzo żałuję, że nie mogłam z nią dłużej zostać, ale zawaliłabym pracę
-Jestem przekonany, że sobie poradzą. Potrafili wychować
takiego dzikusa, to z tym nie dadzą rady? A to za co?- spytał rozcierając sobie
żebra, w miejscu, gdzie znalazł się łokieć Marlene
-Za tego dzikusa- odpowiedziała śmiejąc się i wstając z
krzesła, by uniknąć zemsty z jego strony. Mimo tego, że byli po studiach,
pracowali i teoretycznie byli dorosłymi, poważnymi ludźmi, nadal zachowywali
się jak dzieci. Ganiali po domu, przekrzykiwali, łapali, tarzali po podłodze,
rzucali sobą nawzajem. Jakby chcieli nadrobić, bo w końcu żadne z nich nie
miało normalnego dzieciństwa. Draconowi nie wypadało tak się bawić. To było
poniżej jego godności i dobrych manier. Poza tym, nawet gdyby bardzo chciał,
nie miałby z kim się wygłupiać. Wszystkie z dzieci, którymi mógł się otaczać
były dokładnie takie same. Poważne, ciche, skryte. Marlene z kolei wczesne
dzieciństwo spędziła w sierocińcu. Czas w którym dzieciaki mogły się bawić
spędzała zamknięta w pokoju, przez swoje złe zachowanie. Kiedy państwo Cooper
ją adoptowali miała 12 lat. Była zbuntowaną nastolatką i wychowanie jej na
porządną osobę było nie lada wyzwaniem. Stracone lata nadrabiali teraz. Przy
sobie czuli się zupełnie swobodnie. Żadne z nich nie miało na sobie maski,
które przybierali na co dzień. Ich wygłupy zostały przerwane, kiedy rozpędzona
Marlene wpadła na wchodzącego do kuchni Mauro.
-Po ile wy macie lat? – spytał rozbawiony, idąc do blatu, by
tam odłożyć zakupy, wlokąc za sobą Marlene, która uczepiła się jego pleców
-Wystarczająco- sapnęła zdyszana- Ej, może wyjdziemy gdzieś
dzisiaj? Taki ładny dzień, przykro by było go zmarnować
-To znaczy gdzie?- spytał Draco siadając zmęczony na krześle
-Możemy połazić po mieście, potem tak dla odmiany klub, co
wy na to?
-Tak sami?
-Draconie Lucjuszu Malfoyu, czy w naszym towarzystwie coś Ci
nie odpowiada?- spytała groźnie Marlene
-A skąd…tak tylko pytam- odparł unosząc ręce w górę w geście
„poddania”
-Czyli jak zawsze z chłopkami?
-Wiesz jacy są, nawet jak im nie powiesz, to wszędzie nas
znajdą
- No, więc nic nowego
-Może jeszcze Alea? – wtrącił Mauro, na co Draco odwrócił
się do niego, wyraźnie zadowolony
-Świetnie!- zawołała Marlene- Ale chyba wypada zaprosić też
resztę- lekko się skrzywiła
-Niekoniecznie, spotkałem się z nią wczoraj- na te słowa
Draco uniósł brew do góry, widząc to, Mauro pospiesznie dodał- Przypadkiem,
wpadliśmy na siebie na mieście. Wierzysz? Powiedziała, że zostaje na
kilka dni sama, Matt wyjechał służbowo, a Livia wróciła do Wilmslow, coś się
stało z jej tatą i musiała do niego pojechać.
-No, to wszystko jasne! Zaraz do niej zadzwonię, mam
nadzieję, że się zgodzi…co ja mówię, na pewno się zgodzi. Och, już się nie mogę
doczekać!- krzyknęła, po czym wybiegła z kuchni, by z salonu zadzwonić do
znajomej. Draco odwrócił się do okna, tak, że Mauro widział tylko jego profil.
Na twarzy blondyna pojawił się chytry uśmiech
-Ty coś kombinujesz-
powiedział Mauro, przyglądając się przyjacielowi z uwagą
-Czemu tak myślisz?- chłopak odwrócił się do niego,
krzyżując ręce na piersi, uśmiech nie schodził mu z twarzy
-Znamy się wystarczająco długo…Draco…nie rób niczego
głupiego, jasne? Ona nie jest…
-Obiecuję Ci.- przerwał mu-
Że nie zrobię nic, czego mógłbym potem żałować
PS: Dedykuję Marii, która wciąż mnie wspiera, pomaga, po prostu jest :))
:*! tak, wiem, w naszej przyjaźni brakuje czułości XD a jak już jestem Twoją skorupą, to pies jest zazdrosny i taka dupa nie robota.
OdpowiedzUsuńnotka mi się strasznie podobała, naprawdę LUBIĘ postać Marlene! :D jest kochana. no i przyjaźni się z Draco, a to już w ogóle! *_*
fajnie, że Marlene nie daje sobie nadmuchać i goni Mauro do roboty, dobra kobieta!
// hermiones-diary
Weź w końcu napisz coś złego, bo cały czas Cię chwalą c; Rozdział cudowny. Zresztą jak wszystkie poprzednie.. Pisanie dobrych komentarzy zaczyna robić się nudne! Nie no, żart. Jesteś cudowna. Już czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńB.
Nudnie w komentarzach jak nie wiem, stanowczo za dobrze Ci idzie, mogłabyś wreszcie coś spieprzyć to przynajmniej jakaś rozrywka by była przy czytaniu uwag a tak to nic nowego nie mogę napisać :/
OdpowiedzUsuńbardzo, bardzo mi się podobało ;*
Masz naprawdę wielki talent, tak trzymaj! Uwielbiam czytać tego bloga, po prostu nie mogę się oderwać *-* / Lav
OdpowiedzUsuńŚwietna notka.. ogólnie cały blog genialny. Oby tak dalej.. już nie mogę się doczekać następnej notki*_*
OdpowiedzUsuń//Spark
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Kocham tego bloga! Zacznij wysyłać zrozdziały do wydawnictwa! nie wiem co Malfoy kombinuje, ale wiem, że bedzie mi sie podobało. zaczynam łapac o co chodzi. prooooosze, dodawaj szybcie :D
OdpowiedzUsuńKocham postać Marlene równie bardzo jak główną bohaterkę.
OdpowiedzUsuńOczywiście wiesz, że masz wspaniały talent :)!