sobota, 19 października 2013

43. When I die

-Will, proszę wytrzymaj, niedługo wrócę.- powiedziała cicho drobna brunetka, odgarniając pojedyncze loki, z czoła chłopaka.- Znajdę ją, obiecuję. Znajdę i ją tutaj sprowadzę.- szeptała, zaciskając ręce, na jego dłoni
-O to się nie martwię- odparł lekko zachrypniętym głosem. Dało się wyczuć, że mowa sprawiała mu problem. - Nie wiem tylko, czy ona będzie chciała nam pomóc.
-Pomoże, zobaczysz. Nie ma powodu, żeby nam nie pomóc. Jestem pewna, że to co o nich mówią, to tylko plotki. Nie znają ich.
-My też ich nie znamy Marry. Może w rzeczywistości są jeszcze gorsi. Nie chcę cię tam wysyłać samej.
-Poradzę sobie, nic mi nie będzie. Wrócę z nią i ona ci pomoże.- powiedziała stanowczo, przenosząc swoje czekoladowe tęczówki za okno. Jakby tam szukała potwierdzenie swoich słów. Spojrzała na niego ponownie, z pełną determinacją. Podniosła się, bardzo powoli zmierzając do drzwi. -Poradzimy sobie Will. Obiecuję.

Alea leżała na boku, podpierając głowę o dłoń. Uważnie obserwowała wciąż śpiącego blondyna. Wstrzymywała oddech, kiedy dostrzegała grymas na jego twarzy. Odgarniała pojedyncze kosmyki, opadające na jego czoło. Przejechała delikatnie po lewym przedramieniu chłopaka, praktycznie niewyczuwalnie dotykała znajdującej się tam blizny. Draco Malfoy był Śmierciożercą. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że ich drogi niejednokrotnie się przeplatały. Znała jego ojca, może więc znała też jego. Tylko czy Draco by to przed nią ukrywał? Czy miałby w tym jakikolwiek cel? Przez ostatnie wydarzenia zaczęła się coraz bardziej zastanawiać, komu powinna ufać. Ludzie,  których uważała za swoich przyjaciół okazali się skrywać tajemnice. W jej życiu było zbyt dużo tajemnic, by brać na siebie jeszcze te cudze. Wspomnienia były przytłaczające, ale wiedziała, że musi sobie z tym poradzić. Była świadoma tego, jak ciężko będzie. Ludzie, którzy wrócili do jej życia. A może nigdy z niego nie odeszli? Trip i Chester wciąż przy niej byli, tak przynajmniej mówili. Przecież nie miała powodów, by im nie wierzyć. Wiedzieli, że jest od nich silniejsza, że może ich pokonać. Nie ryzykowaliby. Jedyną znaną jej osobą, której powinna się obawiać był jej brat. Za każdym razem, wspominając go odczuwa ten nieprzyjemny uścisk. To koszmarne uczucie. Za każdym razem przypomina jej się jak bardzo ją zranił. Czemu to zrobił? Kiedy tak właściwie ją okłamywał? Mówiąc, że zawsze będzie przy niej, czy wtedy, kiedy stwierdził, że nie chce mieć z nią nic wspólnego? Co spowodowało, że nie mógł być z nią do końca szczery? I czemu wrócił? Wiedziała, że powinna go wysłuchać, ale nie była na to gotowa. Bała się. Bała się, że nie zniesie tego, co ma jej do powiedzenia. Że sobie z tym nie poradzi. Że właśnie to ją złamie. Zastanawiała się, czemu właściwie ciągle powtarzano jej, że nie może się poddać, że jest silna. Może wcale nie była? Nie pamięta. Nie jest w stanie przypomnieć sobie jaka była kiedyś. Z tego, jak zachowują się wobec niej ludzie wywnioskowała, że była silna, darzona dużym szacunkiem, respektem, strachem. Ale potrafiła być dobra. Były osoby, którym okazywała serce. Czy słusznie, tego dowie się z czasem. Poczuła, jak Draco zaczyna się ruszać, więc zabrała dłoń z blizny i ponownie skupiła się na jego twarzy. Zamrugał kilka razy, pozwalając przywyknąć oczom do światła. Lekko zmarszczył brwi, jakby zastanawiając się gdzie jest i jak tam się znalazł. Wydawał się być zupełnie zagubiony.
-Która godzina?- zapytał zaspanym, delikatnie zachrypniętym głosem.
-Kiedy wstawałam było po piątej.- odparła cicho. Dracon popatrzył na zegarek i uniósł brew, kiedy zobaczył, że wskazówki zbliżają się już do godziny dziewiątej.
-I przez ten czas tak po prostu leżysz?
-Nie miałam ciekawszego zajęcia.- powiedziała spokojnie, powoli siadając. Sprawiała wrażenie, jakby uważała na każdy swój ruch, bojąc się kogoś spłoszyć. Chłopak chciał rzucić jakąś uwagą, ale zanim otworzył usta, Alea wbiła w niego badawcze spojrzenie.- Miałeś koszmary, prawda?- nie odpowiedział, za to skupił wzrok na zdjęciu z komody. A raczej na miejscu, gdzie powinno ono stać. -Trzeba coś z tym zrobić, od kilku dni nie możesz nawet spokojnie spać.
-To nic takiego Alea. Przejdzie mi.- odpowiedział, ledwo na nią zerkając, po czym przeciągając się, wstał z łóżka i podszedł do szafy. - Nie musisz się martwić moimi problemami, masz wystarczająco dużo swoich. Poza tym, umiem o siebie zadbać. Nie potrzebuję opiekunki, dającej mi eliksir na uspokojenie.
-Wiem, że nie potrzebujesz, a ja wcale nie chce nią być. Po prostu sporo się ostatnio dzieje. Więcej niż wcześniej.
-Wszystko jest dobrze Alea. Niepotrzebnie się przejmujesz. - rzucił obojętnie, biorąc do ręki czarną koszulę i spodnie, po czym skierował się do łazienki. Dziewczyna westchnęła cicho i opadła na poduszkę. Spodziewała się, że tak będzie. Draco za nic w świecie nie przyzna się do tego, że jest mu po prostu ciężko. Zachowanie, jak na prawdziwego Malfoya przystało. To nic, że jego przyjaciele są w niebezpieczeństwie, a część z nich już przypłaciła to wszystko życiem. Znowu zamyka się na innych, a jedyne, co może zrobić Alea, to mimo wszystko po prostu przy nim być.

Młody Malfoy od rana czuł się nieswojo. Nie było to spowodowane jedynie ostatnimi zdarzeniami. Obraz jego przyjaciół, leżących martwych na ziemi wciąż go nawiedzał. Bał się, że coś może stać się innym. Że coś może stać się jemu. Po tym, co powiedział mu Mauro, zaczął się obawiać  o każdy dzień. Po reakcji na jego słowa Marlene, obawiał się o każdą chwilę. Znowu przestało być bezpiecznie. To, że Czarny Pan odszedł, nie oznacza wcale, że odeszło zło. Czarodziejska społeczność skupiła się na bohaterskich czynach Pottrera, Granger i Weasleya. Cały czas słyszy się o nich pochlebne informacje, temat tej "złej strony" ucichł. Ojciec nigdy nie powiedział mu, jak to się stało, że uniknął Azkabanu. Za każdym razem zbywał go mówiąc, że nie jest to nic, czym powinien zaprzątać sobie głowę. Prawdopodobnie nawet Narcyza nie zdawała sobie z tego sprawy. Lucjusz Malfoy niewątpliwie coś ukrywał. Nie skończył z mroczną przeszłością i ciągnie się ona do dnia obecnego. Draco miał jedynie nadzieję, że to co się dzieje, nie jest tego rezultatem. Że nie płaci za winy swojego ojca. Ma już wystarczająco dużo swoich. Od początku dnia miał wrażenie, że ktoś go obserwuje. Może przesadzał, dostrzegał coś, czego nie ma, był zbyt wyczulony.  A może wreszcie nauczył się nie tylko patrzeć, ale też czuć. Dzięki znajomości z Aleą nauczył się, że otoczenie można odbierać wszystkimi zmysłami, można też polegać na przeczuciach. Dziewczyna, do tej pory się nie myliła. Jej intuicja była niezawodna. Albo wiedziała więcej, niż chciała powiedzieć. Wiedziała, kto zabił jego przyjaciół. Musiała wiedzieć, tylko skąd? Czy to dawni znajomi opowiedzieli jej fragment z jej życia? Czy może pojawiło się kolejne wspomnienie, tym razem jeszcze bardziej znaczące. Obawiał się, czego mogła się o sobie dowiedzieć. Obawiał się, że potwierdzi się to, czego boi się ona sama. Bała się, że jest zła. Że Salarini faktycznie są okrutni. On w to nie wierzył, jego zdaniem osoba taka jak Alea nie mogła być zła. Nie należała do najbardziej pozytywnie i optymistycznie nastawionych do życia osób, jakie znał. Nie bywała zbyt często miła, nie pomagała każdej napotkanej osobie. Czasem traktowała innych jakby byli gorsi. Ale nie była zła. Zdaniem Dracona, miała w sobie zbyt dużo wrażliwości, by świadomie kogoś skrzywdzić. Pokazywała to teraz. Mimo swojej bojowej postawy wciąż była krucha, przestraszona. Bezbronna? Przechodząc obok kuchni zobaczył ją siedzącą, jak zwykle, na parapecie. Wpatrywała się pusto w znany tylko jej punkt na stole. Podniosła smutne spojrzenie, kiedy stanął przed nią, zasłaniając jej widok. Powoli podniósł dłoń, przejeżdżając delikatnie jej zewnętrzną częścią po zimnym policzku dziewczyny. Założył za ucho kilka niesfornych kosmyków, zasłaniających jej twarz. Tak samo powoli pochylił się w jej stronę i tak samo delikatnie złożył na jej ustach pocałunek. Inny od poprzednich. Nie miał  w sobie tego żaru, pożądania, złości. Kiedy poczuł, jak ciemnowłosa przyciąga go bliżej siebie poczuł dziwne uczucie ulgi. To nie tak, że nagle wszystkie problemy przestały istnieć, świat się zatrzymał, a całe zło gdzieś uciekło. W głowie wciąż szumiały wydarzenia ostatnich dni, tykający zegar ciągle przypominał o przemijającym czasie, a strach cały czas powodował, że serce biło szybciej. To była po prostu jedna z tych chwil, kiedy Dracon czuł, że ma wsparcie. Że w tej dziewczynie jest miejsce na te wszystkie problemy i wątpliwości, które miał. To była ta chwila, kiedy oboje przestawali być zimni, nieczuli, obojętni i cyniczni. Po prostu byli, z całą gamą swoich wad, które dla innych byłyby nie do zniesienia. Oparł swoje czoło o czoło dziewczyny i spojrzał w jej oczy, które miały teraz tę spokojną, niebieską barwę. Jakby chciała samym wzrokiem przekazać mu, że wszystko w końcu będzie dobrze. Kiedyś. 
-Nie posłuchasz mnie, kiedy poproszę, żebyś została w domu, prawda?- zapytał cicho, jakby nie chcąc zakłócać tego pozornego spokoju. 
-Chester przysłał sowę, będzie w okolicy koło szesnastej, chcą, żebym wróciła do zamku. 
-Nie podoba mi się, że tam wracasz. -mruknął niezadowolony
-To mój dom Draco. Muszę tam wracać. - uśmiechnęła się lekko i oparła brodę o jego ramię. 
-Nie ufam tym twoim znajomym.
-Ty nikomu nie ufasz. Możesz być spokojny, jestem od nich silniejsza. Dużo. Poza tym w zamku nikt mnie nie skrzywdzi. Rycerze nie wpuszczają nikogo do mojej części. No i muszę wrócić do wioski. Obiecałam im to, nie mogę ich zawieść. 
-Wróć jak najszybciej, dobrze?- westchnął cicho, unosząc jej głowę i zmuszając, by na niego spojrzała. 
-Zrobię, co mogę. A ty wróć do Malfoy Manor. Odpocznij.
-Nie mogę, nie zostawię Ann i Marlene.
-Im nic nie grozi, nie teraz. Mają opiekę. - odparła spokojnie, zeskakując z parapetu.
-Kogo?- zapytał, podnosząc sceptycznie brew do góry.
-Trane i Neck. To przyjaciele Tripa, jeszcze z czasów szkolnych. Uczyli się w Durmstrangu .Dziewczyny są bezpieczne. 
-Myślisz, że będą się czuły w pełni komfortowo, kiedy będzie je śledziło dwóch osiłków? 
-Myślisz, że są na tyle durni, żeby obserwować je pod swoją postacią? Spokojnie, pomyśleli o wszystkim, więc po prostu wróć do domu i postaraj się chociaż na chwilę przestać o tym wszystkim myśleć.
-Co twoim zdaniem mam robić w domu? 
-Nie wiem, polataj na miotle, podobno kiedyś to lubiłeś- wzruszyła ramionami.
-Tak, kiedy byłem nastolatkiem, nie sądzisz, że jestem na to za stary?
-Za stary nie, ale na pewno za nudny. Daj spokój Draco, nie jesteś swoim ojcem, nie musisz chodzić wiecznie naburmuszony i pokazywać jaki jesteś dorosły i poważny. W końcu ta dojrzałość Cię wykończy i skończysz jak on- odparła swobodnie, ale kiedy zdała sobie sprawę z tego co powiedziała, nie wiedziała w które miejsce patrzeć, by uniknąć wzroku chłopaka. 
-Co znaczy skończysz jak on?- zapytał mierząc ją surowo. - Odpowiedz.- nalegał, kiedy dziewczyna uparcie milczała. -Jest coś, o czym powinienem wiedzieć? 
-Nie.- powiedziała cicho, wpatrując się w podłogę.
-Nie zachowuj się jak dziecko. Powiedz co miałaś na myśli. - jego ton był tak zimny i stanowczy, że sama Alea poczuła się niepewnie i miała ochotę jedynie się wycofać. 
-Po prostu nie wiesz o nim wszystkiego. -szepnęła ledwo słyszalnie.
-Możesz zacząć mówić konkretnie?- zaciskał dłonie w pięści, a jego szczęka była tak mocno ściśnięta, jakby za chwilę miała pęknąć. 
-Myślę, że powinieneś o to zapytać Lucjusza, ale nie gwarantuję, że ci odpowie.
-Pytam ciebie.
-To nie jest moja sprawa i...
-Przestań pieprzyć Salarin.- syknął, łapiąc ją mocno za ramię.
-Puść mnie.
-Odpowiedź.
-Puść mnie, bo zrobię coś, czego nie chcę.
-Co, rzucisz na mnie urok? Dobrze wiesz, że tego nie zrobisz. Nie potrafiłabyś.- w jego oczach błysnął tryumf, kiedy zobaczył wahanie na jej twarzy. -Musisz się wiele nauczyć Alea. Mówisz, że jesteś silna, ale nie potrafisz zaatakować.  Kiedy w końcu któryś z twoich przyjaciół coś zrobi, ty nawet nie zareagujesz. Jesteś jeszcze za słaba, więc przestać powtarzać w kółko, że sobie poradzisz i zacznij mówić o rzeczach naprawdę ważnych. I przestań mówić, że nie potrzebujesz ochrony, bo to nie prawda. Jeszcze nic nie potrafisz, mógłbym cię zabić,a  ty nie zdążyłabyś nawet podnieść różdżki, więc przestań ukrywać przede mną rzeczy, które mnie dotyczą, bo to się w końcu źle skończy.
-Wiem co chcesz osiągnąć Draco, ale ci się nie uda. -odparła cicho, zupełnie spokojnie, jakby to, co powiedział chłopak zupełnie jej nie dotknęło. -Może na innych twoich znajomych, czy rodzinę to działa, ale mnie nie sprowokujesz. Myślałam, że to już za tobą, ale widzę, że nadal nie stanowi dla ciebie problemu zniszczenie kogoś, zrównanie go z ziemią, kiedy coś idzie nie po twojej myśli. Pogódź się z tym, że nie będziesz wiedział wszystkiego i chociaż udawaj, że zależy ci na dobrych relacjach z ludźmi, którzy są po twojej stronie. A jak widzisz jest ich coraz mniej. To nie Hogwart Malfoy, a to co może się dziać może być o wiele gorsze od Bitwy. - odsunęła się od niego i spokojnie wyszła z kuchni, wzięła do ręki płaszcz i torbę i przy drzwiach rzuciła oschłe. -Przemyśl to i uważaj, bo  nie wszyscy których uważasz za przyjaciół są z tobą szczerzy. 


Alea niemal wybiegła z klatki, kierując się na miejsce spotkania. Miała do niego jeszcze kilka godzin, ale wiedziała, że nie będzie w stanie zostać w mieszkaniu Draco. Nie powinna w nim zostać. On musi być teraz sam, to ta chwila, kiedy musi wszystko przemyśleć. Wie, że Draco nie skrzywdziłby jej świadomie. Potrzebował jej, więc nie pozwoliłby jej odejść. Może tego dnia po prostu nie był sobą. Tego dnia nie byli sami. Czuła to i wiedziała, że Draco też to poczuł. Czyjaś obecność była niemal namacalna. Miała pewne podejrzenia, odnośnie tego kto to mógł być, ale wolała nie dzielić się nimi z chłopakiem. Nie mogła, on jeszcze nie pogodził się ze stratą. Chociaż robi wszystko, by ludzie myśleli, że tak jest. Nie jest tak silny, jaki się wydaje. Właściwie zdaniem Alei on zupełnie nie jest silny. Łatwo go złamać. Za łatwo. Obawia się, że nie wytrzyma takiego życia. On potrzebuje spokoju. Całkowitego wyciszenia, oderwania od problemów. A ona nie może mu tego zapewnić i była tego świadoma. Przy niej nie będzie mógł wieść spokojnego życia, ale wiedziała, że jeśli teraz odejdzie, nie będzie wieść żadnego. Z jednej strony, gdyby odeszła, może zostawiliby go w spokoju, ale z drugiej, mogą stwierdzić, że jest bezbronny i to właśnie wtedy zaatakują. Musiała zostać i go chronić, chociaż sama potrzebuje ochrony. Usiadła na jednej z bardziej ukrytych ławek, za starą kamienicą. Żałowała, że nie umie się jeszcze samodzielnie przenosić, nie musiałaby czekać. Zobaczyła ruch przy jednym z drzew, zacisnęła pięści, zamykając oczy wzięła głęboki wdech.
-Twoje życie jest aż tak nudne i nie masz innych zajęć poza śledzeniem mnie? - spytała, patrząc, jak sylwetka jasnego psa zaczyna się rozmywać, przybierając postać postawnego mężczyzny o niebieskim, przeszywającym spojrzeniu. 
-Twoje życie jest aż tak nudne i nie masz innych zajęć poza siedzeniem na jakimś zupełnym uboczu? - spytał, przeczesując włosy i siadając obok niej, posyłając lekki uśmiech. 

-Czekam na Chestera. Miał po mnie przyjść, ale przecież  ty to wszystko wiesz.- odparła, krzywiąc się.
-I chcesz tutaj czekać przez najbliższe pięć godzin? 
-Co innego mam robić?
-Nie wiem, może powinnaś siedzieć z Malfoyem, albo kimś innym z twoich nowych przyjaciół. Czy może  szanowny arystokrata znowu ma humorki i nie da się z nim wytrzymać? 
-Po pierwsze, nic ci do tego jak się zachowuje Draco. Po drugie, nic ci do tego co robię i gdzie robię. Po trzecie...
-Czekaj, zgadnę, czyżby nic mi do tego? - spytał, uśmiechając się kpiąco.
-Nie, po trzecie nie wiem co cię tu sprowadza, ale możesz już iść. 
-Schowaj na chwilę swoją dumę i przystopuj, zabiorę cię do domu. 
-Umówiłam się z Chesterem- stwierdziła twardo
-Tak, ale ja też tu jestem i zabiorę cię dokładnie w to samo miejsce. Nie możesz już odpuścić, zachowujesz się, jakby każdy kontakt ze mną był najgorszym, co cię spotkało. Jakbym był trędowaty, czy coś w tym stylu.- spojrzał na nią uważnie, szukając odpowiedzi w wyrazie twarzy. 
-Nie pomyślałeś, że jakikolwiek kontakt z tobą naprawdę jest dla mnie czymś najgorszym? Nie wpadłeś na to, że za każdym razem kiedy cię widzę mam mdłości ?
-Ałć?- zironizował, przymykając oczy i wystawił twarz do słońca. Liczył na ciąg dalszy rozmowy z siostrą, tylko w ten sposób mógł dowiedzieć się na jakim są etapie. Wyłapując reakcje, gdzieś między słowami. Teraz Alea nie miała do niego żalu, powoli dopuszczała do siebie myśl, że za nim tęskniła, ale przykrywała to wszystko wściekłością. Byle nie ujawnić swoich uczuć. Rozumiał to, właściwie wcale się jej nie dziwił. W końcu zachował się najgorzej, jak mógł. Złamał obietnicę, nie pomógł jej, nie wspierał. Zostawił. Tego nigdy mu nie wybaczy. Był tego zupełnie świadomy. Ale wiedział, że nie może odpuścić. Nadejdzie w końcu ta chwila, kiedy Alea się przełamie, kiedy będzie go potrzebować, a on przy niej będzie. Tak powinno być, jego miejsce jest przy siostrze. Musi się nią opiekować, zwłaszcza teraz, kiedy dopiero zaczyna się odnajdywać w życiu. Kiedy przypomina sobie pewne wydarzenia. Będąc przy niej, może mieć też pewną kontrolę nad tym, jak je odbierze, a zależy mu, by zobaczyła kilka rzeczy nieco inaczej, niż faktycznie one wyglądały. Tak będzie lepiej. Bezpieczniej. Jeśli przypomni sobie wszystko tak, jak to wyglądało, zacznie się lawina nieszczęść. Wydarzenia potoczą się dokładnie tak,  jak nie powinny, dlatego musi być czujny. Ona po prostu nie może przypomnieć sobie pewnych rzeczy. - Już idziesz? - spytał, kiedy poczuł podmuch powietrza, gdy Alea wstała. 
-Tak, towarzystwo średnio mi odpowiada.
-Naprawdę nie możesz po prostu podać mi ręki i się przenieść? Co chcesz robić, pójść tam na piechotę? 
-Mam coś do zrobienia w okolicy. Wyrobię się akurat na spotkanie z Chesterem. Zobaczymy się w Casa de Rau. Niestety. - ostatnie słowo mruknęła pd nosem i powoli zmierzała w stronę wyjścia z podwórka. 
-Do zobaczenia siostrzyczko- zawołał za nią, posyłając pogodne spojrzenie, jakby zupełnie nie docierała do niego niechęć dziewczyny. 
Alea szła, jakby ktoś nią kierował. Mijała uliczki, które widziała po raz pierwszy, ale i tak wiedziała, że idzie w dobrym kierunku. To nawet nie było przeczucie. Była pewna, po prostu pewna. Kiedy usłyszała szum wody, przeszły ją ciarki. Wiedziała gdzie jest, ale nie wiedziała po co. Przystanęła przy barierce, łapiąc się zimnej poręczy. Znowu to poczuła. Ta niepokojąca obecność. Kątem oka zobaczyła, jak ktoś przy niej staje. Patrząc się w jakiś punkt po drugiej stronie rzeki.  Przez dłuższą chwilę nie padło nawet jedno słowo, ale Alea miała wrażenie, że ta cisza zabija ją z każdą chwilą. 
-Czemu tu jesteś?- spytała cicho, niepewnie.
-Mogę spytać o to samo. - odparł delikatny, kobiecy głos. Wiatr rozwiewał ich ciemne włosy, a spojrzenia w końcu się spotkały. Niebieskie i brązowe oczy mierzyły się przez chwilę.- Obiecałaś mi coś. Tej nocy, kiedy u niego byłaś. 
-Nie zawsze możemy dotrzymać obietnicy- powiedziała chłodno, szybko przypominając sobie o jaką sytuacje chodzi. - Czemu wybrałaś sobie to miejsce? 
-To było nasze miejsce, nie miałaś prawa tu przychodzić.
-A jednak jestem i chyba mam większe prawo tutaj być, niż ty. Jak myślisz, jakby zareagował, gdyby dowiedział się, że go okłamywałaś, że nie byłaś taka nieświadoma. Że wiedziałaś o wiele więcej, niż on mówił?
-Nie zrobisz tego. Nie powiesz mu.
-Niby czemu? Mogę to zrobić. Może zrobię to właśnie tutaj. To bardzo urokliwe miejsce. Brilliant Avenue wydaje się być bardzo klimatyczne. W sam raz, na wyznania. 
-Nie zrobisz tego.- odparła dosadnie
-Powstrzymasz mnie? No właśnie. Nie możesz, bo musiałabyś się ujawnić. Tylko ja wiem, że tu jesteś, prawda? Mogę z tą wiedzą bardzo dużo zrobić, wiesz o tym. Ale wiesz też, że go nie skrzywdzę. Taka wiadomość by go zniszczyła.
-Wiem.- szepnęła smutno, a  w jej oczach błysnęły łzy.- Dlatego nie możesz mu powiedzieć. On nie może...nie może wiedzieć, że tu jestem. Nikt nie może. To by się źle skończyło. 
-Więc po co tu jesteś? 
-Muszę go chronić. Oni chcą go dostać. Nie pozwolę im na to. Nie mogę odejść.
-Nie możesz odejść, bo on ci jeszcze na to nie pozwolił. Nie rób już z siebie takiej szlachetnej.
-Jak możesz...Alea ja go kocham!- krzyknęła rozpaczliwie, pokazując swoją bezbronność. 
-Więc odpuść. Nie możesz już dla niego nic zrobić. Tylko bardziej zranisz siebie i jego.
-A co ty możesz dla niego zrobić? To przez ciebie oni wszyscy odeszli. Sprowadziłaś na niego to wszystko. To tylko twoja wina, to ty powinnaś odejść.
-Jest tylko jeden szczegół- stwierdziła Alea, patrząc na nią zimnym, wyniosłym spojrzeniem, którego barwa przybrała ten zły, bursztynowy odcień. - Ja żyję i mam się świetnie. W przeciwieństwie do ciebie. Leaila.  

12 komentarzy:

  1. W końcu nowy rozdział! Jejku tyle tajemnic, a ja chcę znać już je wszystkie! Czekam na kolejną notkę!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Enigmatyczność. To jest słowo, które zawsze przychodzi mi na myśl gdy czytam Brillianta. Jeszcze wiele innych oczywiście, ale wydaje mi się, że to jest całkiem trafne. Wszystko jest tutaj owiane tajemnicami. Nawet gdy zostaje powiedziane wprost nie możemy mieć pewności czy to nie jest przypadkiem jakiś chytry wybieg, podszyty drugim dnem, które to dno też będzie miało jakieś ukryte znaczenie. To jest cudowne! Sekret sekretu sekretem podszyty. Naprawdę cały czas jestem pod wielkim wrażeniem Twojej wyobraźni, wymyślenia tego wszystkiego i opisania w tak piękny sposób!
    Zawiłość położonia Alei widać w tej scenie gdy rozmyśla, przyglądając się Draco. Szczerze? Na jej miejscu 99% osób dostałoby kota od tego wszystkiego. No, ale to nie byle kto. To Aleandra Salarin.
    Trip i Chester nie ryzykowaliby? Nie byłabym taka pewna :D „Trust no one ~ Fox Mulder” to dobra zasada, godna polecenia!
    Jeju, aż mi się smutno zrobiło jak wyobraziłam sobie jak to by było być w sytuacji, w której znalazła się Alea – gdy nie może porozumieć się z własnym bratem...gdy nie może mu zaufać, a wręcz ma powody, by się go obawiać... Wiadomo, że gdy rani którakolwiek z bliskich osób jest to wielki ból, ale zawsze wydawało mi się, że relacje brat-siostra są specyficzne. Nie wyobrażam sobie nie móc zaufać Danielowi. Okropne to musi być uczucie. I na dodatek ten strach, bo przecież Alea jest w śmiertelnym zagrożeniu nieustannie. Czy wspominałam coś o tym, że łatwo zwariować w takiej sytuacji? No właśnie.
    „Wszystko jest dobrze, Alea. Niepotrzebnie się przejmujesz” Nie no, wszystko spoko, Draco, pewnie, że nie ma się czym przejmować :D Totalny chill out.
    Ale cóż, zachowanie czysto Malfoyowe – za nic nie pokazywać, że jest trudno.
    „Jedyne, co może zrobić Alea, to mimo wszystko po prostu przy nim być.” To nie tak mało, a powiedziałabym, że bardzo dużo. Nie każdego stać na to, by być przy bliskim w każdej sytuacji, szczególnie w tych złych. Poznaje się prawdziwy charakter człowieka, szczerość i wartość łączących relacji.
    Ta chwila gdy Draco zerka na miejsce, gdzie powinno stać zdjęcie – touching.
    Uwielbiam relacje Draco z Aleą. To jakie są, jak niezwykle umiejętnie je przestawiasz, ich wzajemny stosunek do siebie...to w jaki sposób o sobie myślą, do siebie podchodzą, wszystko. Pure magic.
    „Polataj na miotle” <333!!!
    Malfoy próbuje swoich sztuczek na wyciągnięcie informacji, a te nie robią na Alei wrażenia, no jak mi przykro. Chyba zapomniał, że to panna Salarin, a nie pewien gryfon. Ale tak poważnie, świetny moment, Alei wymyka się kilka słów, które tak działaja na Draco, że ten zmienia w jednej chwili swoje zachowanie. Drażliwy temat, ale nie ma się w sumie czemu dziwić.
    Oboje wyczuli czująć obecność, mam przeczucie o kogo może chodzić, wnioskując ze słów Alei.
    Claw! Tak bardzo widać jak zależy mu na tym by być przy siostrze, by dopilnować, żeby wszystko przebiegło po jego myśli, bezpiecznie dla niej. No kochane.
    Och, no i pojawia się ten moment! Ważna rozmowa na Brilliant Avenue!
    Świetnie oddałaś w kwestiach towarzyszące dziewczynom emocje. Alea tak bardzo Salarin <3
    Ona żyje, w przeciwieństwie do Lealii, cóż...taki tam, drobny, prawie nieznaczący szczególik.
    Reasumując, znakomity rozdział! (Cóż za 'nowość') Cieszę się, że już się pojawił, bo przerwa była dość bolesna pewnie dla wszystkich czytelników, ale sama dobrze wiem, że czasem trzeba się oderwać, a jeszcze czasem nie ma się wyboru.

    <3!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest nowy rozdział! Przepraszam, że tak późno komentuję, ale ostatnio w ogóle nie miałam weny do niczego, a teraz też jestem w dość depresyjnym nastroju, więc pewnie wyjdzie dosyć krótko i nieskładnie.
    Początek jest bardzo intrygujący. Domyślam się, że może chodzić o pomoc Salarinów, ale mam nadzieję, że wyjaśnisz to już w kolejnym rozdziale.
    Strasznie lubię relacje Draco i Alei. Wyczuwa się między nimi taką zażyłość mimo, że są też pewne tajemnice. Reakcja Draco na kilka wymkniętych się Alei słów świetna. Chcesz się czegoś dowiedzieć to przejdź z próśb do gróźb. Typowo w jego stylu.
    Aż smutno się robi jak się czyta o relacjach Alei i Clawtena. Widać, że chłopak żałuje, że zawiódł siostrę, ale teraz stara się to naprawić, że chce być przy niej i ją chronić. Ale wcale nie dziwię się Alei, że mu nie ufa chociaż to naprawdę trudne nie móc polegać na członku własnej rodziny.
    W końcu akcja na Brilliant Avenue! No wiedziałam, że spotka się tam z Leailą. Nie ma to jak szantaż, a ostatnie zdanie rozwaliło wszystko. No cała Alea!
    Rozdział cudowny jak zawsze. Tajemnica za tajemnicą, intrygi, kłamstwa. Już niczego i nikogo nie można być pewnym.
    Czekam na kolejny rozdział i dużo weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiście mi się podoba kierunek, w którym idziesz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zupełnie nie spodziewałam się tutaj Lealii!
    Ona nie żyje...a może żyje? Czy to jakieś stadium pośrednie? Przyznam, ze trochę się pogubiłam ale mi się to podoba! U Ciebie tutaj nic nie jest proste i przejrzyste.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lealia? What is she doing here????????
    Co na to Draco?
    Czego chce Alea?
    Do czego to dąży?
    Czy Draco się opanuje?
    Czy Alea odnajdzie to co utraciła?
    Tak dużo pytań! Zajebiście piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Aleandria! :3
    Nie komentowałam do tej pory, ale jak przeczytałam, że Ci zależy i w ogóle to postanowiłam się przemóc. Nie jestem dobra w układaniu własnych myśli w zdania, ale spróbuję.

    Alea jest świetną postacią! Jej psychika jest rozbudowana i ciekawa.
    Draco to typowy Malfoy, ale widać, ze troszku dojrzał, ale czy zmądrzał?
    Lealia...przyznam, ze jeszcze nie ogarniam tego wątku, ciekawa jestem jak to poprowadzisz.
    Trip i Chester kojarza mi się z Flipem i Flapem. Pocieszni!
    Rodzice Alei to ch*jki. :O

    Czekam na nowy! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. W pyte rozdział

    OdpowiedzUsuń
  9. Dość długo kazałaś nam czekać na ten rozdział...
    Ale i czytelnicy każą Ci czekać na komentarze...
    Może by tak przerwać to błędne koło?
    Więcej weny dla Ciebie, więcej do czytania dla nas.
    Nie każdy umie się tak rozpisać jak Sara czy Alex, ale ludzie...weźcie te ogony w troki i napiszcie choć parę słów!

    Ja Twojego bloga zacząłem czytać wczoraj. Przeczytałem wszystko!
    Fabuła bardzo wciąga...niczym odkurzacz. Poczułem się wessany, jeszcze nie wiem gdzie wyladuje ale oczekiwanie jest podniecające.


    Życzę weny i obiecuję zostać stałym komentatorem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy rozdział, akcja się roznieca coraz bardziej!
    Podoba mi się zachowanie Alei.
    Pewnie cierpi przez takie relacje z bratem.
    Ciekawe jak ich tam razem pokierujesz...
    I czy Matt ma jeszcze u niej szanse?
    Wenki!

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz pisać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Swietne, poprostu swietne. nie wiem co wiecej powiedziec. Trzymaj tak dalej !


    przy okazji zapraszam do mnie? http://simplepromise-simplepromise.blogspot.co.uk/ Zaobserwuj i zostaw komentarz jesli tylko chcesz ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy