Leniwie uniosła powieki, w pokoju panował półmrok,
gdzieniegdzie promienie słońca padały na ściany, czy na podłogę. Chciała się
podnieść, ale zakręciło się w jej głowie, więc ponownie opadła na poduszkę. Coś
w jej głowie huczało, miała wrażenie, że przez jej skronie coś się przewierca.
Westchnęła głęboko i zamknęła oczy, czekając, aż wszystko w jej wnętrzu wróci
na swoje miejsce. Po paru chwilach zaczęła rozglądać się po pokoju. Na
jasnozielonych ścianach wisiało kilka ramek, nie potrafiła dostrzec ich zawartości,
bo przedmioty jeszcze przed nią wirowały. Na wprost niej stała duża komoda z
ciemnego drewna ze złotymi zdobionymi uchwytami, piętrzyły się na niej stosy
książek, teczek i segregatorów. Pod ścianą po lewej stronie była duża, ciemna
szafa z lustrem na środkowych drzwiach. Nie miała na sobie żadnych śladów użytkowania,
idealna, niezniszczona. Zobaczyła kątem oka ruch obok niej. Przekręciła się na
bok i spojrzała na śpiącego Dracona. Oddychał powoli, spokojnie. Był taki
niewinny i bezbronny, w niczym nie przypominał swojej własnej wersji sprzed
kilku godzin. Usta lekko wykrzywiały się w uśmiechu. Wszystko dobrze? Na
policzku dostrzegła zanikające już odgniecenia od poduszki, na czoło opadały
jasne kosmyki, kilka prawie wchodziło do oczu, więc odruchowo, bardzo
delikatnie je odgarnęła. Mimo tego, że spał wciąż wyglądał na zmęczonego. Na
bladej twarzy były wyraźne, sine worki pod oczami. Coś go niszczy. Ukrywał
coś, ukrywał koszmar swojej przeszłości. Był młody, a przeszedł za dużo. Ciągły
strach o bliskich, konieczność posłuszeństwa, przymus do robienia takich
rzeczy, o których jako dziecko nie powinien nawet myśleć. Opierał głowę na
lewej ręce. Na jego przedramieniu dostrzegła dziwną bliznę. Nie była w stanie
określić jej kształtu czy wielkości, bo widziała zaledwie jej mały fragment.
Odwróciła głowę w stronę stojącego przy łóżku stolika. Ciemnowłosa dziewczyna
wciąż wesoło na nią patrzyła, teraz dostrzegła niesamowicie ciepły, brązowy
odcień jej oczu. Na dłoni, którą trzymała
przy twarzy dostrzegła srebrną obrączkę, taką samą miał Dracon. To
ona. Powoli, po cichu podniosła się z łóżka. Przeszła kilka kroków,
potykając się o dywan i musiała
przytrzymać się stojącego obok biurka, gdyż znowu zaczęło kręcić się jej w
głowie. Na krześle wisiały jej ubrania, zdjęła je z niego i udała się w
kierunku łazienki, by doprowadzić się do porządku. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nawet w łazience panował
nieskazitelny porządek. Rozebrała się i weszła do wanny, napuszczając do niej
lodowatą wodę, by się otrzeźwić. Siedziała w niej trzęsąc się z zimna i
rozmyślała o tym, co działo się wcześniej. Analizowała to, co robili, kilka
rzeczy umknęło jej z pamięci, ale kto by
zaprzątał sobie nimi głowę. Powoli przypominała sobie wszystko. Park, zupełną
ignorancję jej osoby, klub, ulica, pocałunek jeden…drugi. Co robisz? Nie powinna
się tak zachowywać, w końcu miała Matta, Dracon być może tez kogoś miał. Ale ich tam nie było. Wyszła z wanny i dokładnie wytarła się
ręcznikiem wiszącym na suszarce. Ubrała się i spojrzała w lustro. Gdzieś na jej
twarzy zostały resztki tuszu i kredki, miała przekrwione oczy,
nieumalowana twarz była przerażająco blada. Potargane i lekko pokręcone włosy
opadały na czoło i policzki. Wciąż wyglądała dobrze, wciąż była piękna.
Przeczesała włosy palcami i wyszła z łazienki kierując się do kuchni. Podeszła
do blatu, podniosła kubek w którym znajdowała się kawa, którą musiał wcześniej
zrobić sobie Draco. Upiła łyk i wykrzywiła się z obrzydzeniem, wylała zawartość
kubka do zlewu. Wstawiła wodę i zaczęła przeszukiwać zawartość szafek by
znaleźć coś, co nadawałoby się do wypicia. Wyjęła też drugi kubek. Usiadła
wpatrując się w parę wydobywającą się z czajnika. Obserwowała jakie przybiera
kształty, gdzie znika. We wszystkim potrafiła odnaleźć coś fascynującego. Zalała
oba kubki wrzącą wodą, jeden z nich postawiła na stoliku, z drugim podeszła do
szafki, by osłodzić zawartość. Usiadła na blacie i wzrokiem omiotła wnętrze
kuchni. Ciepłe pomarańczowe ściany raziły ją w oczy, ukojeniem były białe,
klasyczne, proste meble. Nic nadzwyczajnego, prawie standardowe wyposażenie, w
którym jednak można było wyczuć jakieś uczucia. Kuchnia zawsze była sercem
domu, tutaj jednak to się nie sprawdzało. Nie było tu ciepła. Pomieszczenie
było zimne, jak płytki leżące na podłodze. Zsunęła się na ziemię i podrzucając
w ręku jabłko wyszła do przedpokoju. Ubierała się najciszej jak mogła i
delikatnie zamykając za sobą drzwi wyszła na zewnątrz. Stanęła na środku
chodnika i odetchnęła głośno, łapiąc jak najwięcej powietrza w płuca, jakby ten
wdech miałby być ostatnim. Usiłowała sobie przypomnieć jaką drogą szli, by się
tutaj znaleźć. Nie wiedziała gdzie jest, ale zaczęła iść gdzieś przed siebie,
mając nadzieję, że zobaczy coś, co chociaż trochę ja naprowadzi na właściwy
kierunek.
Dracon przeciągnął się na łóżku, nie otwierając oczu podniósł
się do pozycji siedzącej w której zastygnął na kilka minut. Przetarł zaspane
oczy ręką i podrapał się po nieogolonym policzku. Mimo tego, że spał dosyć
krótko czuł się wyjątkowo dobrze. Tej nocy nie męczyły go koszmary, spał
spokojnie, jakby obok niego był ktoś, kto odgania złe uroki. Obok?
Odwrócił głowę, by spojrzeć na dziewczynę, która powinna tam jeszcze być. Z
ogromnym rozczarowaniem zobaczył, że
miejsce przy nim jest puste. Usiłował wsłuchać się, by sprawdzić czy z jego mieszkania
nie dobiegają żadne dźwięki, świadczące o tym, że Alea jeszcze tam jest. Zastanawiał
się nad minionymi wydarzeniami. Nie wiedział, co nią kierowało. Oczywiście, była
pijana, właściwie on też, ale sprawiała wrażenie, że wiedziała co robi. To w
jaki sposób wypowiadała każde słowo, idealnie przemyślane, zupełnie nie
pasujące do jej stanu. Ponownie widział, jak prowokowała go spojrzeniem, jak uwodzicielsko przygryzała wargi, jak mimo
chwiejnego kroku poruszała się z gracją. Słyszał, jak przyciszała głos, by
przysunął się bliżej niej, jak intonowała każde słowo, jak śmiech zamierał na
jej ustach gdy mierzył ją wzrokiem. Jakby dokładnie to wszystko zaplanowała,
ale to nie było możliwe. To on decyduje co i kiedy się wydarzy, ona może
jedynie myśleć, że cokolwiek zależy od niej. Czego właściwie od niej chciał?
Sam do końca nie wiedział, wiedział, że jest mu potrzebna, po prostu. Wstał z
łóżka i rozejrzał się po pokoju, ale nic się tam nie zmieniło. Zajrzał do
łazienki, gdzie jedynie ręcznik wisiał w innym miejscu, podszedł do umywalki i
zobaczył, że na półce pod lustrem leży mała srebrna obrączka, odruchowo
spojrzał na swoją dłoń, ale jego wciąż była na miejscu. Dopiero gdy wziął ją do
ręki spostrzegł jaka jest mała, należała niewątpliwie do kobiety o bardzo
szczupłych dłoniach. Była bardzo prosta, klasyczna bez żadnych udziwnień, pod
spodem jednak miała wygrawerowane dwie literki „ A.M.” Uśmiechnął się do
swojego odbicia i zastanawiając się, kiedy właścicielka zorientuje się, że coś zgubiła,
wyszedł do kuchni. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że szedł dokładnie po
krokach dziewczyny. Zobaczył na stoliku kubek, którego z całą pewnością tam nie
kładł. Podszedł bliżej, złapał go i upił łyk kawy, która jak się okazało była
jeszcze ciepła.- Musiała niedawno wyjść. – pomyślał. Wziął głęboki oddech i
usiadł przy oknie, przypominając sobie rozmowę sprzed kilku godzin
-Nic nie czujesz
prawda? – spytała, a właściwie stwierdziła dziewczyna
-Czuję coś, czego nie
chcę
-To nie jest miłe?
-Wręcz potworne
-Chciałbyś zapomnieć?
-Tak…ale to nie jest
możliwe
-Wszystko jest
możliwe, jeśli w to uwierzysz
-Problem w tym, Lea,
że je już w nic nie wierzę
Tak właśnie było, nie wierzył w nic. Najpierw stracił wiarę
po wydarzeniach podczas wojny. To, co działo się w Hogwarcie, to, co musiał przejść
jako nastoletni chłopiec było koszmarem. Wszystko go przerosło, ale nikt nie
spodziewał się, że będzie inaczej. Tak młoda psychika nie mogła pozostać
nienaruszona. To właśnie dlatego chciał odciąć się od tego wszystkiego. Zamieszkał
w Londynie, w zupełnie mugolskiej dzielnicy. Odciął się od magii. Jego różdżka leżała
gdzieś w pudełku na dnie szafy, przykryta ogromem ubrań i kartonów. Nie chciał
jej ze sobą zabierać, ale rodzice wymusili to na nim, nie chcieli, by był
bezbronny, nigdy nie wiadomo kiedy ona mu się jeszcze przyda. Jedynie pierścień
Malfoyów nosił zawsze. Właściwie nie było takiej potrzeby, bo nikt ich nie znał W tym świecie nikt nie zdawał sobie
sprawy z tego, kim była rodzina Malfoyów. Jednak był zbyt związany ze swoją
rodziną by go zdjąć. On przypominał mu o tym,
że musi być silny, zawsze. Nie było możliwości, by się poddał, by
stracił poczucie własnej wartości. Był Malfoyem z krwi i kości, a bycie
Malfoyem do czegoś zobowiązuje. A może właśnie to była ta rzecz w którą wierzy?
Przez ostatni czas twierdził, że nie wierzy w miłość, bo stracił ją, gdy Leaila
zginęła. Nie pomyślał jednak o tym, że może wierzyć w inny rodzaj miłości. Ten
który czuł do rodziców, a oni do niego. Nie było możliwości, by tę miłość sobie
okazywali, ale wiedzieli o niej. Robili wszystko, by się ratować, nie zważając na konsekwencję. Jego matka okłamała najpotężniejszą,
najgroźniejszą i najbardziej pozbawioną uczuć istotę, by go uratować. Jego
ojciec sprzeciwiał się, błagał by zmieniał swoje decyzje, by chronić go jak
najdłużej. A on…a on, by ich uratować, by nie dopuścić do ich śmierci musiał
wykonać najtrudniejszą misję. Musiał zrobić coś koszmarnego, by tylko ich
ochronić. Byt jego rodziny zależał w tamtej chwili od niego. Czy coś takiego
mogłaby zrobić osoba która nic nie czuje? Czy ktoś, kto niemiałby uczuć
przeszedłby tak wiele, nie poddając się? Nikt, nawet oni sami nie zdawali sobie
sprawy z tego, jak ogromna łączy ich więź. Jeśli w to uwierzysz…
Staruszka siedziała sztywno na czarnej, skórzanej kanapie. Popijała
herbatę z bogato zdobionej filiżanki i co chwila nerwowo zerkała na drzwi
wejściowe. Usłyszała drapanie w drewno i ciche poszczekiwanie. Powoli odstawiła
filiżankę na szklanym stoliku i poszła, by wpuścić przybysza. Wielki pies
wbiegł do środka, zostawiając na jasnym dywanie ślady, po zabłoconych łapach,
na co kobieta skrzywiła się z obrzydzeniem, lecz jednym ruchem pozbyła się
problemu.
-Tyle razy mówiłam, że masz tutaj uważać!- powiedziała
niezadowolona, siadając ponownie na kanapie. Pies, leżący obok jedynie łypnął
na nią spode łba i zupełnie niczym się
nie przejmując leżał dalej na podłodze.
-Oczekujesz jakiejś prośby albo zachęty? Ile jeszcze mam
czekać Claw? – warknęła zniecierpliwiona. Po chwili pies wstał a zamiast niego,
pojawiła się sylwetka wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny, o jasnych,
długich włosach. Patrzył na nią wściekłymi, ciemnoniebieskimi oczyma
-Może trochę grzeczniej? – spytał siadając na fotelu
-Zaczniesz mówić? – zapytała zupełnie ignorując jego uwagę
-Nigdy nie byłaś zbyt cierpliwa
-Nie zapominaj się
-Och...proszę wybaczyć. Nigdy nie była pani zbyt cierpliwa-
odparł z kpiną w głosie, na co kobieta jedynie zmierzyła go lodowatym
spojrzeniem
-Śledziłem ich, jak mi kaz…jak mi pani kazała
-Byłam w stanie się zorientować, biorąc pod uwagę, że nie
wróciłeś na noc
-Nie muszę zawsze wracać
-Jak dla mnie, możesz wcale tu nie mieszkać. Pozwalam Ci tu
przebywać tylko dlatego, że jedynie Ty jesteś w stanie mi pomóc
-Doprawdy?
-Tylko Ty się zgodziłeś
-Bo w tej jednej sprawie się zgadzamy, ale nie robię tego
dla pani
-Oczywiście…Co się działo?
-Najpierw wcale ze sobą nie rozmawiali, nie szli obok
siebie. Nie wiem co się działo w klubie, ale kiedy wyszła, on poszedł za nią...
-Gdzie poszli? – przerwała mu
-Zaraz do tego dojdę, najpierw kręcili się bez celu między
blokami, rozmawiali. – widząc naglące spojrzenie staruszki dodał- O niczym
ważnym, zwykłe rozmowy pijanych ludzi, żadnych szczegółów, potem poszli do
niego, wyszła dopiero koło 9. Kobieta
wstała i zaczęła nerwowo chodzić po salonie, stukając butami o podłogę.
-Jest coraz gorzej- mruczała pod nosem- Livia przestała się starać
-Robi co może. Alea nie poszłaby do niego, gdyby Livia przy
niej była
-Ta głupia dziewucha by jej nie posłuchała, zawsze robi to
co jej się podoba, zaczynam się poważnie zastanawiać, czy ona na pewno nie…
-Gwarantuję- przerwał jej- że wszystko jest pod kontrolą, Livia
wróci i zacznie jej pilnować. Nie musiałaś się tak wychylać, została bez nadzoru
-Skąd mogłam wiedzieć, że Matt wyjedzie w tym samym czasie?
-Gdybyś czasami konsultowała z nim to co robisz…
-Nie musze mu się z niczego tłumaczyć! Nie musi wszystkiego
wiedzieć. Wystarczy, że Ty wiesz wystarczająco
-Cóż, myślę, że gdybym nie miał odpowiednich informacji
nasza współpraca raczej nie przebiegałaby tak, jak dotychczas
-Oczywiście. Musisz wiedzieć wszystko i wszędzie wetkniesz
ten swój nos
-Nie mów, że Ci to przeszkadza
-Powtarzam, nie zapominaj się- na te słowa chłopak
uśmiechnął się jedynie kpiąco, wstał z fotela i zaczął iść w kierunku schodów
-Jeszcze nie skończyliśmy Claw
-Jak najbardziej skończyliśmy, a teraz proszę mi wybaczyć, jestem zmęczony tym
całonocnym śledzeniem więc idę się przespać
-Żądam, żebyś w tej chwili wrócił i…
-Droga pani Assassin, czy chce pani doprowadzić swój plan do
końca? Jeśli tak, to prosiłbym o trochę czasu dla siebie. Mam swoje potrzeby i
uważam, że sen bardzo mi się przyda, w innym wypadku podczas śledzenia któregoś
z nich mógłbym nagle, ze zmęczenia przypadkiem
stać się ponownie człowiekiem. I co wtedy? Cóż Dracon raczej nic by mi nie
zrobił…może najwyżej lekko poturbował, jeżeli zorientowałby się, że go śledzę,
ale Alea…
-Zejdź mi z oczu- powiedziała groźnie, na co Claw uśmiechnął
się szeroko wchodząc na górę
-Cholerny Salarin- warknęła pod nosem kobieta- Z nimi zawsze
są tylko problemy
a weee, panna! jestem do przodu o 2 notki, jaram się nowymi i nie wiem jak komentować starsze XDDD
OdpowiedzUsuńpodoba mi się. Claw nawet dla mnie swego czasu był zaskoczeniem :D
Opis śpiącego Dracona najlepszy na świecie*.*
OdpowiedzUsuńw ogóle poranek, kiedy Alea wychodzi a Draco się budzi... genialne no
bardzo ciekawi mnie postać pani Assassin i Claw.. CHCĘ JAK NAJSZYBCIEJ WIEDZIEĆ CO BĘDZIE DALEJ!
więc pisz pan mi to natychmiast ;*
//MadziuchazHeffallumpów:)
nie wiem co napisać, wszystkie pozytywne epitety mnie już nużą. napisz, chodź raz, coś błędnego, brzydkiego, zrób choć jeden mały błąd ortograficzny! ;)
OdpowiedzUsuńdobre to jest, kurcze, no. dobre.
/tosinka
Opis przecudny! Bardzo działa na zmysły, jakby się oglądało tę scenę. Simply magic
OdpowiedzUsuńśpiący Dracon, ahhh.... poza tym strasznie ciekawi mnie co knuje Assassin
OdpowiedzUsuń