środa, 12 września 2012

19."A.M."


Leniwie uniosła powieki, w pokoju panował półmrok, gdzieniegdzie promienie słońca padały na ściany, czy na podłogę. Chciała się podnieść, ale zakręciło się w jej głowie, więc ponownie opadła na poduszkę. Coś w jej głowie huczało, miała wrażenie, że przez jej skronie coś się przewierca. Westchnęła głęboko i zamknęła oczy, czekając, aż wszystko w jej wnętrzu wróci na swoje miejsce. Po paru chwilach zaczęła rozglądać się po pokoju. Na jasnozielonych ścianach wisiało kilka ramek, nie potrafiła dostrzec ich zawartości, bo przedmioty jeszcze przed nią wirowały. Na wprost niej stała duża komoda z ciemnego drewna ze złotymi zdobionymi uchwytami, piętrzyły się na niej stosy książek, teczek i segregatorów. Pod ścianą po lewej stronie była duża, ciemna szafa z lustrem na środkowych drzwiach. Nie miała na sobie żadnych śladów użytkowania, idealna, niezniszczona. Zobaczyła kątem oka ruch obok niej. Przekręciła się na bok i spojrzała na śpiącego Dracona. Oddychał powoli, spokojnie. Był taki niewinny i bezbronny, w niczym nie przypominał swojej własnej wersji sprzed kilku godzin. Usta lekko wykrzywiały się w uśmiechu. Wszystko dobrze? Na policzku dostrzegła zanikające już odgniecenia od poduszki, na czoło opadały jasne kosmyki, kilka prawie wchodziło do oczu, więc odruchowo, bardzo delikatnie je odgarnęła. Mimo tego, że spał wciąż wyglądał na zmęczonego. Na bladej twarzy były wyraźne, sine worki pod oczami. Coś go niszczy. Ukrywał coś, ukrywał koszmar swojej przeszłości. Był młody, a przeszedł za dużo. Ciągły strach o bliskich, konieczność posłuszeństwa, przymus do robienia takich rzeczy, o których jako dziecko nie powinien nawet myśleć. Opierał głowę na lewej ręce. Na jego przedramieniu dostrzegła dziwną bliznę. Nie była w stanie określić jej kształtu czy wielkości, bo widziała zaledwie jej mały fragment. Odwróciła głowę w stronę stojącego przy łóżku stolika. Ciemnowłosa dziewczyna wciąż wesoło na nią patrzyła, teraz dostrzegła niesamowicie ciepły, brązowy odcień jej oczu. Na dłoni, którą trzymała  przy twarzy dostrzegła srebrną obrączkę, taką samą miał Dracon. To ona. Powoli, po cichu podniosła się z łóżka. Przeszła kilka kroków, potykając się o dywan  i musiała przytrzymać się stojącego obok biurka, gdyż znowu zaczęło kręcić się jej w głowie. Na krześle wisiały jej ubrania, zdjęła je z niego i udała się w kierunku łazienki, by doprowadzić się do porządku. Rozejrzała się  po pomieszczeniu. Nawet w łazience panował nieskazitelny porządek. Rozebrała się i weszła do wanny, napuszczając do niej lodowatą wodę, by się otrzeźwić. Siedziała w niej trzęsąc się z zimna i rozmyślała o tym, co działo się wcześniej. Analizowała to, co robili, kilka rzeczy umknęło jej  z pamięci, ale kto by zaprzątał sobie nimi głowę. Powoli przypominała sobie wszystko. Park, zupełną ignorancję jej osoby, klub, ulica, pocałunek jeden…drugi. Co robisz? Nie powinna się tak zachowywać, w końcu miała Matta, Dracon być może tez kogoś miał. Ale ich tam nie było.  Wyszła z wanny i dokładnie wytarła się ręcznikiem wiszącym na suszarce. Ubrała się i spojrzała w lustro. Gdzieś na jej twarzy zostały resztki tuszu i kredki, miała przekrwione oczy, nieumalowana twarz była przerażająco blada. Potargane i lekko pokręcone włosy opadały na czoło i policzki. Wciąż wyglądała dobrze, wciąż była piękna. Przeczesała włosy palcami i wyszła z łazienki kierując się do kuchni. Podeszła do blatu, podniosła kubek w którym znajdowała się kawa, którą musiał wcześniej zrobić sobie Draco. Upiła łyk i wykrzywiła się z obrzydzeniem, wylała zawartość kubka do zlewu. Wstawiła wodę i zaczęła przeszukiwać zawartość szafek by znaleźć coś, co nadawałoby się do wypicia. Wyjęła też drugi kubek. Usiadła wpatrując się w parę wydobywającą się z czajnika. Obserwowała jakie przybiera kształty, gdzie znika. We wszystkim potrafiła odnaleźć coś fascynującego. Zalała oba kubki wrzącą wodą, jeden z nich postawiła na stoliku, z drugim podeszła do szafki, by osłodzić zawartość. Usiadła na blacie i wzrokiem omiotła wnętrze kuchni. Ciepłe pomarańczowe ściany raziły ją w oczy, ukojeniem były białe, klasyczne, proste meble. Nic nadzwyczajnego, prawie standardowe wyposażenie, w którym jednak można było wyczuć jakieś uczucia. Kuchnia zawsze była sercem domu, tutaj jednak to się nie sprawdzało. Nie było tu ciepła. Pomieszczenie było zimne, jak płytki leżące na podłodze. Zsunęła się na ziemię i podrzucając w ręku jabłko wyszła do przedpokoju. Ubierała się najciszej jak mogła i delikatnie zamykając za sobą drzwi wyszła na zewnątrz. Stanęła na środku chodnika i odetchnęła głośno, łapiąc jak najwięcej powietrza w płuca, jakby ten wdech miałby być ostatnim. Usiłowała sobie przypomnieć jaką drogą szli, by się tutaj znaleźć. Nie wiedziała gdzie jest, ale zaczęła iść gdzieś przed siebie, mając nadzieję, że zobaczy coś, co chociaż trochę ja naprowadzi na właściwy kierunek. 

Dracon przeciągnął się na łóżku, nie otwierając oczu podniósł się do pozycji siedzącej w której zastygnął na kilka minut. Przetarł zaspane oczy ręką i podrapał się po nieogolonym policzku. Mimo tego, że spał dosyć krótko czuł się wyjątkowo dobrze. Tej nocy nie męczyły go koszmary, spał spokojnie, jakby obok niego był ktoś, kto odgania złe uroki. Obok? Odwrócił głowę, by spojrzeć na dziewczynę, która powinna tam jeszcze być. Z ogromnym rozczarowaniem zobaczył,  że miejsce przy nim jest puste. Usiłował wsłuchać się, by sprawdzić czy z jego mieszkania nie dobiegają żadne dźwięki, świadczące o tym, że Alea jeszcze tam jest. Zastanawiał się nad minionymi wydarzeniami. Nie wiedział, co nią kierowało. Oczywiście, była pijana, właściwie on też, ale sprawiała wrażenie, że wiedziała co robi. To w jaki sposób wypowiadała każde słowo, idealnie przemyślane, zupełnie nie pasujące do jej stanu. Ponownie widział, jak prowokowała go spojrzeniem,  jak uwodzicielsko przygryzała wargi, jak mimo chwiejnego kroku poruszała się z gracją. Słyszał, jak przyciszała głos, by przysunął się bliżej niej, jak intonowała każde słowo, jak śmiech zamierał na jej ustach gdy mierzył ją wzrokiem. Jakby dokładnie to wszystko zaplanowała, ale to nie było możliwe. To on decyduje co i kiedy się wydarzy, ona może jedynie myśleć, że cokolwiek zależy od niej. Czego właściwie od niej chciał? Sam do końca nie wiedział, wiedział, że jest mu potrzebna, po prostu. Wstał z łóżka i rozejrzał się po pokoju, ale nic się tam nie zmieniło. Zajrzał do łazienki, gdzie jedynie ręcznik wisiał w innym miejscu, podszedł do umywalki i zobaczył, że na półce pod lustrem leży mała srebrna obrączka, odruchowo spojrzał na swoją dłoń, ale jego wciąż była na miejscu. Dopiero gdy wziął ją do ręki spostrzegł jaka jest mała, należała niewątpliwie do kobiety o bardzo szczupłych dłoniach. Była bardzo prosta, klasyczna bez żadnych udziwnień, pod spodem jednak miała wygrawerowane dwie literki „ A.M.Uśmiechnął się do swojego odbicia i zastanawiając się, kiedy właścicielka zorientuje się, że coś zgubiła, wyszedł do kuchni. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że szedł dokładnie po krokach dziewczyny. Zobaczył na stoliku kubek, którego z całą pewnością tam nie kładł. Podszedł bliżej, złapał go i upił łyk kawy, która jak się okazało była jeszcze ciepła.- Musiała niedawno wyjść. – pomyślał. Wziął głęboki oddech i usiadł przy oknie, przypominając sobie rozmowę sprzed kilku godzin
-Nic nie czujesz prawda? – spytała, a właściwie stwierdziła dziewczyna
-Czuję coś, czego nie chcę
-To nie jest miłe?
-Wręcz potworne
-Chciałbyś zapomnieć?
-Tak…ale to nie jest możliwe
-Wszystko jest możliwe, jeśli w to uwierzysz
-Problem w tym, Lea, że je już w nic nie wierzę
Tak właśnie było, nie wierzył w nic. Najpierw stracił wiarę po wydarzeniach podczas wojny. To, co działo się w Hogwarcie, to, co musiał przejść jako nastoletni chłopiec było koszmarem. Wszystko go przerosło, ale nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej. Tak młoda psychika nie mogła pozostać nienaruszona. To właśnie dlatego chciał odciąć się od tego wszystkiego. Zamieszkał w Londynie, w zupełnie mugolskiej dzielnicy. Odciął się od magii. Jego różdżka leżała gdzieś w pudełku na dnie szafy, przykryta ogromem ubrań i kartonów. Nie chciał jej ze sobą zabierać, ale rodzice wymusili to na nim, nie chcieli, by był bezbronny, nigdy nie wiadomo kiedy ona mu się jeszcze przyda. Jedynie pierścień Malfoyów nosił zawsze. Właściwie nie było takiej potrzeby, bo nikt ich nie znał  W tym świecie nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, kim była rodzina Malfoyów. Jednak był zbyt związany ze swoją rodziną by go zdjąć. On przypominał mu o tym,  że musi być silny, zawsze. Nie było możliwości, by się poddał, by stracił poczucie własnej wartości. Był Malfoyem z krwi i kości, a bycie Malfoyem do czegoś zobowiązuje. A może właśnie to była ta rzecz w którą wierzy? Przez ostatni czas twierdził, że nie wierzy w miłość, bo stracił ją, gdy Leaila zginęła. Nie pomyślał jednak o tym, że może wierzyć w inny rodzaj miłości. Ten który czuł do rodziców, a oni do niego. Nie było możliwości, by tę miłość sobie okazywali, ale wiedzieli o niej. Robili wszystko, by się ratować, nie zważając  na konsekwencję. Jego matka okłamała najpotężniejszą, najgroźniejszą i najbardziej pozbawioną uczuć istotę, by go uratować. Jego ojciec sprzeciwiał się, błagał by zmieniał swoje decyzje, by chronić go jak najdłużej. A on…a on, by ich uratować, by nie dopuścić do ich śmierci musiał wykonać najtrudniejszą misję. Musiał zrobić coś koszmarnego, by tylko ich ochronić. Byt jego rodziny zależał w tamtej chwili od niego. Czy coś takiego mogłaby zrobić osoba która nic nie czuje? Czy ktoś, kto niemiałby uczuć przeszedłby tak wiele, nie poddając się? Nikt, nawet oni sami nie zdawali sobie sprawy z tego, jak ogromna łączy ich więź. Jeśli w to uwierzysz…

Staruszka siedziała sztywno na czarnej, skórzanej kanapie. Popijała herbatę z bogato zdobionej filiżanki i co chwila nerwowo zerkała na drzwi wejściowe. Usłyszała drapanie w drewno i ciche poszczekiwanie. Powoli odstawiła filiżankę na szklanym stoliku i poszła, by wpuścić przybysza. Wielki pies wbiegł do środka, zostawiając na jasnym dywanie ślady, po zabłoconych łapach, na co kobieta skrzywiła się z obrzydzeniem, lecz jednym ruchem pozbyła się problemu.
-Tyle razy mówiłam, że masz tutaj uważać!- powiedziała niezadowolona, siadając ponownie na kanapie. Pies, leżący obok jedynie łypnął na nią spode łba  i zupełnie niczym się nie przejmując leżał dalej na podłodze.
-Oczekujesz jakiejś prośby albo zachęty? Ile jeszcze mam czekać Claw? – warknęła zniecierpliwiona. Po chwili pies wstał a zamiast niego, pojawiła się sylwetka wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny, o jasnych, długich włosach. Patrzył na nią wściekłymi, ciemnoniebieskimi oczyma
-Może trochę grzeczniej? – spytał siadając na fotelu
-Zaczniesz mówić? – zapytała zupełnie ignorując jego uwagę
-Nigdy nie byłaś zbyt cierpliwa
-Nie zapominaj się
-Och...proszę wybaczyć. Nigdy nie była pani zbyt cierpliwa- odparł z kpiną w głosie, na co kobieta jedynie zmierzyła go lodowatym spojrzeniem
-Śledziłem ich, jak mi kaz…jak mi pani kazała
-Byłam w stanie się zorientować, biorąc pod uwagę, że nie wróciłeś na noc
-Nie muszę zawsze wracać
-Jak dla mnie, możesz wcale tu nie mieszkać. Pozwalam Ci tu przebywać tylko dlatego, że jedynie Ty jesteś w stanie mi pomóc
-Doprawdy?
-Tylko Ty się zgodziłeś
-Bo w tej jednej sprawie się zgadzamy, ale nie robię tego dla pani
-Oczywiście…Co się działo?
-Najpierw wcale ze sobą nie rozmawiali, nie szli obok siebie. Nie wiem co się działo w klubie, ale kiedy wyszła, on poszedł za nią...
-Gdzie poszli? – przerwała mu
-Zaraz do tego dojdę, najpierw kręcili się bez celu między blokami, rozmawiali. – widząc naglące spojrzenie staruszki dodał- O niczym ważnym, zwykłe rozmowy pijanych ludzi, żadnych szczegółów, potem poszli do niego, wyszła dopiero koło 9.  Kobieta wstała i zaczęła nerwowo chodzić po salonie, stukając butami o podłogę.
-Jest coraz gorzej- mruczała pod nosem- Livia przestała się starać
-Robi co może. Alea nie poszłaby do niego, gdyby Livia przy niej była
-Ta głupia dziewucha by jej nie posłuchała, zawsze robi to co jej się podoba, zaczynam się poważnie zastanawiać, czy ona na pewno nie…
-Gwarantuję- przerwał jej- że wszystko jest pod kontrolą, Livia wróci i zacznie jej pilnować. Nie musiałaś się tak wychylać, została bez nadzoru
-Skąd mogłam wiedzieć, że Matt wyjedzie w tym samym czasie?
-Gdybyś czasami konsultowała z nim to co robisz…
-Nie musze mu się z niczego tłumaczyć! Nie musi wszystkiego wiedzieć. Wystarczy, że Ty wiesz wystarczająco
-Cóż, myślę, że gdybym nie miał odpowiednich informacji nasza współpraca raczej nie przebiegałaby tak, jak dotychczas
-Oczywiście. Musisz wiedzieć wszystko i wszędzie wetkniesz ten swój nos
-Nie mów, że Ci to przeszkadza
-Powtarzam, nie zapominaj się- na te słowa chłopak uśmiechnął się jedynie kpiąco, wstał z fotela i zaczął iść w kierunku schodów
-Jeszcze nie skończyliśmy Claw
-Jak najbardziej skończyliśmy, a  teraz proszę mi wybaczyć, jestem zmęczony tym całonocnym śledzeniem więc idę się przespać
-Żądam, żebyś w tej chwili wrócił i…
-Droga pani Assassin, czy chce pani doprowadzić swój plan do końca? Jeśli tak, to prosiłbym o trochę czasu dla siebie. Mam swoje potrzeby i uważam, że sen bardzo mi się przyda, w innym wypadku podczas śledzenia któregoś z nich mógłbym nagle, ze zmęczenia przypadkiem stać się ponownie człowiekiem. I co wtedy? Cóż Dracon raczej nic by mi nie zrobił…może najwyżej lekko poturbował, jeżeli zorientowałby się, że go śledzę, ale Alea…
-Zejdź mi z oczu- powiedziała groźnie, na co Claw uśmiechnął się szeroko wchodząc na górę
-Cholerny Salarin- warknęła pod nosem kobieta- Z nimi zawsze są tylko problemy

5 komentarzy:

  1. a weee, panna! jestem do przodu o 2 notki, jaram się nowymi i nie wiem jak komentować starsze XDDD
    podoba mi się. Claw nawet dla mnie swego czasu był zaskoczeniem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis śpiącego Dracona najlepszy na świecie*.*

    w ogóle poranek, kiedy Alea wychodzi a Draco się budzi... genialne no

    bardzo ciekawi mnie postać pani Assassin i Claw.. CHCĘ JAK NAJSZYBCIEJ WIEDZIEĆ CO BĘDZIE DALEJ!
    więc pisz pan mi to natychmiast ;*

    //MadziuchazHeffallumpów:)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem co napisać, wszystkie pozytywne epitety mnie już nużą. napisz, chodź raz, coś błędnego, brzydkiego, zrób choć jeden mały błąd ortograficzny! ;)

    dobre to jest, kurcze, no. dobre.

    /tosinka

    OdpowiedzUsuń
  4. Opis przecudny! Bardzo działa na zmysły, jakby się oglądało tę scenę. Simply magic

    OdpowiedzUsuń
  5. śpiący Dracon, ahhh.... poza tym strasznie ciekawi mnie co knuje Assassin

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy