czwartek, 30 maja 2013

37. Revedere

Przyszkolny, ogromny plac. Zieleń roztaczająca się dookoła pałacu była tak ogromna, że do jej pielęgnacji potrzeba było nie tylko wiele skrzatów, ale też specjalnie wyszkolonych ogrodników. Akademia Magii Beauxbatons bardzo dbała o wygląd szkoły, mimo tego, że nie mieli zbyt wielu gości. Siedząca pod drzewem brunetka, uśmiechała się lekko, obserwując, jak jeden z pracowników usiłuje pozbyć się z pomostu ogromnego krzewu dzikiej róży. Roślina, znajdująca się na samym środku pomostu, była jednym z wielu żartów uczennic. Kto powiedział, że grzeczne, dobrze wychowane dziewczęta, pochodzące z arystokratycznych rodów zawsze będą poważne? Jak wiadomo, nauka we Francji rozpoczyna się nieco wcześniej, niż w innych krajach. Przed nauką czarów, grono pedagogiczna, dokłada wszelkich starań, by dziewczynki, posyłane do szkoły były nie tylko zdolnymi czarownicami, ale też wszechstronnie uzdolnionymi kobietami. Dba się o rozwój ich zainteresowań i talentów. Stąd nauki tańca, gry na instrumentach, śpiewu, czy rysunku. Część nauczyclieli sądziła również, że przydatna będzie nauka sztuczek. Do których nie wymaga się nawet różdżki. Ot, sztuczka, dla rozbawienia towarzystwa na spotkaniu rodzinnym. Gdyby wiedzieli, że te niewinne dziewczynki w przyszłości będą wykorzystywać tę wiedzę przeciwko nim, z całą pewnością, nie zdecydowaliby się na nauczanie ich. Ponieważ czarów można było używać także poza pałacem, ale na terenie szkoły, uczennice za pole do popisu obrały sobie właśnie ogród. Miały tam pełno miejsca, na swoje wygłupy, przy okazji nie szkodząc nikomu. Jedynie ogrodnicy mieli więcej pracy. Normą były ptaki, uporczywie nad kimś latające, korzenie drzew, przewracające nieostrożnych, czy właśnie krzewy, które usunąć mogła jedynie ta osoba, która je wyczarowała. Alea przeniosła swoje oczy na jedną z pokładających się ze śmiechu uczennic. Skylet Elgin była niewątpliwie najbardziej uciążliwą dla nauczycieli osobą w szkole. Była w grupie z Aleą, jednak nigdy nie nawiązała się między nimi widoczna więź. Czasem rozmawiały, ale różnice ich charakterów przeszkadzały w utworzeniu przyjaźni. Skylet była niezwykle radosną, pełną energii i skorą do żartów dziewczyną. Uwielbiała wygłupy, oraz psikusy. Za to pałała ogromną niechęcią do nauki. Uczyła się jedynie tego, co ją interesowało, lub jak sądziła, przyda się jej w przyszłości, w efekcie nie uczyła się niczego. Była zupełnie beztroska, nie przejmowała się niczym. Ale jej pogodne usposobienie sprawiało, że wszyscy mieli wobec niej ciepłe odczucia. Alea z kolei, mimo swojej popularności oraz szacunku, jaki wywołuje, wolała trzymać się na uboczu. Była opanowana, poważna, małomówna. Dlatego inne uczennice zawsze dziwiły się, kiedy widziały te dwójkę razem. Mało osób kojarzyło, że rozmawiają ze sobą głównie przed egzaminami. A jeśli już na to wpadli, było to dla nich sporym zdziwieniem. Oczywiście, Aleandra uczyła się dobrze. Była świetna z eliksirów, wróżbiarstwa, numerologii czy starożytnych run, za to fatalna w rzucaniu zaklęć. Po prostu nie tolerowała tego, że musi wykonywać różdżką jakieś niezidentyfikowane ruchy, mówiąc przy tym idiotyczne formułki. Nie to, że była złą czarownicą. Wręcz przeciwnie, potrafiła wiele, ale wolała używać innego rodzaju magii, który wyniosła z domu. Nauczyciele jednak jej na to nie pozwalali, sądzili, ze jest na to zbyt młoda i niedoświadczona. Alea jednak wiedziała, że jest coś jeszcze. Bali się tej magii. Przymknęła oczy, rozkoszując się ciepłem, ale po chwili je otworzyla, słysząc jakiś ruch obok siebie. Kręcone, blond włosy dziewczyny były potargane bardziej niż zwykle. Policzki zaróżowione od śmiechu dodawały uroku, a czarne oczy, ciskające wesołe iskierki sprawiały, że człowiek mimowolnie się uśmiechał. Jest coś o czym nie wiedzą inni mieszkańcy Akademii Magii, a o czym wiedziała tylko blondynka. Sekretem na dobre oceny z testów była nie tylko wiedza, którą niewątpliwie miała, ale też fakt, że Alea Salarin potrafiła wkraść się w umysły innych. Układ był prosty, Alea mówi dziewczynie czego może się spodziewać na testach, a ta w zamian zachowuje tę wiedzę dla siebie.
-Masz jakieś przypuszczenia, odnośnie jutrzejszego testu z transmutacji?- spytała pogodnym głosem
-Niestety nie Sky, profesor Auiperx bardzo poprawiła swoją oklumencję, nie mogę się dostać do jej umysłu. Właściwie jak do większości.
-Myślisz, że coś wiedzą?- zapytała dziewczyna, mimo swojej niechęci do nauki, nie można było jej odmówić inteligencji, błyskawicznie kojarzyła fakty i łączyła je ze sobą.
-Jestem pewna. Do tej pory mówili, że oklumencja nie jest nikomu potrzebna, a teraz sami się zamykają
-Wątpie, żeby to miało oś wspólnego ze strachem o uczciwie zdane egzaminy
-To coś więcej
-Myślisz, że może chodzić o Niego?- bardziej stwierdziła, niż zapytała cichym głosem, by przechodzące obok uczennice jej nie usłyszały
-O nikogo innego nie może chodzic. Jeśli pojawiło się jakieś niebezpieczeństwo, powinni nam o tym powiedzieć.
-Nam nic nie grozi, On nie pozbędzie się czystokrwistych rodów- powiedziała uspokajającym głosem
-Wiem, że jesteśmy bezpieczne, wolałabym jednak wiedzieć na czym stoję.
-Niedlugo pewnie się dowiesz.
-Co masz na myśli?
-Skontaktują się z tobą, tata coś wspominał, że dadzą znak, kiedy wszystko się zacznie
-Czemu Śmierciożercy mieliby się ze mną kontaktować? Mój tata im nie wystarczy?
-Jesteś przydatna, Czarny Pan będzie chciał mieć i ciebie po swojej stronie
-Daj spokój, ma poparcie moich rodziców, czego mógłby chcieć od piętnastoletniej uczennicy?
-Może pewności, że Frollo będzie mu wierny- odparła poważnie, patrząc na nią, by po chwili przenieść wzrok na pomost.- Jak myślisz, kiedy się zorientuje, że to nie ma sensu?-pozornie zmieniła temat. Alea podniosła się, a po chwili otrzepała swój niebieski mundurek z ziemi.
-Myślę, że on już o tym wie, po prostu ciągle ma nadzieję, że tym razem się uda- powiedziała z uśmiecham, oddalając się w stronę szkoły.

Alea uniosła lekko powieki, odglądając się nieco zdezorientowana dookoła. Była w klubie, na urodzinach Marlene. Wszystko było dobrze. Wszyscy żyją, nikt nie planuje nikogo zabić, ani zaatakować. Jeszcze. Obok niej, na sofie, spokojnie spał Vincent. Wciągnęła powietrze głęboko w płuca, krztusząc się po chwili dymem papierosowym , który był w klubie wszechobecny. Nie mogła odszukać reszty znajomych, ale nie specjalnie zaprzątała sobie tym głowę. Ważna była wizja. Nauczyła się nie pokazywać po sobie, kiedy nadchodzi. Wolała jednak, być wtedy sama. Miała pewność, że nikt na nią nie patrzy, nie oczekuje odpowiedzi. Była sama, więc mogła w spokoju ją analizować. Chłopak, na którego miała mieć przez jakiś czas oko mówił przez sen zupełnie niezrozumiałe rzeczy. Biorąc pod uwagę, że jeszcze nikt do nich nie przyszedł, wizja nie trwała długo. Podskoczyła lekko na sofie, kiedy usłyszala nad sobą głos.
-Jesteś wolna, teraz ja się nim zajmę-  powiedziała postać,  w której rozpoznała Adama.
-Zabierasz go stąd?
-Tak, on i Davin do niczego się nie nadają. - powiedział, starając się nie zaśmiać, widząc swojego przyjaciela w takim stanie.
-Wrócisz jeszcze?- spytała Alea podając Adamowi płaszcz, który po chwili na siebie ubrał
-Tak, tylko jeszcze pozamykam wszystkie okna i drzwi, żeby nie przyszła im do głowy nauka latania, albo przywoływanie magicznego dywanu, co mają w zwyczaju.- Dziewczyna zaśmiała się na te słowa, a po chwili pochyliła się nad chłopakiem, który za nic w świecie nie chciał się podnieść
-Wstawaj Vinnie, Adam odwiezie cię do domu
-Nie.- zaprotestował chłopak, wciskając się w oparcie sofy.
-Ale co nie?- spytała zdezorientowana
-Nie.
-Chcesz tu zostać?
-Nie.
-Chcesz wracać do domu?
-Nie.
-To czego ty chcesz?- zawołała, opadając bezradnie na siedzenie
-Przytul mnie.- powiedział cichym, błagalnym głosem, robiąc przy tym oczy, jak małe dziecko. Adam parsknął śmiechem, a Alea dusząc w sobie chichot, mocno się w niego wtuliła.
-No juz, wystarczy- powiedziała  Adam, starając się go odciągnąc od Alei
-Nie.- zaprostestował chlopak
-No dalej, chyba, ze chcesz, żeby Malfoy ci nakopał
-Ale jego tu nie ma- powiedział płaczliwym głosem
-Ale jest David, który ledwo stoi przy drzwiach, no dalej, przestań się wyglupiać. Dzięki mała, trzymaj się.- powiedział Adam, odchodząc z rozpaczającym Vincentem. dziewczyna odprowadzałała ich wzrokiem, do czasu, kiedy zniknęli za drzwiami. Usiadła na kanapie, rozglądając się dookoła. Ann stała za barem, na stołku przy ladzie siedziała Helena, żywo gestykulując, opowiadała jej o czymś. Wzrokiem szukała Marlene, rozmawiały dzisiaj tylko przez chwilę. Znalazła ją pod sceną, stała razem z Mauro i Draconem. Coś się stało. Wyglądała na przestraszoną. Mauro, zawsze radosny i uśmiechnięty, stał teraz z żądzą mordu w oczach. Miał mocno zaciśniętą szczękę, jego oczy wręcz ciskały piorunami. A drobna dłoń Marlene, zaciskała się na jego ramieniu, jakby chcąc powstrzymać, przed rzuceniem się na kogoś. Tym kimś był Dracon, który jak zwykle miał na sobię cholerną maskę obojętności, ktora doprowadzała wszystkich do szaleństwa. Oczy, jak zawsze, nie pokazywały zupełnie żadnych emocji. Nie było w nim tej troski, sprzed kilku godziń. Marlene się bała, była wręcz przerażona, a strach nasilił się, kiedy zorientowała się, że Alea ich obserwuje. Nieznacznie pokręciła glową, jakby przekazując, żeby nie zwracała na nich uwagi. Alea posłała jej uspokajający uśmiech i odwrociła głowę. We śnie, była wzmianka o tym, że potrafiła wkraść się do czyjegoś umysłu, najwyższy czas, żeby to przetestować. Głowa Dracona była dla niej zamknięta, jego oklumencja poprawiła się, od kiedy Alea zaczęła wyłapywać pojedyncze myśli. W umyśle Mauro panował teraz zbyt duży chaos, by mogła z nich cokolwiek wyczytać. Pozostała Marlene. Zamknęła oczy i skupiła się na jej osobie. Zacisnęła mocno powieki, by móc jeszcze bardziej się skoncentrować. Nie potrafiła jeszcze swobodnie przeglądać czyichś myśli, widziała jedynie to, co miała w głowie w tej chwili, ale już ta myśl wystarczyła, by Alea zaczęła być równie przestraszona. Nagle poczuła, że coś usiłuje jej przeszkodzić. Poczuła, jakby coś przszywało jej skroń, skutecznie przerywając połączenie. Zakryła głowę, chowając ją w dłonie, jakby to miało odgrodzić ją od bólu. Kiedy ten ustał, podniosła głowę, by popatrzeć na trójkę, stojącą przy scenie. Wciąż stali w tym samym  miejscu, jednak Dracon po chwili odwrócił się w jej stronę. Mimo dzielącej ich odległości widziała, jak bardzo był wściekły, nie bylo w nim nic, z postaci, którą był wcześniej. Co się z nim stało? Czy to on chciał jej przeszkodzić? Nagle przeniósł wzrok na coś za nią. Jego twarz byla jeszcze bardziej zacięta, chciał ruszyć w jej stronę, ale zatrzymała go dłoń Mauro, który jednocześnie wyrwał się Marlene. Blondynka cofnęła się  o kilka kroków, przestraszona. Alea zerwała się z miejsa, ale zanim postawiła krok, usunęła się ponownie na sofę. Coś w nią trafiło. Szarpiący ból rozlał się po całym jej ciele. Nie mogła złapać tchu, a oczy zaszły jej mgłą. Kiedy ból ustał, powoli się podniosła, odkrywając, że pod sceną już nikt nie stoi. Zobaczyła coś, co ją zaniepokoiło. Postawną sylwetkę, dugowłosego blondyna, która zniknęła w tłumie. Pospiesznie ubrała swój płaszcz i zabrała torebkę. Przedzierała się przez tłum, nie zwracając uwagi, na ilość potrąconych przez siebie osób. Zatrzymała się dopiero wtedy, kiedy ktoś przygwoździł ją do ściany na zewnątrz.
-Gdzie się tak spieszysz?- spytał mężczyzna, przeraźliwie zimnym głosem, mocno ściskając jej ramiona
-Puść mnie- szepnęła, ledwo powstrzymując łzy, które napłynęły jej do oczu
-Pytałem o coś- warknął wściekły
-Draco puść mnie! To boli!- wrzasnęła, wypuszczając spod powiek pojedyncze krople.W tej chwili blondyn się opamiętał, poluzował uścisk,  a mgła, którą były spowite jego oczy gdzieś się ulotniła. Dziewczyna wykorzystała ten moment i wyrywając się mu, odeszła. Dracon patrzył przez chwilę na ścianę przed nim. Bała się go. Dopiero kiedy usłyszal oddalający się dźwięk, ktory powodowaly jej obcasy. Pobiegł za nią.
-Alea, przepraszam, byłem wściekły, a jeszcze ty sama wyszłaś, nie panowałem nad tym...Alea- powiedział zdenerowany, stając przed nią- Mówię do ciebie.
-Wiem, ignoruję cię- powiedziała oschle, wymijając go. Na jej twarzy już nie było strachu, zastąpiła ją złość, ogromna złość.
- I co? Chcesz sama wracać do domu? W nocy?- spytał, łapiąc ją za ręke, co samo w sobie ją zirytowało. Nie miała jednak szansy odpowiedzieć, bo ponownie przeszył ją ten straszny ból, nieco mniej nasilony niż w klubie, a może po prostu już się do niego przyzwyczaiła.
-Przynajmniej będę mieć pewność, że ci po drodze nie odbije- powiedziała przez zaciśnięte zęby, nie odwracając się do niego
-Mówiłem już, byłem wśćiekły i...
-To nie znaczy, że masz prawo się na mnie wyładować. - warknęła, odwracając się w jego stronę
-Przepraszam, wiesz, że nie chciałem ci skrzywdzić
-O czym rozmawiałeś z Mauro i Marlene?- spytała, ingorując jego przeprosiny
-To nic takiego, nic czym powinnaś sobie zaprzatać głowę. Powiedział patrząc jej posto w oczy, którye nie były ani jasne ani ciemne,  wydawały się być jeziorami płynnego ognia.
-Czyli jak zwykle nic mi nie powiesz?
-Po prostu są rzeczy o których nie powinnaś wiedzieć. Tak będzie lepiej, bezpieczniej
-Ona już nigdy nie będzie bezpieczna Malfoy- odezwał się głos za nimi. Kilka kroków od nich stał Mauro, posyłając im jeden z najbardziej cynicznych uśmiechów, jaki mieli okazję widzieć.
-Nie mieszaj jej w to. Ona nie ma z tym nic wspólnego- powiedział Draco, zasłaniając sobą dziewczynę.
-Jak najbardziej ma- powiedział chłodno. Co się stało ze starym Mauro, tym kochanym, roześmianym Mauro? Czemu teraz stoi przed nimi ktoś zupełnie obcy?
-To nie jej wina, że znalazła się w złym miejscu...
-Ale to jej wina, że w nim została- przerwał mu chłopak.- Wybacz księżniczko, to nic osobistego.- powiedział uśmiechając się, lecz ten uśmiech zupełnie nie przypominał tego, którym zwykle ją obdarowywał. Nie było w nim już tego ciepła. Alea, będąc w połowie drogi do bruneta nagle zwątpiła. Opuściła ją cała pewność siebie, kiedy zobaczyła ten przeraźliwie zimny wzrok.
-Gdzie Marlene? - spytała drżącym głosem.
-Pewnie w połowie drogi do domu
-Pozwoliłeś jej wracać samej?- spytał Dracon, nie mogąc przyjąć tego do wiadomości
-Nie mam wobec niej żadnych zobowiązań, jak tak bardzo ci jej szkoda to biegnij, może ją dogonisz.
Dziewczyna nie wierzyła w to, co słyszała. Kim był ten ktoś, kto wyglądał jak jej przyjaciel? Poczuła coś jeszcze, miejsce bólu, zastąpiło zimno. Jakby ktoś chciał zamrozić ją od środka. Chciała coś powiedzieć, ale usłyszała rozpaczliwe wołanie. Po głosie rozpoznała, że to Helena. Podbiegła do nich, kiedy tylko zobaczyła w ciemności blond włosy Dracona.
-Draco, musisz mi pomóc! Ktoś jest w środku, zaatakował Ann! Szybko!- wołała przez łzy, ciągnąc go za rękę w stronę klubu. Chłopak poszedł za nią, ponaglając wzrokiem Aleę, nie chciał, żeby została sama z Mauro. Lekko zdezorientowana brunetka zaczęła iść za przyjaciółmi, ale poczuła, że Mauro szarpie ją za ramię. By po chwili nachylić się nad nią.
-Obiecaj mi coś Salarin-szepnął prosto do jej ucha- Obiecaj mi, że nikomu nie będziesz ufać, rozumiesz? Co by się nie działo, nikomu nie ufaj.
-Nawet Draco i Marlene?- spytała zbita z tropu
-Zwłaszcza im- odpowiedział i popchnął ją w stronę klubu z którego wychodzili ludzie. Jak mugole mogą być tak głupi, by nie widzieć, co się dookoła nich dzieje? Przed samym wejściem Alea spojrzała do tyłu, ale Mauro już tam nie było. Zniknął za rogiem budynku. Sam jednak nie spodziewał się, że czeka go wyjątkowo krótka droga. Z jednęj z wnęk kamienicy wyłoniła się postać mężczyzny. Wśród ciemności ciężko było odgadnąć kim jest. Kiedy podszedł bliżej rozpoznał charakterystyczną czuprynę, oraz błyszczące w świetle latarni niebieskie oczy.
-Miło cię widzieć Mauro- powiedział pogodnym głosem, chowając ręce do kieszeni
-Niestety nie mogę powiedzieć tego samego- powiedział, opierając się o słup i zaplatając ręce na piersi.
-Nigdy nie byłeś zbyt miły- westchnął ktoś za nim, Mauro odwrócił się i zobaczył, że zbliża się do nich następny mężczyzna. Jego od razu rozpoznał po głosie. Uśmiechnął się lekko, do niego.
-Jakoś nie było okazji, by zacieśnić więzy Chester, co u rodziny, wciąż w świętym Mungu? Biedni...ledwo przeżyli. A może nie przeżyli?- spytał, przekrzywiając głowę.
-Wszyscy mają się świetnie. Przynajmniej jeśli chodzi o nas- odpowiedział drugi
-Co masz na myśli Trip? Czyżbyć usiłował mi grozić?
-Nigdy w życiu przyjacielu. Ja cię tylko informuję o podróży,na jaką niedługo się wybierzesz- odparł z uśmiechem, podchodząc do swojego znajomego.
- Miejsce  wybierasz sobie sam, ale jedziesz pociągiem , którego nazwa zaczyna się i kończy na "A", dodam, że jest dwuczłonowa. To jak? Walizki spakowane? Czy jednak przekładamy wycieczkę i się dogadamy? -spytał Chester nadzwyczaj spokojnym głosem
-Po moim trupie- odparł Mauro, zaciskając pięści.
-Właśnie o to nam chodziło, przyjacielu- powiedział Trip, posyłając mu ogromny uśmiech.- Przy okazji, pozdrowienia od Clawtena, bardzo mu przykro, że nie może ci teraz towarzyszyć, ale miał coś ważnego do załatwienia.

Witam, muszę przyznać, że ten rozdział kosztował mnie sporo nerwów. Kiedy kończyłam go wczoraj w nocy, magiczna siła skasowała całą treść. Tak więc miałam miłą noc, spędzoną na ponownym pisaniu, by nic przypadkiem nie wypadło mi z głowy. Mam nadzieję, że było warto. Zapraszam jeszcze tutaj http://ask.fm/ArlandriaSalarin jeśli macie do mnie jakieś pytania ;))

20 komentarzy:

  1. Ahh z rozdziału na rozdział corazbardziej się uzależniam! Jestem bardzo ciekawa co się stało Mauro i oczym rozmawiał razem z Marlene i Draconem? Mam nadzieję, że dowiem się tego w następnych rozdziałach! No i te wizje, które ma Ale.. ciekawe do czego to wszystko doprowadzi. Współczuję skasowanej notki, ale ciesze się, że tak szybko ją napisałaś na nowo! Powodzenia przy dalszym pisaniu! Pozdrawiam :)

    ~DreamyDevil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam Cie serdecznie zaprosić na mojego bloga, ponieważ postanowiłam sprawdzić swoje siły. Z góry przepraszam za spam.

      http://wspomnienia-sa-kluczem-do-tajemnic.blogspot.com/

      Usuń
  2. rozdział napisany świetnie, oczywiście zakończony w najciekawszym momencie bo jakżeby inaczej :P cóż od początku do końca trzymał w napięciu (tak jak zresztą większość za co bardzo lubię to opowiadanie), chcę więcej, więcej i więcej! :D Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Cię! Rozbudzasz ciekawość, już bym chciała wiedzieć, co będzie później. Lubię te naturalne dialogi, ciekawie kreowane postacie i cudowną nutkę tajemniczości, która pojawia się w każdym rozdziale.

    Jak zwykle życzę mnóstwa weny!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. pierwsza część notki jest serio świetna. bez problemu mogłam sobie wyobrazić mury szkoły, z pozoru grzeczne uczennice, które tak naprawdę knują na każdym możliwym kroku. :D i grymas biednego ogrodnika, aż mi szkoda chłopa. :) ogólnie lubię te retrospekcje przeszłości Alei, strasznie fajnie je opisujesz.
    scena z Mauro - <3! serio, wiedziałam, co tam będzie, ale nie sądziłam, że opiszesz to aż tak rewelacyjnie, naprawdę. mając przed oczami twarz Mauro (hehe) bez problemu mogłam wyobrazić sobie jego drwiący uśmiech i ironię w głosie, ogólnie jest wyśmiewczy głos.
    sorry, stara, nie mogę pisać o niczym innym, bo końcówka totalnie mnie zabiła.
    imię Tripa jak wiadomo pochodzi od podróży, a jako że Mauro się oddala, to można wnioskować, że na jego miejscu pojawi się Trip. ciekawe tylko, jak bardzo na jego miejscu. :D motyw z pociągiem o nazwie dwuczłonowej A-A rozkminiam jako "Avada Kedavra", także naprawdę jestem pod OGROMNYM wrażeniem, stara.
    czekam na rozwój wydarzeń! mam nadzieję, że nawet jeśli w nerwach przestaniesz publikować, to mi podrzucisz. ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek skojarzył mi się z takim dziwacznym filmem – Dziewczyny z St.Trinian, taki motyw niegrzecznych uczennic jest bardzo pro, a szczególnie kiedy owe uczennice są w dodatku czarownicami, no i to nie byle jakimi. Pomimo pierwszego dość zabawnego skojarzenia, od razu wydaje mi się, że czuję taką tajemnicę i pewne niebezpieczeństwo myśląc o tej magii, której bali się nauczyciele i zabraniali używać Alei. Swoją drogą to musi być nawet fajne uczucie, tak wzbudzać w kimś lęk a przez to szacunek – bardzo mi to pasuje do Salarinów. Btw. Pewnie już to pisałam parę razy, ale naprawdę uwielbiam Aleandrę, spokojna, opanowana, małomówna <3
    Jak wiadomo, najczęściej bywa tak, że ci, którzy mówią najmniej mają tak naprawdę najwięcej do powiedzenia. Leglimencja, dobrze by było jakby Alea opanowała już tak w pełni tę bardzo praktyczną umiejętność.
    Tak już sądziłam, że to kolejna wizja Alei. Dobrze, że coraz częściej jej się przytrafiają, to niesamowicie cenne źródło informacji o jej przeszłości, którą na nowo musi odkrywać. Tak mi się przypomina jak opowiadałaś mi co nieco fabuły Brillianta na Sabacie i jeju, strasznie się nie mogę doczekać tych kolejnych akcji *.*. „Wszyscy żyją, nikt nie planuje nikogo zabić, ani zaatakować. Jeszcze.” Uwielbiam takie teksty! Mega budują napięcie i ciekawość też od razu roście kilkanaście razy. Nie wiem co to powoduje, ale takie złe/przykre/niebezpieczne doświadczenia bohaterów wydają się jakoś ciekawsze od tych radosnych :D.
    Ha, śpiący Vincent :D skojarzył mi się od razu z pewnym przysypiającym osobnikiem w pierwszy weekend marca. I przytulanie! :3
    Oho, Marlene, Mauro i Draco...no i już wiadomo, że coś się będzie działo. A to prawda, że taka ciągła obojętność pana Malfoya potrafi wyprowadzić z równowagi, ale to jest tak dla niego charakterystyczne że...aw. So Malfoy.
    Sweetbat. Akcja na końcu genialna! Trop i Chester strasznie mnie ciekawią co jeszcze pokażą i kogo jeszcze będą chcieli się pozbyć...biedny Mauro.
    Czytam, że dwuczłonowa nazwa, "A" i dopiero po chwili olśnienie - Avada Kedavra. Mega pomysł!! Czegoś takiego wgl się nie spodziewałam. Jak zawsze się zachwycam Twoimi opisami i podziwiam, że chciało Ci się pisać rozdział raz jeszcze. Ja w pierwszym momencie to pewnie miałabym ochotę wywalić komputer za okno, no ale "Control your emotions".
    Zupełnie nie rozumiem takiego słabego odzewu po tak niesamowitym rozdziale. Albo ludzi zatkało z wrażenia albo na chama specjalnie nie piszą.
    Mam nadzieję, że pomimo ich karygodnego zachowania wena nie opuści.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. WOWOW.
    Nie mogę się nadziwić co się tam tworzy w Twoim umyśle, że tak cudownie piszesz! Jestem beznadziejna w komentowaniu, ale jak przeczytałam że Ci tak przykro że słaby odzew to pomyślałam, ze napiszę choć troszku, żebyś widziała, że ludzki czytają! Czytają i pragną kolejnych rozdziałów <3
    Ciągle rozkminiam o czym ta trójka rozmawiała, ale nic mi się nie kojarzy, oby to się wyjasniło :)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, że zdecydowałaś się napisać,no i baardzo dziękuję za miłe słowa! Kurcze, z każdym kolejnym komentarzem robię się bardziej miękka i zaczynam myśleć o nowym rozdziale. Powinnam nauczyć się asertywności :D
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  7. Rozdział jest znakomity, końcówka mocno ryje sufit,a le to dobrze! Masz talent do takich scen!

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba przyznać, że umiesz budować nastrój. Cholernie się przestraszyłam, z tego Trippa i Chestera to niezłe ziólka!
    Czy oni są jakoś spowinowaceni ze śmierciożercami?
    a może z samym lvoldim? Może on wcale nie umarł? Fajnie by było!
    WENY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarny Pan odszedł bezpowrotnie, ale ziarenko nienawiści zostało zasiane ;)

      Usuń
  9. Zwykle nie komentuje co jest okropne z mojej strony, ale obiecuję poprawę!
    Rozdział jest zachwycający.
    Ta restrospekcja- wizja Ali...wow. Świetnie to wszystko opisałaś. Wyśmienite jak torcik waniliowy z truskawkową polewą.
    SZKODA MI MAURO. On był chyba kimś więcej niż sądziliśmy i mam nadzieje, że to się wyjaśni!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie pojmuję czemu tak mąło komentują, ale jak to sarka ujęła - chyma im mowę odebrało :D
    co możliwe, bo rozdział...przełomowy...tak myślę.
    może się mylę, ale kto to wie...
    Najpierw pomyślałam, że to Lucjusz tam się czai na Maura...sama nie wiem czemu...

    OdpowiedzUsuń
  11. KrzyśTofikowski7 czerwca 2013 18:06

    Postanowiłem zebrać się w sobie i spróbować skomentować :). Czytam sstdk i Brillianta od już paru miesięcy, ale zwykle ciężko mi zebrać myśli żeby sklecić coś sensownego, a pisanie "super rozdział, daj następny" jest podłe i w ogóle bez szacunku do autora i jego czasu jaki poświęca na pisanie. Jako studentowi matematyki troszkę mi opornie wychodzi wypowiadanie się ^^ ale może wyjdzie coś dobrego.
    Od samego początku w Twoim FF zachwyciła mnie kreacja postaci, Twoje cudowne opisy, ale przede wszystkim sam pomysł na fabułę. Niesamowicie oryginalny, założę się, że czegoś takiego to na pewno nie było. Z początku wydaje się, że Alea to zwykła mugolka, a tu proszę...taka niespodzianka. Widać jak bardzo przemyślane jest to co piszesz. Mam wrażenie, że żadnego rozdziału nie wrzuciłaś na zasadzie "a niech mają". Doczytałem na asku, że chcesz być psychologiem i szczerze przyznam, że w moim odczuciu sprawdzisz się w tym zawodzie. Świetnie czujesz ludzi, ich myśli, emocje...wszystko to co pod sobą skrywają. Nawet Malfoyowie nie mają przed Tobą tajemnic :D.
    Najbardziej ciekawią mnie te postacie, całkowicie utworzone przez Ciebie, jak np. Trip i Chester - tak mało o nich wiemy, a pewnie jeszcze nieźle namotają. Intryguje mnie bardzo Marlene, tak jakby coś ukrywała, tak mi się wydaje - może mylnie, że czymś nas zszokuje.
    Alea-Draco, myślę, że ich relacje są skomplikowane do potęgi, ale Ty umiejętnie je nam obrazujesz, co bardzo się chwali.
    Kurczę no, też jestem ciekawy o czym te diabełki trzy rozmawiały :D
    Mam nadzieję, że czytelnicy docenią, bo odwalasz kawał świetnej roboty.
    Pozdrawiam :)
    Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
  12. Błagam, nie przestawaj publikować, ja żyć bez tego bloga nie mogę! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniale piszesz.
    Czy Mauro zginął?
    :OOOOOOOOOOOOOOOO
    Jeju, smutno trochę
    Szkoda chłopa, ale
    mocny akcent, szcze-
    gólnie że tak na end
    Bardzo lubię czytać
    to opowiadanie i mam
    nadziję, że nie przes-
    taniesz pisać :))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Mauro dogada się z Chesterem i Tripem, tego jeszcze nie wiemy ;)

      Usuń
  14. Sama wiesz, jak długo zbierałam się, żeby wreszcie usiąść i porządnie przeczytać te rozdziały, ale powiem Ci kurde, było warto tyle czekać! Możesz być z siebie naprawdę dumna! Już kiedyś Ci to mówiłam, ciągle najbardziej podobają mi się Twoje opisy. W większości przypadków skupiam się głównie na dialogach, a opisy czytam pobieżnie, bo wydają się nudne. U Ciebie opisy są najlepsze na świecie! Czytając początek tej notki można bez trudu przenieść się w opisywane miejsce.
    I widzisz, jak ładnie komentują! Niech Ci nigdy więcej na myśl nie przychodzi, żeby to kończyć! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Great post. BTW what's the name of this theme?

    my website - Playstation

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny rozdział! Jak zawsze zresztą :) Uwielbiam to opowiadanie, nie jest ani trochę nudno, cały czas akcja się rozwija i coś się dzieje. Zaskakujesz za każdym rozdziałem :) Powodzenia w dalszym pisaniu, bo nie wyobrażam sobie, że miałabyś porzucić to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy