środa, 17 lipca 2013

40. My sister

-Trip postaw mnie!- pisnęła dziewczyna, kurczowo trzymając się ramion chłopaka, który kręcił się z nią 
w kółko.
-Zapomnij aniołku! - krzyknął chłopak, śmiejąc się na głos, robiąc coraz szybsze obroty i przerzucając ją tak, że wisiała na nim głową w dół. Dziewczyna mimo chwili paniki znowu zaczęła na niego krzyczeć, używając przy tym słów, których ktoś w jej wieku nie powinna nawet słyszeć.
-Odpuść stary, twój aniołek robi się czerwony, nie chcesz chyba czymś oberwać- po schodach zszedł wysoki brunet, jedną ręką poprawił włosy, opadające mu na oczy, a drugą trzymał różdżkę, nad którą unosiła się taca z jedzeniem.
-Psujesz zabawę Chezz- mruknął niezadowolony, odstawiając ją na ziemię,jednocześnie przytrzymując, by przez zawroty głowy nie upadła.
-Tylko ostrzegam, mała sporo potrafi, nawet być nie zauważył, a już byłbyś na dnie jeziora.
-Nie jestem mała.- powiedziała gniewnie dziewczyna, patrząc wyzywająco w górę, zaplatając ręce na piersi.
-Widzisz, to ty ją wkurzyłeś- powiedział z uśmiechem Trip, kładąc się na trawie pod drzewem.
-Znowu męczycie mi siostrę?- spytał długowłosy blondyn, pojawiając się znikąd obok nich. Popatrzył 
z politowaniem na przyjaciół i przygładził włosy na głowie Alei, która pojawiła się obok.- Na Merlina, co on z tobą zrobił? Mama potraktuje nas cruciatusem, jak cię zobaczy, leć się przebrać, no i uczesz się. Wyglądasz jak troll. - pokręcił głową nad jej niebieską sukienką, która była w plamach od trawy. Ich matka zdecydowanie dostałaby szału. Jej dzieci zawsze musiały prezentować się nienagannie, nawet podczas zabawy. Chociaż właściwie tego, na co im pozwalała, nie można było nazwać zabawą. Dlatego tak lubiła, kiedy przyjaciele jej brata się z nią bawili, mogła pozwolić sobie na wszystko, co kończyło się otarciami, siniakami i brudnymi ubraniami.
-Daj spokój Claw, wygląda uroczo. - odparł Trip, śmiejąc się z morderczego spojrzenia, jakie posłała mu dziesięciolatka. Po chwili jednak zniknęła za drzewami, prowadzącymi do domu. -Patrząc na nią, nie mogę dopuścić do siebie myśli, że będzie kiedyś taka jak oni.- westchnął, przymykając oczy.
-Sam nie mogę w to uwierzyć- mruknął pod nosem Claw.- Ale to nieuniknione, już nią manipulują, chociaż jest taka młoda. To, czego ja jej uczę, jest zupełnie sprzeczne z nauką rodziców, ale nie odpuszczę, nie pozwolę im jej zniszczyć.- Dodał pewnym głosem, jakby całkowicie wierząc w prawdziwość tych słów. Kontury jego twarzy zaczęły się rozmazywać, tracić na intensywności. Tak samo jak cała reszta  obrazu. Po chwili nie widziała już zupełnie nic, nawet po kilkukrotnym mrugnięciu powiekami obraz nie wrócił. Zamiast niego, pojawiła się ściana, zupełnie goła ściana, z wyraźnie odznaczającymi się kamiennymi blokami. Usiłowała sobie przypomnieć, czy w jej pokoju ma taką ścianę, ale ku jej zdziwieniu, nic takiego nie znajdowało się ani u niej, ani u Draco, czy Marlene. Serce zaczęło jej mocniej bić, kiedy uświadomiła sobie, że jest w zupełnie obcym miejscu, strach się zwiększył, kiedy usłyszała odgłos kroków i otwierane drzwi. Chciała szybko wstać z łóżka, ale poczuła opór, w postaci niewidocznej ściany, tuż za jego krawędzią.Ktoś rzucił zaklęcie, żeby nie mogła się wydostać. Wcisnęła się w kąt pomieszczenia, nerwowo patrząc na drzwi. Klamka w nich skierowała się ku dołowi, a po chwili kawałek drewna, dający marne poczucie  bezpieczeństwa odszedł od framugi na odległość pozwalającą przejść między nimi. Do pokoju weszły dwie sylwetki, męskie, tylko tyle zdołała zobaczyć w ciemnościach, które panowały.
-Obudziła się- usłyszała cichy, spokojny głos.
-Wreszcie, ile można spać? - mruknął drugi, kryjąc pod zniecierpliwieniem uczucie ulgi. Musiała przymknąć oczy, kiedy podpalili lampy, stojące na komodzie. Jedną z nich postawili na stoliku obok niej.
-Jak się czujesz Alea, głowa bardzo boli?  - spytał jeden z nich, siadając na fotelu, na środku pokoju, patrząc na nią z troską. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że tył jej głowy nieprzyjemnie pulsuje.
-Jeszcze się pytasz kretynie? Logiczne, że boli, skoro dowaliłeś jej zaklęciem.- uniósł się jego towarzysz.
-Nie musiałbym tego robić, gdybyś przestał bawić się w tajnego agenta, który swoją drogą jest kompletnie do dupy.
-Jestem świetnym tajnym agentem Chezz- odparł oburzony, stając za znajomym i uderzając go w tył głowy dłonią.
-Fantastycznym, w końcu każdy tajniak daje się w końcu złapać. Moje gratulacje, możesz pracować 
w biurze ochrony rządu- zakpił, masują bolące miejsce. - Słuchaj Alea, przepraszam za to, ale musiałem coś zrobić, inaczej byłoby groźnie. Ministerstwo raczej nie byłoby zachwycone, gdybyście zaczęli rzucać 
w siebie zaklęciami w środku Londynu. No...i prawdopodobnie ktoś by zginął, a to zdecydowanie nie byłoby zachwycające.
-Tak, jestem przekonany, że twoje przepraszam pomoże. Daj jej jeszcze czekoladki i pewnie zapomni, że omal jej nie zabiłeś.
-Wiesz, czasem bardzo żałuję, że mam cela i że nie chybiłem, rzucając zaklęcie. Widok ciebie, siedzącego 
w tym rogu byłby zdecydowanie przyjemniejszy. Alea, wiem, że się boisz, rozumiem, zostajesz zaatakowana, budzisz się w dziwnym miejscu i okazuje się, że twoi starzy znajomi rzucili na ciebie zaklęcie 
i cię porwali. Cholera, kiedy powiedziałem to na głos, to serio brzmi kiepsko. Dobra, wiem co myślisz, ale nie chcemy cię skrzywdzić, nigdy byśmy cię nie zranili, po prostu musieliśmy coś zrobić, spanikowaliśmy, więc tylko to przyszło nam do głowy. Mam nadzieję, że nie masz nam tego tak bardzo za złe.- skończył, patrząc na nią niepewnie. Dziewczyna obdarzyła go obojętnym spojrzeniem.
-Możecie usunąć tę ścianę, mam klaustrofobię?- zapytała zupełnie bez emocji.
-A jaką mamy pewność, że nie rzucisz w nas avadą?- spytał niepewnie Trip
-Nawet nie mam przy sobie różdżki.
-To nic nie zmienia aniołku, bez niej jesteś jeszcze bardziej groźna.
-Pozbędziecie się jej, czy nie? Czuję się jak zwierze na wystawie sklepowej, brakuje jeszcze orzeszków rzucanych w moją stronę.
-Próbowałem, niestety ściana jest szczelna z obu stron.- odparł z uśmiechem Trip, jednak po chwili wycofał się wgłąb pokoju, widząc niebezpiecznie błyszczące oczy Alei. -Serio chcesz ją wypuścić? -spytał 
z niedowierzaniem, kiedy zobaczył unoszoną w powietrze różdżkę.
-Nie, chcę zrobić taką samą dla ciebie. -powiedział nie patrząc w jego stronę.- Gotowe- powiedział do dziewczyny, wstając z fotela i profilaktycznie cofając się.
-Korzystając z okazji, mogę wysłać sowę, może zdążę, zanim nas zabije, nie chcę tutaj zgnić, chcę mieć normalny pochówek, z kwiatami, o! I niech ktoś koniecznie gra a skrzypcach.
-Od kiedy ty lubisz skrzypce?- spytał Chester, podnosząc brew do góry.
-Nie lubię, ale myślę, że to nadałoby klimatu. Wyobraź to sobie: wszyscy ubrani na czarno, ty rozpaczający nad moją trumną, ktoś musi powstrzymywać cię, od rzucenia się do grobu, a z tyłu piękna skrzypaczka grająca smutną piosenkę, przez którą rozklejasz się jeszcze bardziej.To takie dramatyczne i podniosłe.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że jedyną osobą, która będzie mogła spełnić twoje ostatnie życzenie jestem ja, oraz, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby okazja trafiła się jak najszybciej, jeśli się w tej chwili nie uciszysz?- spytała ciemnowłosa, opierając się głową o ścianę, przymykając oczy.
-No i o tę moc mi chodzi! Chester, zrób coś, zanim ona nas zabije, tylko czeka, żeby nas zabić.
-Nie sądzisz, że to ja tutaj jestem ofiarą? To mnie więzicie.
-Alea...jak już mówiłem...
-Daj spokój Chester. Wiem, że nic mi nie zrobicie. Tylko dlatego jeszcze żyjecie.
-Skąd ta pewność? Może chcemy uśpić twoją czujność.
-Gdybyście chcieli mi coś zrobić, zrobilibyście to dawno temu, nie teraz, kiedy mogę się bronić. - odparła 
z uśmiechem.
-Jesteś zdecydowanie za spokojna jak na porwaną. Chezz, jesteś absolutnie przekonany, że niczego w niej nie uszkodziłeś? Przecież każdy na jej miejscu starałby się uciec przynajmniej trzy razy.
-Normalność, w odniesieniu do mojej osoby to bardzo niedopasowane słowo Trip. Mogę już iść? - spytała podnosząc się z łóżka. - A właściwie, gdzie ja jestem?
-Nie poznajesz?- spytał zdziwiony Chester
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie masz pojęcia, co się ze mną działo, a spotkanie w parku było zupełnie przypadkowe?
-Nie, ale jestem trochę zdziwiony, że nie poznajesz swojego pokoju.
-To mój pokój?- spytała rozglądając się po pomieszczeniu.- Na Merlina, kto mi wybierał meble? - słysząc to, Chester parsknął pod nosem, ale szybko przybrał poważny wyraz twarzy.
-Jeden z kilku, nie mogliśmy cię zabrać do tego zajmowanego ostatnio, bo chronią go zaklęcia. Tutaj spałaś, kiedy byłaś dzieckiem i byłaś zbyt zmęczona, żeby wrócić do siebie z pokoju zabaw.
-Nie nazywaj tej trupiarni pokojem zabaw- mruknął Trip.- To, że była tam szafka z grami, piłka i miotły nie oznacza, że nim był. Zabawniej było na moim strychu.
-Wiesz, myślę, że kultura nakazuje zwracać się przy gospodarzu dosyć przychylnie, jeśli chodzi o jego dom.- powiedziała, chodząc po pokoju i badając jego wnętrze.- Dobra, a tak poważnie, gdzie ja jestem 
i czy da się stąd wyjść?
-Możesz próbować oknem, dołączysz do kilku fajnych osób- mruknął pod nosem Trip. Alea wymijając go, podeszła do wielkiej okiennicy, przysłoniętej przez ciemną firanę. Odsunęła ją, krztusząc się przy okazji znajdującym się na niej kurzem, a po chwili niemal przystawiła nos do szyby, by widzieć cokolwiek 
w ciemnościach.
-Czemu nic tam nie ma?- -spytała, nie mogąc się doszukać żadnego kształtu.
-Jeśli otworze okno, to obiecujesz, że mnie przez nie nie wyrzucisz?- spytał niepewnie Chester.
-Tak, chyba tak. Jak was wyrzucę, nie dowiem się gdzie jestem. - wzruszyła ramionami, patrząc, jak brunet mocuje się z zamknięciem. Widać, że musiał włożyć w to bardzo dużo siły, co świadczyło o tym, że mechanizm nie był używany bardzo długi czas. Podeszła niepewnie, trzymając się jak najdalej od nich i lekko wychylając.
-Nadal nic nie widzę
-Potrafisz jeszcze robić te sztuczki z ogniem?
-Tak, znowu wracamy do traktowania mnie jako zwierzątko na wystawie?
-Tak, jak rzucisz kulą ognia, dostaniesz fistaszka- powiedział z uśmiechem Trip, wychylając się za okno.
-Mogę z niego zrezygnować, jeśli będę mogła rzucić nią w ciebie.- mruknęła ledwo słyszalnie. Po chwili obserwowała, jak kilka centymetrów nad jej dłonią, unosi się niewielki płomień. Uśmiechnęła się pod nosem, zadowolona z efektu, kiedy zwiększał się, zgodnie z jej wolą.
-Rzuć nią przed siebie i obserwuj.- polecił Chester. Z lekkim uśmiechem przyglądał się, jak oczy dziewczyny robią się coraz większe.
-Dobra, kto mi powie ile metrów nad ziemią jesteśmy?
-Właściwie to jesteśmy mniej więcej na trzecim piętrze. Po prostu ta strona jest tuż nad skarpą.
-Kto normalny buduje dom nad przepaścią?
-Spytaj kogoś ze swojej rodziny. Tylko ostrzegam, ten kto go zbudował, jest martwy od około piętnastu wieków.
-Nadal nie mogę się nadziwić, że to nadal stoi i tak dobrze się trzyma- wtrącił Trip
-Chcesz powiedzieć, że zbudowano go w piątym wieku?
-Dokładnie, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile historii jest w tych murach. Zbudowano go na podstawie tego w Camelocie, są niemal identyczne. W sumie nic dziwnego, Merlin dobrze się tam czuł, więc chciał, żeby jego zamek wyglądał podobnie. - popatrzył na Aleę, ale widząc jej zupełną dezorientację, spytał- Ty na prawdę nie masz pojęcia o czym mówię. Nic z tego nie pamiętasz?
- Z tego co mówisz, zupełnie nic. Czemu mnie tu właściwie zabraliście, to znaczy, fajnie, jestem w domu, którego nie pamiętam, ale o co tutaj chodzi, bo wątpię, że po prostu chcieliście, żebym sobie pozwiedzała?
-Myślę, że z wyjaśnieniami musimy poczekać
-Na co?
-Raczej na kogo- powiedział Trip, zamykając okno.- Zaraz powinien być
-Kto? - spytała, stając przed nim, patrząc wyczekująco.- Trip, odpowiedz. Kto to będzie? Czemu mnie tu przyprowadziliście?- dodała, mierząc go groźnym spojrzeniem, a barwa jej tęczówek przybrała bursztynowy odcień.
-Po pierwsze, spokojnie, Alea, głęboki wdech, oddychaj...
-Nie mów mi co mam robić!- krzyknęła, a szyby w oknach niebezpiecznie zadrżały.
-Alea proszę, uspokój się, nie chcesz chyba nikogo skrzywdzić.- usłyszała za sobą spokojny głos Chestera, drżenie szkła ustało, a ona odwróciła się do stojącego za nią bruneta.
-Kto jeszcze tutaj będzie Chester?- spytała cicho, wciąż jednak złowroga błyszcząc tęczówkami.
-Ktoś...ktoś z twojej rodziny chciał się z tobą spotkać, co prawda chciał jeszcze trochę odczekać, ale biorąc pod uwagę okoliczności.
-Kto to jest? Tata? Chester, czy tutaj będzie mój ojciec?
-Nikt nie ma kontaktu z Frollo i Niobe od kilku lat, nie wiemy gdzie są  i prawdopodobnie nie chcą, by ktoś ich znalazł.
-To kto tutaj będzie?- zacisnęła dłonie w pięści, a atmosfera w pokoju zrobiła się dziwnie gęsta, jakby zabrała całe powietrze, a wszystko, co mogło się ruszać, trzęsło się, z niewiadomego powodu.
-Twój brat- szepnął ledwo słyszalnie
-Mój brat nie żyje!- krzyknęła sprawiając przy tym, że szkła pękły, a przez siłę, jaka w nie uderzyła, rozbryzgiwały się po całym pomieszczeniu. Chester i Trip schowali głowy pod ramionami, by nie poraniły ich za bardzo.
-Alea uspokój się, słyszysz, nie nakręcaj się, bo dojdzie do tragedii
-Już doszło! Siedem lat temu, kiedy sama kopałam grób dla mojego brata! Widziałam go, widziałam go martwego! Czemu mi to robicie? Czemu, kiedy straciłam go znowu. Chcecie mnie zniszczyć? Proszę, ja już jestem wrakiem, zrobicie mi przysługę!- nadal krzyczała,  a ogień, rozchodzący się po podłodze, przez naftę, która wylała się z lamp rósł. Komoda stojąca za nimi cała płonęła, a Alea wcale się nie uspokajała, patrzyła na nich morderczym wzrokiem, ignorując krzyk Tripa, usiłującego zgasić ogień za pomocą czarów 
i Chestera  który wciąż powtarzał jej, że musi się uspokoić. Nie słuchała, zupełnie nie obchodziło jej to, o się działo. Była wściekła. Dopiero przypomniała sobie o tym, że widziała swojego brata martwego, jeszcze nie pogodziła się z jego stratą, chociaż już pamiętała, że ją zostawił. Znowu czuła w sobie ten ból. Ból rozczarowania i rozpaczy, to wszystko się w niej skumulowało. I do tego oni. Chester i Trip byli przyjaciółmi jej brata. Byli obecni w jej życiu odkąd pamiętała. Chodzili razem do Hogwartu. Trip był na tym samym roku co Claw, Chester rok niżej. Ich przyjaźń dziwiła i napełniała strachem. Clawten był Krukonem, co już było dziwne. Przedstawiciel najstarszego rodu czysto krwistych, powinien być panem i władcą domu węża, ale tylko on i Tiara Przydziału wiedzieli, czemu tak się stało. W Slytherinie byli za to Trip i Chester. Zaczęli się przyjaźnić kiedy Chester trafił do domu węża, najpierw zaczął przesiadywać z Clawtenem, który mimo swojej reputacji, wolał być na uboczu, później dołączył do nich Trip i tak powstała jedna z najsilniejszych przyjaźni, jakie kiedykolwiek Hogwart widział. Wtedy też zaczęli poczuwać się do tego, by wykorzystać respekt, jakim darzyli ich inni. Bali się ich. Wszyscy obawiali się potężnej, nikomu nieznanej magii Salarinów, zadziwiająco dobrej znajomości czarnej magii Chestera oraz Tripa, który nie ukrywając, lubił budzić strach. Czasem może za bardzo wykorzystywali swoją pozycję, ale nikomu świadomie nie zrobiliby nic złego. Do czasu. Stało się coś, czego nie planowali, a żeby to ukryć, robili coraz gorsze rzeczy. Wpakowali się w coś, z czego nikt nie mógł ich wyciągnąć. Ale w końcu nikt o tym nie wiedział. Nikt nie wiedział, że nie byli święci. Do czasu.Często przebywali w posiadłości Salarinów, bo tam nikt im nie przeszkadzał. Poznali młodszą siostrę swojego przyjaciela i traktowali ją, jakby była ich rodziną. Byli nią też wtedy, kiedy Claw wyjechał i ją zostawił. Byli nią wtedy, kiedy leżał martwy w ich salonie. Byli nią wtedy, kiedy wszyscy ją zostawili. Czemu teraz przestali nią być? Czemu mówią jej takie rzeczy, przez które rozrywa się na kawałki? Przez które jeszcze bardziej cierpi. Poczuła silny podmuch powietrza, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Obecna w pomieszczeniu trójka, odwróciła się w ich stronę. Na twarzy dwóch osób, pojawiła się ulga. Na jednej, przerażenie. Nagle wszystko ucichło, tak jakby czas na chwilę zatrzymał wszystko. Kiedy Dwoje ludzi spojrzało na siebie. Serce Alei zaczęło bić jeszcze szybciej, o ile było to możliwe, wściekłość w niej narastała razem z uczuciem kompletnej dezorientacji, a płomienie przybierały na sile. On jakby nic sobie 
z tego nie robiąc podszedł bliżej, stając w zdecydowanie zbyt bliskiej odległości.

Płomienie zaczęły się zmniejszać, a wszystkie trzęsące się przedmioty stanęły w miejscu, kiedy blondyn machnął ręką, jakby odganiając muchę. Dziewczyna poczuła, jak ktoś stara się przejąc nad nią kontrolę, starając się wmówić jej umysłowi, ze jest już spokojna. Wiedziała, że to robota mężczyzny stojącego przed nią, więc wkładając w to całą swoją siłę zaczęła z nim walczyć. Nie spodziewał się tego. Skrzywił się z bólu łapiąc za skronie, ale po chwili stał już zupełnie prosto, odpierając atak. Był silniejszy, bardziej świadomy swojej mocy, więc Alea musiała mu się poddać. Przestała walczyć, kiedy poczuła, jak coś jakby zgniatało jej klatkę piersiową. Przestała walczyć, ale nie przestała się bronić. Trip i Chester patrzyli na nich 
w skupieniu. Byli świadomi tego, że jeśli wkroczą między nich, mogą tego nie przeżyć. Byli potężnym połączeniem, a kiedy walczyli ze sobą, wręcz morderczym. Wiedzieli, że ich spotkanie nie będzie łatwe, ale nie spodziewali się, że niemal skoczą sobie do gardeł.
-Alea odpuść, wiesz, ze nie wygrasz- odezwał się w końcu niezwykle opanowanym głosem.
-Nie znasz mnie, nie wiesz, co potrafię.
-Znam cię lepiej, niż ty samą siebie. Jesteś za słaba, żeby ze mną walczyć, ledwo dajesz radę. Przestań, zanim komuś stanie się krzywda.
-Nie musisz wysilać się na troskę
-Jesteś moją siostrą, to logiczne, że się martwię.
-Nigdy nie waż się nazwać mnie swoją siostrą!- uniosła głos, a obecni w pomieszczeniu skulili się od bólu, jaki przeszył ich ciała.
-Jesteś nią. Nic się nie zmieniło- wydusił, opierając się o ścianę, bo ból stawał się coraz większy.
-Nie jestem. Mój brat nie żyje. Widziałam go. Nie wiem kim jesteś, ale nie masz prawa nazywać się moim bratem.- powiedziała oschle, patrząc na niego z pogardą.
-Alea zabijesz nas- sapnął Chester, ledwo stojąc na nogach. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, zobaczyła, jak robi się coraz bardziej blady, a jego dłoń zaciska się na ramieniu Tripa. - Proszę przestań.- popatrzyła w jego oczy, były dokładnie takie same, jak oczy Enyi, jego siostry. Gdziekolwiek była, nie mogła sprawić, że jej brat straci życie. Nie mogła pozwolić, żeby cierpiała tak bardzo jak ona. Wzięła głęboki wdech i ze spokojem obserwowała, jak wszyscy łapczywie biorą powietrze w płuca. 
-Wiedziałem, że nas nie zabijesz- powiedział cicho blondyn
-Nie zabiję ich, co do ciebie miałam inne plany
-Alea nie zmuszaj mnie do zrobienia czegoś, czego nie chcę. 
-Zrób to, śmiało, wiem, że przyszedłeś tutaj tylko po to, żeby mnie wykończyć. Tylko czemu przybierasz postać mojego brata? Kim ty do cholery jesteś?
-Alea to ja...
-Przestań! Nie wierzę ci, wiem, co widziałam.
-To była gra. Cholerna gra, bo musiałem zniknąć, ten facet którego widziałaś, to nie byłem ja! Byłem wtedy w zupełnie innym kraju. 
-Wierz, że brzmisz absurdalnie?
-To prawda.- powiedział, przez zaciśnięte zęby.- Czy gdybym nie był twoim bratem, miałbym to?- spytał, wyjmując zza kurtki starą, zniszczoną księgę. Oczy Alei stały się jeszcze większe, a ona sama przestała na chwilę oddychać.
-Skąd to masz?-zapytała drżącym głosem
-Dałaś mi to, pamiętasz? Dałaś mi tę księgę na moje siedemnaste urodziny. Rzuciłaś na nią urok, żebyśmy tylko my widzieli co w niej jest. Dalej myślisz, że kłamię? - rzucił księgą na podłogę, ale Alea ruchem dłoni uniosła ją w powietrze i przyciągnęła do siebie. Szybko przekartkowała jej zawartość, po czym odsunęła się kilka kroków od blondyna. Przycisnęła księgę do piersi, nerwowo zagryzając wargę.
-Nie, to nie prawda.- mówiła do siebie kręcąc głową.- Ty nie żyjesz. Umarłeś. Zabili cię na bitwie. To nie może być prawda. Lucjusz cię znalazł. Ciebie tu nie ma. Jesteś zakopany. Nie żyjesz.-przetwarzała informacje, coraz bardziej nie wiedząc o co chodzi. 
-Jestem, Alea, jestem tutaj.- powiedział spokojnie, powoli do niej podchodząc i kładąc ręce na jej ramionach.- Już wszystko dobrze. Jestem przy tobie.- dodał ciszej, delikatnie przyciągając do siebie 
i zaciskając ręce, na jej ciele. Chester z Tripem popatrzyli na siebie, lekko się uśmiechając. Wybuch Alei spowodowany szokiem już minął. Planowali wyjść z pokoju, dając rodzeństwu chwilę prywatności, ale głuchą ciszę przeciął kolejny wrzask.
-Jak mogłeś mnie zostawić?! Ty cholerny egoisto, jak mogłeś?!- wrzeszczała Alea, odpychając od siebie brata. - Obiecałeś, ze zawsze przy mnie będziesz i co? Kiedy zrobiło się ciężko, po prostu uciekłeś!
-Alea posłuchaj...
-Nie! to ty posłuchaj. Przez lata zastanawiałam się co się stało. Czemu nagle tak bardzo mnie znienawidziłeś?Co ja takiego zrobiłam? I wiesz co? Nie wiem! Nadal nie mam pojęcia co się wtedy stało. Ale stało. Nie było cię przy mnie przez jedenaście lat! Jedenaście cholernie długich lat, kiedy cię potrzebowałam. Rozumiesz? Potrzebowałam mojego brata, a jego przy mnie nie było. Po prostu odszedł, zostawiając mnie samą. Zupełnie samą! Nigdy ci tego nie wybaczę. Słyszysz? Nigdy! Nienawidzę cię! Tak cholernie cię nienawidzę! Za to wszystko. Za to, że zostawiłeś mnie wtedy. Że pozwoliłeś mi uwierzyć, ze nie żyjesz! Nie masz prawa wracać do mojego życia. Nie chcę cię w nim. Rozumiesz? Nie chcę.- ostatnie słowa powiedziała ciszej, pozwalając, by łzy spłynęły po jej policzkach. Zabolało. Zabolało nawet jego. Oczy mu się zaszkliły, ale szybko zacisnął powieki, nie wypuszczając łez na zewnątrz. Podszedł do niej, wyciągając rękę do przodu, ale opuścił ją, kiedy Alea ponownie się cofnęła. Przystawiła dłoń do ust, by nie wybuchnąć głośnym płaczem i osunęła się wzdłuż ściany, siadając na marmurowej podłodze. 
-Claw...myślę, że powinieneś wyjść.- oznajmił Chester, kładąc rękę na jego ramieniu.
-Nie zostawię jej, nie tym razem.
-Odpuść, ona nie chce cię teraz widzieć, uszanuj to.- dodał Trip, otwierając drzwi i wychodząc przez nie, nie odwracając się za siebie. Chester nakierował Clawtena na wyjście i lekko go popchnął, zmuszając do opuszczenia pokoju. On sam kucnął na przeciwko Alei, która patrzyła na niego z bólem, malującym się na twarzy. Już nie było w niej złości. Tylko żal. Ogromny żal. Trzymała ręce na głowie, starając sobie wszystko poukładać, ale nie potrafiła. To było za dużo.

-Wiem, że nie chcesz widzieć nikogo z nas, ale daj się zaprowadzić do swojego pokoju. Nie możesz tu zostać.
-Chcę wrócić do domu- szepnęła
-Tutaj jest twój dom.- powiedział podając jej dłoń i pomagając wstać. Posłuchała go i podniosła się z ziemi. Nie chciała zostać w miejscu, gdzie wszędzie walały się szklane odłamki, a ogień w kilku miejscach nadal się tlił. Zupełnie nie wiedziała, co ma zrobić. Co ma myśleć. Bała się. Była zła. Była pewna. Pewna tego, ze nie chce dopuścić Clawtena do swojego życia. Wiedziała, ze nie przeżyłaby, gdyby znowu go straciła. 




13 komentarzy:

  1. Rozdziały świetne! A myślałam, że może Alea będzie miała stary ukryty romans z Lucjuszem.. dowymyśle sobie ten wątek w głowie:D

    Leila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecz się.

      Usuń
    2. Ej, ale bez takich mi tu :)

      Usuń
    3. No żeby wymyślać romans Alei z Lucjuszem to trzeba być chorym.

      Usuń
    4. Nie mogę mieć pretensji o to, że ktoś chce sobie coś dopowiedzieć, bez spiny! :)

      Usuń
    5. Ale to obraża Brillianta!

      Usuń
    6. Ja nie poczułam się tym komentarzem obrażona, więc myślę, że Ty też nie musisz :)

      Usuń
  2. Ow i Aw.
    Pierwsza scena kojarzy mi się z taką beztroską. Dziecięcą niewinnością.
    Zabawy na świeżym powietrzu ze starszymi kolegami brata :3 Coś absolutnie świetnego, co mam szczęście znać z autopsji.
    Pokazałaś nam skrawek dzieciństwa Alei, które przez kontrole rodziców nie było tak beztroskie.
    Sweetbat, to naprawdę okropne tak trzymać dziecko na smyczy, że nie może się nawet swobodnie bawić, bo się jeszcze pobrudzi i mama będzie zła. Strasznie przykre.
    Ale na szczęście jest Claw. W ogóle fajnie jest mieć brata, a szczególnie starszego :D.
    Wspomnienie gdzieś się zaciera i Alea wraca do bieżącej chwili. Chyba każdy na jej miejscu by się zdenerwował. Najpierw spotyka Tripa, który ją śledził, potem obrywa zaklęciem i zaciągają ją do jakiegoś miejsca, którego zupełnie nie rozpoznaje.
    Niby zdenerwowana, ale ten spokój w jej głosie jest niesamowity. Działa nawet bardziej przerażająco niż gdyby na nich krzyczała. Taka piękna, taka niebezpieczna :D
    Bardzo mi się podoba jak opisujesz Tripa i Chestera, w taki sposób że bardzo widoczne są różnice w ich charakterach. Nic dziwnego, że boją się Alei i jej reakcji. Tym bardziej, że ona przecież nie do końca panuje nad swoją mocą. I się jeszcze dowiaduje, że zobaczy swojego brata, o którym była przekonana, że nie żyje. (dobry motyw! :D) Pogubić się kompletnie w tym można.
    A Draco mówił, żeby nie wychodziła sama z domu :DD
    No i jakże przemiłe, pełne wzruszeń i szczęścia spotkanie rodzeństwa! Tak to pięknie opisałaś, że można idealnie wczuć się w sytuacje zarówno Alei jak i Clawa. Ona czuje się tak bardzo oszukana, w pewien sposób zdradzona... Uważam, że jej reakcja jest całkowicie zrozumiała. Na szczęście w porę się opanowała, zanim faktycznie komuś stałaby się krzywda - to tak cudnie pokazało jej wrażliwość, że nie chciałaby aby inna dziewczyna cierpiała tak jak ona po stracie brata. Kochane.
    Dobre posunięcie, że Claw wyszedł - to i tak było mnóstwo jak na spotkanie po latach.
    "Chcę wrócić do domu" jejku! Parę słów, a tak przesyconych tęsknotą za spokojem, bezpieczeństwem, tym co znane i dobre. Aż się włącza współczucie do bohaterki. Tyle emocji, tyle nadal niewiadomych. I to, że chce odsunąć go od siebie bo nie przeżyłaby kolejnej straty - pure magic.
    Ah, no i jeszcze sprawa z Frollo i Niome, którzy ukryli się gdzieś, nie wiadomo gdzie - strasznie mnie ciekawią ich losy :D

    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle powalający, ani jednego momentu nudnego :D Cieszę się, że Trip, Chester i Clawten w końcu "ujawnili" się Alei :) Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Alea.
    To musi być naprawdę straszne znaleźć się w takiej sytuacji.
    Totalnie się pogubiła, ale to chyba nic dziwnego. Brat nagle okazuje się żywy...
    Bardzo jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.

    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli masz ochotę przeczytać co w Twoim utworze najlepsze, dowiedzieć się jak przedstawiają się Twoi bohaterowie i historia dla czytelnika i jeżeli chcesz uzyskać obszerną ocenę Twojej historii serdecznie zapraszam na: http://krytycznie-czytane.blogspot.com/

    Pozdrawiam,
    Alżbeta

    OdpowiedzUsuń
  6. I kolejny wspaniały rozdział! gratuluje ;D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy