czwartek, 11 lipca 2013

39. Friend

Draco chodził nerwowo po całym mieszkaniu, ciągle coś przekładał, chował do szafy, czegoś szukał, wyjmował, chował do torby, bo po chwili wyrzucić na ziemię, podnieść, schować do szafy i zacząć cały maraton od nowa. Kiedy zamknął torbę, zaczął chodzić w kółko po kuchni, mrucząc pod nosem, prawdopodobnie sprawdzając, czy wszystko ze sobą zabrał. Alea siedziała na kuchennym blacie, popijając zimną już kawę, ukrywając rozbawienie zachowaniem blondyna. Podążała za nim wzrokiem, lekko unosząc kąciki ust.
-Możesz przestać? Robi mi się niedobrze, kiedy na ciebie patrzę- powiedziała cicho, ponownie upijając napój. Draco jedynie zatrzymał na niej przez chwilę swój wzrok, po czym kontynuował chodzenie po pomieszczeniu. - Draco przestań. - powiedziała stanowczo, stając przed nim.- To tylko kilka dni, poradzę sobie.
-Czy ty nic nie rozumiesz? Ktoś znowu nas atakuje, Ann jest w naprawdę ciężkim stanie, to nie był normalny  urok, w świętym Mungu nadal nie wiedzą co to było
-Ale jest już lepiej, dochodzi do siebie, powoli, ale liczy się poprawa, jeśli tylko to cię martwi...
-Na brodę Merlina, ty kompletnie nie rozumiesz o co mi chodzi! Ktoś tutaj jest, atakuje nas dziwną magią, poluje na ciebie, a ja nie mogę z tym nic zrobić, bo nie może mnie tu teraz być!- powiedział głośnym tonem, mierząc ją lodowatym wzrokiem.
-To nie twoja wina- odparła spokojnie, ignorując zdenerwowanie stojącego przed nią chłopaka. - Twoi rodzice cię teraz potrzebują, sam mówiłeś, że nie wzywają cię, jeśli to nic ważnego, tym bardziej, że zaznaczyli, że będziesz potrzebny przez kilka dni.
-Nie rozumiem czemu nie chcesz iść ze mną.
-Myślę, że będę tam tylko przeszkadzać. Masz swoje życie Draco, masz swoją rodzinę, która cię potrzebuje. Ja sobie poradzę.- powiedziała z lekkim uśmiechem, który powiększył się, kiedy poczuła, jak blondyn przyciąga ją do siebie, opierając policzek na czubku jej głowy.
-Masz się nigdzie nie ruszać sama, jasne? Nikogo tu nie wpuszczaj, nie chodź opuszczonymi ulicami...
-...nie rozmawiaj z nieznajomymi i nie bierz cukierków od obcych. Draco, przypominam, że nie mam czterech lat, a dwadzieścia dwa, umiem o siebie zadbać.
-Po prostu nie chcę, żeby pod moją nieobecność ktoś cię zabił.
-Rozumiem, wolisz na to popatrzeć
-Tak, ewentualnie sam to zrobię, kiedy rozbijesz ostatni kubek w tym domu- powiedział karcącym tonem
-Przecież mówiłam, że to był wypadek- powiedziała pod nosem Alea, odsuwając się od niego i siadając na krześle. Podciągnęła nogi do góry tak, że opierała swoją brodę na kolanach.
-Te wypadki są coraz częściej. Musisz starać się panować nad swoją mocą, bo możesz coś komuś zrobić.
-Nie chcę nikogo skrzywdzić- powiedziała cicho, opuszczają wzrok na podłogę, jak mała, zawstydzona dziewczynka.
-Wiem Alea. Po prostu twoja moc może być większa, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, jeszcze jej nie znasz, nie umiesz jej kontrolować, wiem, że świadomie nic byś nikomu nie zrobiła. Po prostu musisz starać się kontrolować swoje emocje.
-Robię co mogę- powiedziała cicho.
-Widzę i jestem naprawdę wdzięczny, że zaprzestałaś w podpalaniu wszystkiego- odpowiedział z cynicznym uśmiechem, po czym podszedł do dziewczyny, nachylił się nad nią i lekko podniósł jej podbródek do góry.- Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego.
-Obiecuję Draco- uśmiechnęła się lekko, kiedy odsunął się od niej i wziął do ręki czarną torbę. Po chwili zniknął z mieszkania, czemu towarzyszył charakterystyczny dźwięk. Alea podniosła się z krzesła, wypuszczając głośno powietrze. Odgarnęła włosy z twarzy i powoli skierowała się w stronę sypialni. Zdjęła z siebie za dużą koszulkę Dracona, by po chwili ubrać się w naszykowaną wcześniej czarną sukienkę. Znowu wróciła do noszenia czarnych rzeczy. Tak jakby przechodziła żałobę po stracie brata od nowa. Chociaż to wszystko miało miejsce siedem lat temu, czuła, że powinna tak zrobić. To było coś w rodzaju wewnętrznego przymusu. Opadła ciężko na krzesło i zgarnęła ze stolika leżące na nim kolczyki. Odwróciła się w stronę lustra, zastanawiając się, po co tak właściwie to wszystko. Tak jak przewidział Draco, jej załamanie przeszło szybko, chociaż ślad po nim nadal w niej został. Została w niej ta niepewność. To pytanie " co dalej?". Nie wiedziała. Zupełnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Gdzieś blisko jest osoba, która chce jej zaszkodzić. Jej, oraz jej znajomym. Była na siebie zła, bo ściągała na nich niebezpieczeństwo, ale też nie potrafiła odejść. Draco, Marlene, Helena, Annabell, tylko ich miała. Chociaż coś się stało. Odkąd Mauro odszedł. To było kilkanaście dni temu, ale nadal jest w tym coś dziwnego. Draco zbywał ją, mówiąc, że Mauro zawsze robił to, co chciał, pod wpływem impulsu. Marlene uparcie mówiła, że nic nie wie. Kiedy ostatnio była u niej w domu, widziała, jak ciężko jest blondynce. Starała się pokazać, że sobie radzi, ale gdzieś w środku i ją to bolało. Tak, ona i Mauro mieli coś do zrobienia, mieli po prostu odwalić swoją robotę, ale gdzieś w tym wszystkim zbliżyli się do siebie. Realizowali swoje zadanie, ale stali się sobie niesamowicie bliscy. Nic więc dziwnego, ze kiedy brunet odszedł, Marlene nie potrafiła sobie z tym poradzić. Chociaż wiedziała, że zrobił do poniekąd dla niej, by chociaż jedno z nich mogło funkcjonować normalnie, miała mu  za złe sposób, w jaki to zrobił. Czy nie mogli po prostu porozmawiać? Myślała, że po tamtej nocy w klubie, po prostu wróci do domu, wszystko na spokojnie wyjaśni i odejdzie. Ale nie wrócił. Nie zabrał ze sobą swoich rzeczy. Nic. Jakby zapadł się pod ziemię. Pozostało tylko pytanie, czy wróci. Alea powoli podniosła się z krzesła i stanęła w progu, obrzucając pokój ostatnim spojrzeniem. Wszystko w idealnym, niemal sterylnym porządku. Jedynie koszulka, którą rzuciła na podłogę psuła cały efekt.
-Selegah- szepnęła, podnosząc rękę do góry. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy ubranie znalazło się w jej dłoni. Wbrew temu, co mówił Dracon, radziła sobie coraz lepiej. Przypominała sobie coraz więcej zaklęć, ale wiedziała, że nie powinna tego mówić. To był ten rodzaj magii, której on nie znał. Nie powinien wiedzieć o niej zbyt dużo. Wzięła do siebie słowa Mauro. Postanowiła, że nie będzie ufać nikomu do końca. Swoje zdolności postanowiła zachować dla siebie, w razie, jakby ktoś miał obrócić się przeciwko niej. Po wrzuceniu koszulki do pralki, podeszła do drzwi, gdzie ubrała swoje czarne buty na obcasie i płaszcz tego samego koloru. Wyszła z mieszkania, zamykając drzwi na klucz i wrzucając je do torebki. Tak, obiecała Draco, że nie będzie chodzić nigdzie sama, ale nie byłaby sobą, gdyby go posłuchała. Postanowiła udać się do mieszkania, które dzieliła z Livią. Dawno tam nie była, więc postanowiła wpaść i zabrać trochę swoich rzeczy, które zostawiłaby u Dracona. Można powiedzieć, że w jego mieszkaniu była częściej niż w swoim, chociaż nie czuła się w nim do końca komfortowo. Wciąż nie było jej. Szła powoli ulicami Londynu, korzystała ze słońca, które przyjemnie padało na jej twarz. Szła zupełnie mechanicznie, nie zastanawiała się w którą stronę idzie. Przebudziła się dopiero wtedy, kiedy stała pośrodku parku, w którym zatrzymywała się, wracając z uczelni. Usiadła na chwilę na ławce, kiedy zorientowała się, że przez to, czeka ją dwa razy dłuższa droga. Nie przeszkadzało jej to, lubiła chodzić na samotne spacery, a ostatnio nie miała ku temu okazji. Ktoś ciągle bał się o jej bezpieczeństwo i zabraniał samodzielnego wychodzenia, co doprowadzało ją do szału. Oparła się o ławkę i spod pół przymkniętych powiek obserwowała to, co dzieje się w parku. Dzieci bawiły się na placu zabaw obok niej, ich matki siedziały na ławkach, korzystając z chwili spokoju rozmawiały o tym, co się u nich dzieje. O tym jak ostatnio ubrała się szefowa którejś z nich, o tym jak teściowa innej skrytykowała jej kuchnię, jak jakieś dziecko wrzuciło piłkę na ich podwórko, co można ugotować na obiad. Alea zazdrościła im tej normalności. Jeszcze kilka miesięcy temu, siedziałaby tu z Mattem, rozmawiali by o tym co będą robić następnego dnia, kiedy muszą iśc na bankiet organizowany w pracy chłopaka, kiedy odwiedzą ich rodziców. Na wspomnienie o nim, coś zakuło ją  w sercu. Tęskniła za nim. Dopiero teraz to zrozumiała. Wśród tych wszystkich ludzi, on był jedyną osobą, która do niczego jej nie zmuszała. Cierpliwie czekał na to, że sama coś sobie przypomni, a ona traktowała go tak strasznie. Usiłowała odpędzić od siebie te myśli. W końcu Matt ją okłamywał. Był częścią tego przedstawienia, które ktoś jej zorganizował. Czemu jednak Alea wiedziała, że jego uczucia są szczere? Czemu po prostu wiedziała, że może mu zaufać? Może on też jest zwykłą marionetką? Może za tym wszystkim kryje się coś więcej, niż początkowo sądziła. Podniosła powoli powieki, dyskretnie się rozglądając. Wśród ogromu biegających w kółko głów dostrzegła tą jedną. Włosy, w kolorze ciemnego blondu były targane przez lekki wiatr, który zerwał się chwilę wcześniej. Miał na sobie ciemne spodnie i szarą kurtkę. Miał nie wzbudzać zainteresowania, nie przyciągać wzroku. Siedział po drugiej stronie placu. Miał zamknięte oczy, jakby nie zwracał na nic uwagi.  Ręce splecione z tyłu głowy, dodawały nonszalancji jego sylwetce. Już go kiedyś widziała, była tego pewna. Nie wie tylko, w którym z jej żyć się pojawił. Otworzył oczy, jakby czując, że ktoś go obserwuje. Zaczął się powoli rozglądać po parku, szukając właściciela palącego spojrzenia, aż w końcu ich oczy się spotkały.Alea mogłaby przysiądź, że usłyszała, jak jego serce zaczęło bić szybciej, jakby się czegoś przestraszył. Jednak jego twarz nie zdradzała niczego. Surowy wzrok, widoczny nawet z odległości, zupełnie poważna twarz, usta lekko zaciśnięte. Alea uśmiechnęła się lekko, bardzo subtelnie, wiedziała, że to zobaczy. Uśmiech pogłębił się, kiedy zobaczyła wahanie, na jego twarzy. Kim jest ten młody mężczyzna i czemu od dłuższego czasu nie może się uwolnić od jego widoku?  Cały czas czuje jego obecność przy sobie i co dziwne, nie czuje się z tym źle. Jakby jego obecność była zapewnieniem bezpieczeństwa. Przeniosła wzrok z jego sylwetki na coś za nim. Jej twarz stała się nagle zupełnie bezbarwna, szczęka i pięści się zacisnęły. Wzięła głęboki oddech, by się uspokoić. Mężczyzna dyskretnie spojrzał za siebie, ale nie zobaczył niczego, co mogło zaniepokoić dziewczynę. Kiedy znowu na nią popatrzył zobaczył, jak pospiesznie idzie w tylko sobie znanym kierunku. Ponownie przymknął powieki, nie ruszając się z miejsca. Gdyby teraz za nią poszedł, to byłoby bardzo podejrzane, biorąc pod uwagę to, że  już zwróciła na niego uwagę. Dziewczyna szła przed siebie na tyle szybko, na ile pozwalały jej wysokie buty. Oddychała miarowo, starając się za wszelką cenę zamknąć swoje myśli. Skupiła się tylko na tym, nie zwracając uwagi na ludzi, których przypadkowo potrącała, musiała jak najszybciej dotrzeć do domu, tam będzie bezpieczna. Zaczęła zwalniać, kiedy zobaczyła znajomą budowę. Znajomy portier stojący w drzwiach, korzystając z ciepłych chwil ukłonił się jej, przepuszczając do środka. Pospiesznie weszła po schodach, odnalazła klusze i niemal wbiegła do mieszkania. Oparła się placami o drzwi i zjechała po nich, powoli wypuszczając powietrze. Odgarnęła z twarzy włosy, zatrzymując dłoń na czubku głowy. Niepewnie rozejrzała  się po pomieszczeniu. Jej zachowanie dla postronnego obserwatora mogłoby wydawać się dziwne. Dopiero kiedy usłyszała, że jedynym źródłem dźwięku w mieszkaniu jest woda, lejąca się z prysznica, nieco się uspokoiła. Niezgrabnie podniosła się z podłogi, zdjęła buty i płaszcz, po czym weszła do kuchni, rzucając na blat torebkę. Do szklanki wlała sok, a po chwili z naczyniem usiadła na parapecie. Usłyszała, jak Livia zakręca wodę. Za kilka minut wyjdzie z łazienki, pójdzie do swojego pokoju, przechodząc obok kuchni. Czy jest szansa, że jej nie zobaczy? Drzwi się otworzyły, usłyszała powolne kroki, blondynka przeszła przez próg kuchni, poprawiła szlafrok, który na sobie miała. Mokre włosy opadały na jej ramiona, wywijając się we wszystkie możliwe strony. Podeszła do lodówki, otworzyła ją, wyjęła jogurt, zamknęła, podeszła do blatu, wzięła łyżeczkę. Po chwili odwróciła się w stronę okna, a to, co trzymała w dłoniach upuściła na podłogę.
-Na litość boską, dziewczyno, chcesz mnie zabić?- spytała, łapiąc się za serce.
-Przepraszam?- odparła, podnosząc brew do góry
-Co tutaj robisz?- zapytała Livia, podnosząc wszystko z ziemi
-Mieszkam, chyba, że coś się zmieniło
-Z tego co mi wiadomo, to nie. Tylko trochę mniej cię widuję? Alea, Draco cię tam głodzi? Koszmarnie schudłaś.- zauważyła blondynka. Fakt, przez ostatnie wydarzenia, Alea wygląda jak cień samej siebie.
-Jakoś tak wyszło- mruknęła pod nosem.- Masz jakieś plany?- spytała, kiedy zauważyła, nerwowe spoglądanie na zegarek wiszący nad drzwiami.
-Co? Nie..to tylko. Matt ma wpaść, ma trochę więcej luzu w pracy, stwierdziliśmy, że dawno się nie widzieliśmy...
-Och...to może wrócę do mieszkania Draco, nie będę wam przeszkadzać...- odparła zmieszana, schodząc z parapetu.
-Od kiedy nie chcesz komuś przeszkadzać? Daj spokój Alea, to twój dom, wiem, że nie jesteśmy teraz jakoś specjalnie blisko, ale przecież możemy posiedzieć i pogadać...Matt się ucieszy. Kiedyś lubiliśmy razem siedzieć.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł, nie wiem co się  u was dzieje, to będzie trochę...niezręczne. - powiedziała, zakładając pasmo włosów za ucho.
-Przestań. Będzie fajnie. Zaufaj mi.- powiedziała cicho, nie zwracając uwagi na to, jak ciemnowłosa wzdrygnęła się na ostatnie słowa.
-W porządku.- odparła po chwili namysłu.- Może faktycznie nie będzie źle. Na te słowa Livia uśmiechnęła się do niej. Dawno nie widziała u niej takiego uśmiechu. Zupełnie szczerego, przyjaznego. Dawno nie widziała takiego uśmiechu u nikogo. Ludzie którymi teraz się otaczała byli bardzo powściągliwi, jeśli chodzi o okazywanie uczuć. Na czele ich stał Dracon, którego mimika mogła równać się z mimiką mumii. Brakowało jej takiego zwykłego uśmiechu, zupełnie bez przyczyny. Nie tego współczującego, dodającego otuchy, czy la zbycia jej. Potrzebowała zwykłego gestu. Mruknęła coś niewyraźnie, kiedy Livia powiedziała, że idzie się przebrać. Zastanawiała się co będzie, kiedy Matt przyjdzie. Jaka będzie jego reakcja? Ucieszy się, czy wręcz przeciwnie? Odwróci się jeszcze w progu i wyjdzie. Co jeśli nie będę potrafili ze sobą rozmawiać? Usłyszała ciche pukanie o drzwi i krzyk Livii z pokoju. Zgodnie z jej poleceniem poszła otworzyć. Wzięła głęboki wdech i uchyliła drzwi, od razu wpuszczając bruneta do środka.
-Nie wiedziałem, że tu będziesz.- powiedział, nie kryjąc zdziwienia
-Tak...właściwie ja też nie wiedziałam.- podrapała się w tył głowy i popatrzyła na niego. Miał trochę dłuższe włosy, mocniejszy zarost. Zdjął czarną kurtkę, zostając tylko w granatowym swetrze. Przejechał dłonią po włosach, burząc swoją fryzurę. Zdjął też okulary i położył je na blacie szafki. Nie przypominał już prawnika, który nigdy nie miał dla niej czasu. Który ciągle siedział w papierach, pijąc kawę w takich ilościach, że cudem jest, iż jego serce jeszcze nie wysiadło. Teraz przypominał jej Matta. Tego, z którym siedziała na łóżku w jej pokoju. Z którym czytała książki, chodziła na spacery. Który zawsze był. Coś sprawiło, że jej serce zabiło mocniej. -Wiesz...-zaczęła niepewnie.- Chciałeś ten dzień spędzić z Livią, nie powinnam wam przeszkadzać. To nie był dobry pomysł, żeby tu przychodzić.- szepnęła, spuszczając wzrok na podłogę. Po chwili poczuła, jak jego ciepła dłoń podnosi jej podbródek.
-To twój dom Alea, a przyjście tu, było bardzo dobrym pomysłem. Czemu myślisz, że jest inaczej?
-Nie powinnam znowu mieszać się w wasze życie, kiedy poukładaliście je sobie beze mnie. - chciała powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał jej trzask drzwi pokoju Livii.
-Cześć Matt, dobrze, że jesteś. Mamy jeszcze dwie godziny do filmu, chodźcie do kuchni, zrobimy coś do jedzenia.- zawołała radośnie. Zachowywała się tak, jakby te kilka miesięcy zupełnie nie miały miejsca. Była taka radosna, beztroska. Co chwila żartowała, mówiła, co dzieje się u ich znajomych, zasypywała zabawnymi historiami. Nie była sobą, albo właśnie teraz zaczynała nią być. Może to przez Aleę zawsze była na uboczu. Może zawsze była w jej cieniu. Może bez niej, zaczynała odkrywać samą siebie. Kimkolwiek była. Przeniosła wzrok na Matta, który wyjmował właśnie popcorn z kuchenki. W nim też było coś innego. Był wypoczęty, pełen życia, szczęśliwy. Czy to obecność Alei zawsze ich tak męczyła? Czy to ona niszczyła ich od środka, a teraz, kiedy jej nie ma, mają szansę na normalne życie? Czy opieka nad nią była takim udręczeniem? Czy było w tym coś jeszcze, w tych wszystkich kłamstwach, na temat jej życia? Kiedy nie była z nimi, nie musieli zaprzątać sobie tym głowy. Nie musieli udawać kogoś, kim nie byli. A teraz...zachowują się tak, jakby jej nie było. Jakby nie istniała. Tylko ukradkowe spojrzenia Matta sprawiały, że wiedziała, iż wciąż pamięta o jej obecności. Nie pamięta dokładnie o czym była ich rozmowa. Nie skupiała się na niej. Starała się analizować ich zachowanie, gesty, ruchy. Szukała czegoś, co mogłoby być podejrzane, dziwne. Nie pamiętała też o czym był film, nie pamiętała, kiedy zrobiło się ciemno, kiedy Livia powiedziała, że idzie się przebrać, bo wylała na siebie sok. Pamięta, kiedy Matt zaczął się podnosić, mówiąc, że powinien już iść. Pamięta, jak powiedziała, że nie wymknie się tak łatwo, bo przecież pamięta, że jutro ma wolne. Pamięta. Tak dziwnie było używać tego słowa. Pamiętała, kiedy film się kończył. Kiedy Livia zasnęła na fotelu. Pamiętała, kiedy popatrzyła na Matta. Pamiętała zieleń jego oczu nawet kiedy je zamknął,  powoli zasypiając. Pamiętała, jak jej powieki zaczęły się robić bardzo ciężkie. Pamiętała, jak silne ramie ją obejmuje. Jak serce znowu zabiło mocniej, kiedy zobaczyła w jego tęczówkach coś, za czym tak bardzo tęskniła. Dobro i ciepło. Bardzo długo nie widziała tego u nikogo. Nawet u Dracona, który się nią opiekował. W jego oczach była troska, zrozumienie, bliskość. Ale nie było tego ciepła, bez którego zamarzała. Pamiętała, jak obudziła się w środku nocy przykryta kocem. Livii nie było na fotelu, co znaczyło, że obudziła się wcześniej i przeniosła do swojego pokoju. Alea podniosła się delikatnie z kanapy, nie chcąc obudzić śpiącego obok Matta. Coś jej mówiło, że musi iść do pokoju, że o czymś zapomniała. Zamknęła za sobą drzwi tak cicho, jak to możliwe. Starała się o nic nie potknąć, co było trudne, biorąc pod uwagę, że jedynym źródłem światła była latarnia na ulicy. Podeszła do swojej szafy, instynktownie sięgając pod stertę ubrań, na jej dnie. Po chwili trzymała w dłoniach książkę. Przyniosła ją razem z resztą, kiedy z Marlene odwiedziły Willmslow. Nie miała okazji przejrzeć  jej całej, bo właśnie wtedy Oni, zaczęli ją odwiedzać. Potem pamięć zaczęła wracać, coś ją zaatakowało, gdzieś jeszcze pojawił się Draco i jeszcze więcej wspomnień. Podeszła do okna, gdzie było jaśniej. Zdjęcia. Pełno zdjęć, które nic jej nie mówiły. Większość przedstawiała ją, stojącą w różnych miejscach. Najczęściej miała na sobie niebieski mundurek szkolny. Na wielu była z wysokim blondynem. Clawtenem. Coś boleśnie ją zakuło, kiedy widziała jego wesołą twarz. Wszystkie zdjęcia, na których byli razem, kończą się z datą 1994, czyli wtedy, kiedy Alea miała 11 lat. Coś mówiło jej, że od tego czasu się z nim nie widziała. Było coś, co sprawiało, że miała do niego o coś żal, nie mogła sobie tylko przypomnieć o co dokładnie chodziło. Wśród kartek znalazła kilka zdjęć, na których byli prawdopodobnie jej znajomi i znajome, jeszcze z poprzedniego życia. Zatrzymała się na zdjęciu, z datą 1998, miała wtedy 15 lat. Trzymała na kolanach małą dziewczynkę. Miała długie, brązowe włosy. Przytulała się do niej z ufnością. Wesołe, czekoladowe oczy patrzyły na wszystko dookoła. Drobną dłonią przejechała po włosach Alei, które wydawały się być dużo jaśniejsze, niż w rzeczywistości były. Rozpoznała w niej Enyę, opiekowała się nią wtedy, w piwnicy szkoły. Musiała być dla niej ważna. Jej oczy wydawały się jej znajome. Przewróciła stronę i musiała złapać się ściany, żeby nie upaść. Na zdjęciu była Enya, trzymana na rękach przez wysokiego bruneta, który niewątpliwie był jej rodziną. Podobieństwo było ogromne, ale to nie do zdjęcie wywołało u niej taką reakcje. Drżącą ręką wyjęła fotografię, na której pojawiły się trzy sylwetki. Jedną z nich był brunet z wcześniejszego zdjęcia, patrzący wesoło w stronę obiektywu, zaraz obok niego pojawił się długowłosy blondyn, mierzwiąc dłonią pokręcone włosy bruneta. Po chwili dołączył do nich zdyszany ciemny blondyn, odgarniający grzywkę z czoła. Mieli nie więcej, niż 17 lat. Blondyn pomachał do kogoś, przywołując go. Przybiegła do nich długowłosa dziewczyna. Początkowo jej nie rozpoznała, bo miała bardzo jasne włosy, nie mogła przypomnieć sobie nikogo, kto miałby taki odcień na swojej głowie. Dopiero kiedy została wzięta na ręce przez bruneta i odwrócona w stronę obiektywu, Alea osunęła się na podłogę. Starała się uspokoić swój oddech, biorąc do ręki kolejne zdjęcie. Jej oczy zaszły łzami. Nie była pewna, czym były spowodowane. Zaskoczeniem, szokiem, radością? Na zdjęciu była ona i Matt. Zdjęcie było zrobione z zaskoczenia, biorąc pod uwagę chwilę, która została ujęta. Alea zatrzasnęła album i schowała go na dno szafy. Wróciła do pokoju i delikatnie położyła się obok chłopaka. Musiała być teraz blisko. To, że Matt znalazł się na tym zdjęciu mogło znaczyć tylko jedno. W jej otoczeniu było więcej osób zajmujących się magią, niż podejrzewała.

Kiedy rano otworzyła oczy, wszystko wydawało się być jakimś chorym snem. Czuła ból w skroniach, spowodowany zbyt dużym natłokiem informacji. Przeciągnęła się, wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia. Odwróciła głowę, czując na sobie czyjś wzrok. 
-Dawno temu wstałeś?- spytała uśmiechniętego bruneta
-Jakieś pół godziny- powiedział lekko zachrypniętym głosem, patrząc na zegarek. Wskazywał kilka minut po dziewiątej. 
-Mogłeś mnie obudzić, pewnie było ci koszmarnie niewygodnie- powiedziała cicho, uciekając wzrokiem.
-Wszystko w porządku Alea...miło było wreszcie obudzić się obok kogoś- odparł z uśmiechem, podnosząc się i masując kark.
-Odkąd zerwaliśmy...
-Nie byłem z nikim- przerwał jej.- To znaczy...czasem z kimś się spotkałem, ale to nie było nic poważnego. A ty? Jak układa ci się z Draco?-zapytał, siląc się na obojętny ton
-Nie jesteśmy razem- powiedziała, patrząc na bruneta, dostrzegła w jego oczach niewielkie, wesołe iskierki, coś podobnego do nadziei. - Jesteśmy zbyt podobni, żeby być razem.
-Ale mieszkasz u niego?
-To...to chyba trochę skomplikowane. On po prostu bardzo mi pomaga, a ja pomagam jemu. Chyba dlatego chcemy się trzymać blisko siebie.- odparła pewnym głosem, chociaż nie wiedziała, czy starała się przekonać jego, czy siebie, oraz czemu właściwie mu się tłumaczy.
-Wiesz, jakbyś chciała spotkać się, pogadać, zawsze możesz zadzwonić.- Mówiąc to wstał i powoli udał się w stronę korytarza. -Muszę jechać, napisał szef, żebym wpadł na chwilę do kancelarii, a muszę się chyba jakoś ogarnąć.- dodał widząc jej pytający wzrok. 
-Jasne, jedź.- szepnęła tak, że prawdopodobieństwo, że to usłyszał, było znikome. Patrzyła, jak powoli się ubiera, jakby chciał zostać tam tak długo, jak się da.
-Przeproś Livie, że nie mogłem zostać dłużej
-Jasne
-Alea...-zwrócił się do niej, chwilę przed zamknięciem drzwi.- Tęsknie za tobą.- z Tymi słowami zszedł po schodach, zostawiając ciemnowłosą z zupełnym bałaganem w głowie. Zupełnie mechanicznie poszła do łazienki, weszła do wanny, potem wysuszyła włosy, poszła do pokoju, żeby się przebrać. Zorientowała się co robi, dopiero kiedy wiatr uderzył ją w twarz, kiedy była już na zewnątrz. Jakiś wewnętrzny głos nakierował ją znowu na park. Ale tym razem poszła do niego z innej strony. Uśmiechnęła się lekko, kiedy zobaczyła burzę ciemnych włosów, którą chłopak usiłuje wygładzić dłonią. Przeszła za ławką, na której siedział, nie zwracając na siebie jego uwagi. Zobaczył ją dopiero wtedy, kiedy usiadła na wolnym miejscu obok niego. Spojrzała na jego twarz, wydawał się być bardzo zaskoczony, ale starał się to ukryć.
-Wolne?- spytała przekręcając lekko głowę
-Tak...jasne. Tak samo jak wszystkie inne ławki.- dyskretnie starał się dać jej do zrozumienia, ze mogła wybrać sobie inne miejsce, ale widząc, jak wygodnie się rozsiada, westchnął zirytowany i miał zamiar się podnieść. Nie chciał po sobie pokazać, jak bardzo nie wie, co ma zrobić
-Wcześniej wydawałeś się być bardziej spragniony kontaktu.- zamarł słysząc jej groźny głos, znał ją, wiedział, że nie może się denerwować, nie teraz, kiedy nad sobą nie panuje. Oparł się o ławkę, nie wiedząc co powiedzieć. Minęło sporo czasu, odkąd nie wiedział co mówić. - Długo się nie widzieliśmy, prawda?- spytała z uprzejmym uśmiechem, takim, jakimi obdarza się starych znajomych, spotkanych po latach, z którymi nie chciało się utrzymywać kontaktu. Popatrzyła na niego. Te same oczy jak na zdjęciu. ta sama, zacięta mina. Praktycznie się nie zmienił, po prostu wydoroślał. Kilka lat zrobiło swoje, ale wciąż miał w sobie urok tego kochanego dzieciaka, jakim był zawsze.- Jeżeli już pofatygowałeś się, żeby mnie znaleźć, to może powiesz co u ciebie Trip?

19 komentarzy:

  1. no totalnie można było by z twojego opowiadania zrobić genialny serial! Oczywiście nie spodziewałam się takiego zakończenia, chcę więcej i więcej. A co do całego rozdziału, jak zwykle świetny, czytało się bez żadnych zgrzytów. Pozdrawiam oraz jak zawszę życzę mnóstwa weny oraz mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się niebawem! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam Twoje opowiadania, mogłabyś pisać świetne książki. Przed samą maturą znalazłam ten blog przez przypadek i... już wpadam tu dość regularnie. Czytam nowe notki i wracam do starych i wcale mi się nie nudzą. Jestem za tym, żebyś pisała więcej, ale wiem jak to jest, jak się robi coś poniekąd na przymus. Zazdroszczę Ci wyobraźni, tych wszystkich wątków, których jest tak dużo, tej tajemniczości, którą świetnie nadajesz opowiadaniu. Czytanie tak wciąga, że nie sposób się oderwać. Ubóstwiam postać samej Aleii. Ona ma coś takiego w sobie... ;)
    Nie mogę się doczekać kolejnego wpisu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Codziennie tu wchodzę i byłam bardzo mile zaskoczona jak ujrzałam nowy rozdział. Jak zwykle nie mam pojęcia skąd bierze się w Twojej głowie tyle wspaniałych pomysłów na to opowiadanie :D Te ciągłe tajemnice, odkrywanie wszystkiego przez Aleę jest takie ekscytujące :D Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam te zawiłości i niejasności w relacjach i całym opowiadaniu. Zawsze, kiedy mam wrażenie, że coś się wyjaśni za niedługo, Ty zaskakujesz kolejnym ciekawym wątkiem. Cudowności.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny rozdział - kolejne zachwyty! :3
    Już na samym początku tutaj widać takie fajne-Draconowe zachowanie. Jak nie może sobie znaleźć miejsca, jak niepokoi go że musi na trochę spuścić Aleę z oczu. A oczywiście Alea jak to Alea musiała wyjść sama od razu jak tylko nadarzyła się okazja :D Tak bardzo w jej stylu!
    Często już teraz brakuje mi słów na jakiś sensowny zachwyt ale naprawdę kocham miłością bezgraniczną Twoje opisy. Tak idealnie oddają uczucia, emocja, wszystko to co dzieje się w głowach bohaterów. Widać, że pani psycholog ma dryg do rozpracowywania ludzkiej psychiki! :D
    Mam wrażenie, że niewiele osób docenia i zauważa jak duży nacisk kładziesz właśnie na podłoże psychiczne wszystkich zachowań, myśli bohaterów. To jest przecież najważniejsze, a piszący zbyt często traktują tę sferę pobieżnie, kompletnie na odwal się. Emocje bohaterów opisywane jednym zdaniem to jakaś tragedia. Na szczęście w Brilliant Avenue jest inaczej.
    Scena kiedy Alea wchodzi do swojego mieszkania jest taka znacząca. Niby wraca do swojego mieszkania, ale czy ono jest jest jeszcze tak naprawdę jej mieszkaniem... czuje się tam obco, nie na miejscu, jakby nie należała do tej przestrzeni. Takie oderwanie od jej ostro poplątanego życia w inną sferę. Wcale się nie dziwię, że Livia była zdziwiona widząc Aleę. Ale znowu - to tak bardzo Alea Style :D
    Mówiłam już, że uwielbiam Aleę? Chyba z X razy, ale co tam :D Jej przemyślenia, to jak to wszystko ogarnia...po prostu świetne. Jeszcze mega mi się podoba, że nie wyjawia nikomu wszystkiego. Takie podejście, które sama też wyznaje, "trust no one" (i na dodatek kojarzy mi się z moim ukochanym X FILES) jest bardzo praktyczne. I bezpieczne.
    Oh, no i Matt! Piękna scena, od razu wyobraziłam sobie jak oglądają razem film, zasypiają...zgadzam się z powyższą opinią że ekranizacja byłaby wspaniała - ale tylko gdybyś miała kontrolę nad wszystkim, żeby było dokładnie tak jak chcesz i nikt tego nie spieprzył.
    Wskazanie na skomplikowane relacje Alei i Dracona - bardzo pro. So complicated. Szczerze to nie ogarniam czemu niektórzy tak płytko ich postrzegają, o że pewnie będą parę i takie tam. No cóż. A wszystko się dopiero okaże :D
    "Tęsknie za tobą" jejku! Autentycznie się rozczuliłam, a rzadko mi się to zdarza przy scenach z ludźmi. To takie kochane, tyle emocji, uczuć zawartych w tych trzech słowach. I to jak oddziałują na ich odbiorcę. Piękne.
    Ah, no i oczywiście idealne zakończenie! :3 W wyobraźni widziałam już zaskoczonego Tripa, który niezbyt wie co powiedzieć i zareagować, i minę Alei - taką bardzo dla niej charakterystyczną.

    Wybacz, że tak chaotycznie komentuje, jak chyba nie potrafię inaczej. W każdym razie - co rozdział to bardziej niesamowity. Tajemnice, niejasności się mnożą - uwielbiam.
    Pure talent! :D

    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Sara się musiała rozpisać, jak zawsze xDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sara po prostu przekazuje mi wszystko co ma na myśli, za co jestem jej ogromnie wdzięczna, ale przecież o tym wie :) Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Rozwalasz kobieto.
    Kompletnie rozwalasz.
    W pozytywnym sensie oczywiście.
    Końcówka mnie normalnie zabiła.
    Jesteś genialna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zupełnie nie kumam połączenia Rona z Pansy, ale może jakoś fajnie to rozwiniesz!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny rozdział, a końcówka miażdży system!

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę powiedzieć, że historia naprawdę wciąga :} Cały czas mnie zaskakujesz, nie mam kompletnie pojęcia, czego się spodziewać, co wzbudza we mnie jeszcze większą ciekawość :] Te wszystkie tajemnice, wspomnienia... niesamowite. Wg mnie masz niesamowity talent pisania w taki nieoczywisty sposób. Taka wyższa szkoła jazdy :D Byłaby wielka szkoda, gdybyś przestała pisać, ale mam nadzieję, że czytelnicy będą tchnąć w Ciebie wystarczająco entuzjazmu i chęci do tworzenia kolejnych rozdziałów :) Naprawdę jesteś niesamowita!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Czytelnicy zdecydowanie napełniają mnie entuzjazmem. Tak bardzo, że już piszę nowy rozdział :)

      Usuń
  11. KrzyszTofikowski16 lipca 2013 16:36

    Wspaniały rozdział!
    Wszystkie dialogi są tak bardzo ludzkie, takie...naturalne i nie wymuszone. To mi się tak najbardziej rzuciło w oczy. Naprawdę potrafisz opisywać ludzkie zachowania i myśli.
    Końcówka rzeczywiście zaskakująca. Nie spodziewałem się, że Alea się do niego odezwie. Chociaż bardzo to do niej pasuje.
    Czuję, że następny rozdział będzie emocjonujący :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś AWESOME.
    Podziwiam Twój umysł i składam pokłony.

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajnie, że zaczęłaś dodawać gify! :D
    Mam nadzieję, że będziesz je doddawać do większości scen :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się, mam kilka ciekawych, ale jeśli Wy znajdziecie coś, co Waszym zdaniem może kiedyś pasować, możecie podesłać, na bank wezmę pod uwagę :)

      Usuń
  14. Umiesz pisać.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy