wtorek, 25 grudnia 2012

32. Welcome home


"I stray in the state of discrepancy
Hard to say which one of us is real
I'm sick of struggling to be free"
Tune- Lucid moments


-Już możemy –oznajmiła Alea, wchodząc do kuchni, gdzie siedziała Ann z Draconem. Włosy wciąż smętnie zwisały przy twarzy, ale makijaż ukrył zmęczoną twarz i cienie pod bursztynowymi oczyma. Było w nich coś złego i przejmującego. Jedno spojrzenie wystarczyłoby, by przełamać największe bariery. Jedno spojrzenie, które może zniszczyć wszystko. Kiedy tylko dowie się jak. Poprawiła ciemnozieloną sukienkę za kolano, podwinęła rękawy, by swobodniej się poruszać. Kiedy się szykowała, Annabell znalazła chwilę, by przenieść się do pustego o tej porze mieszkania Alei i zabrać kilka jej rzeczy.
-Jesteś pewna, że to wytrzymasz?- spytała Ann, patrząc troskliwie na ciemnowłosą.
-Nie tak łatwo się mnie pozbyć. Spokojnie, dam radę.- uśmiechnęła się i mocno uściskała zmartwioną dziewczynę.
-Draco, uważaj na nią, proszę…-zwróciła się do chłopaka.
-W Malfoy Manor będzie bezpieczna, nic jej nie będzie. Obiecuję.- uśmiechnął się lekko i podszedł do dziewczyn, przerzucając przez ramię torbę. Ukradkiem zerknął na Aleę, która bardzo starała się ukryć zdenerwowanie- Daj rękę.- zwróciła się do niej. – Skup się na tym, że chcesz być cały czas ze mną, niech nic cię nie rozprasza. Możesz być zdezorientowana, może ci się kręcić w głowie, nie wiem jak zareagujesz, bo jest to spore obciążenie dla organizmu. Jesteś gotowa?
-Bardziej nie będę- odpowiedziała uśmiechając się delikatnie, jednocześnie mocno ściskając rękę blondyna.
-Trzymaj się, może zakręcić.- Alea przezornie zamknęła oczy, nagle poczuła, że wszystko w jej wnętrzu zwija się i chce jak najszybciej wydostać się na zewnątrz. Kiedy myślała, że już nie wytrzyma, wszystko się uspokoiło. W ciągu kilku sekund stała się tak wykończona, że nie miała siły ustać na nogach. Poczuła, jak przed upadkiem uchroniły ją ramiona chłopaka.
-No, całkiem nieźle to zniosłaś, normalnie reakcje są  o wiele gorsze.- powiedział z uśmiechem, mocno ją trzymając.
-Mogło być gorzej?- spytała słabym głosem i ciężko usiadła na stojącym za nią łóżku. Spod przymrużonych powiek rozejrzała się po pokoju.- Ładnie tu- stwierdziła po chwili.
-Całkiem- odparł obojętnym głosem- Już wszystko w porządku?
-Tak, myślę, że tak
-Odpocznij chwilę, ja zaraz przyjdę, powiem tylko rodzicom, że już jesteśmy.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Alea poczuła, jakby w jej ciało wbijały się setki małych igieł. Nie mogła złapać oddechu, przez potworny ból, jaki poczuła wewnątrz. Jakby coś chciało wejść w nią i przejąć kontrolę, a jej umysł z tym walczył. Usłyszała powolne kroki na korytarzu, Draco wychylił głowę zza filaru i przekrzywił głowę.
-Wszystko dobrze? Bardzo zbladłaś - spytał wpatrując się w nią
-Jasne, tylko zakręciło mi się w głowie - odparła, wciąż z trudem łapiąc powietrze, ale po chwili wstała, chcąc udowodnić, że nic jej nie jest.
-Jesteś pewna, że chcesz rozmawiać z moimi rodzicami już teraz? Możemy poczekać do jutra, mamy czas - spytał chłopak, ale widząc zaciętą minę Alei, dodał, pokazując ręką na wyjście. - Witam w Malfoy Manor.
Alea uśmiechnęła się lekko do blondyna, po czym szła, we wskazanym kierunku. Przechodzili przez ciemny korytarz, ciemnozielone ściany pogłębiały panujący tam mrok. Z portretów groźnie patrzyli na nich przodkowie Dracona, odprowadzając Aleę nieufnym wzrokiem aż do zakrętu, za którym znajdowały się ogromne, marmurowe schody. Wszystko tam było zimne, nieprzyjemne. Pełne wyniosłości, ale pozbawione jakichkolwiek emocji. Witaj w domu. Dźwięk kroków odbijał się od ścian, tworząc nieprzyjemne dla ucha echo. Zatrzymali się dopiero przy potężnych, ciemnych drzwiach. Dracon otworzył je przed dziewczyną, kiwając głową, by weszła. Alea zamknęła na chwile oczy, wzięła głęboki wdech i przekroczyła próg, czując, że coś w środku znowu zaczyna ją dusić. Nie dając jednak niczego po sobie poznać, dyskretne rozejrzała się po pomieszczeniu, znajdowali się ogromnym salonie rodziny Malfoyów. Można powiedzieć, że było to serce domu, jednak co to za serce, które nie ma w sobie żadnego uczucia. Zawiesiła wzrok na dwójce ludzi, stojących przy kominku, patrzących na nich. Wysoki, blond włosy mężczyzna stał za żoną, opierając dłoń na jej ramieniu. Lucjusz, jak zwykle nie dał po sobie poznać jakichkolwiek emocji, żaden z mięśni na jego twarzy nie ośmielił się drgnąć. Również Narcyza zachowywała pełną powagę, nie dokonując jakichkolwiek zmian mimiki. Jedynie oczy tej dwójki zdradzały, że należą do dwójki, zupełnie żywych ludzi. Pełne blasku, opanowania oraz minimalnego ciepła. Chwila ciszy została zburzona przez Lucjusza, który jakby wyrwany z letargu podszedł kilka kroków do przodu i nieznacznie się kłaniając, wyciągnął przed siebie dłoń.
-Lucjusz Malfoy. - Przedstawił się lodowatym głosem
-Aleandra Salarin. - Dziewczyna podała mu niepewnie dłoń, ale starała się, by jej głos brzmiał jak najbardziej zdecydowanie. Po chwili podeszła do nich stojąca przy kominku kobieta.
-Narcyza Malfoy - powiedziała o wiele cieplejszym głosem od swojego męża, zachowując jednak pewien dystans.
-Aleandra. Bardzo dziękuję, że zgodzili się państwo ze mną spotkać - odparła uprzejmie.
-Dracon uważa, że możemy ci w czymś pomóc, co to takiego?
-Myślę, że jest pan już zapoznany z tematem. - Uśmiechnęła się delikatnie.
-Oczywiście – odparł, uśmiechając się, w znanym wszystkim stylu. Jakiej innej odpowiedzi mógł się spodziewać? Znał rodziców Alei zbyt dobrze, by sądzić, że ich córka będzie się od nich różnić.
-Orientujemy się, o co może chodzić, ale może powiedzielibyście, czego od nas oczekujecie? - odezwała się kobieta, zza pleców męża.
-Jak już pewnie wiecie, od jakiegoś czasu miałem podejrzenia, że Alea może być…czarownicą. - Kiedy napotkał pytające spojrzenie ciemnowłosej, zwrócił się do niej. - Tylko ślepy, by nie zauważył. Przejawiałaś niepokojące zdolności, raczej nie pasujące do człowieka. Także jak już wiecie - te słowa skierował już do rodziców - Miałem podejrzenia, prosiłem nawet, żebyście się czego dowiedzieli. Ponieważ nie dostałem żadnych wiadomości - mówiąc to, posłał ojcu wzrok pełen pretensji - Sam nic nie robiłem, ale ostatnio Alea została zaatakowana, dosyć potężnymi zaklęciami, a jak widzicie, żyje i trzyma się całkiem dobrze, więc coś tu chyba jest nie tak.
-Sugerujesz, że powinnam być martwa? Och, dziękuję, dawno nie usłyszałam czegoś tak miłego - mruknęła pod nosem, lecz na tyle głośno, by usłyszała to Narcyza, która uśmiechnęła się lekko, słysząc te słowa.
-Sugeruję.- odparł zachowując poważny ton głosu- Że gdybyś była zwykłym człowiekiem, nie przeżyłabyś tego, więc to jasne, że masz magiczne zdolności i to bardzo duże. Teraz pozostaje wasza kwestia. – powiedział patrząc na matkę
-Co takiego?- spytała kobieta, podchodząc do męża.
-Chciałbym, żebyście pomogli nam się dowiedzieć, co takiego się stało, że Alea tego nie pamięta.
-Zaklęcie obliviate. To wszystko- stwierdził obojętnie Lucjusz, wciąż mierząc wzrokiem dziewczynę
-Na to zdążyliśmy sami wpaść, ale dziękuję  za spostrzeżenie – odparła Alea kłaniając się lekko, a po chwili poczuła delikatnie, upominające uderzenie w plecy. Lucjusz gdyby tylko mógł, zapewne szczerze by się roześmiał, jednak jego twarz zostawała nieprzenikniona.
-Jak rozumiem, chcecie się dowiedzieć, kto rzucił to zaklęcie i dlaczego?- spytała Narcyza.
-Dokładnie tak. – odpowiedział Dracon, patrząc na zmianę to na ojca, to na Aleę, którzy mierzyli się lodowatymi spojrzeniami. Lucjusz leniwie przeniósł wzrok na syna.
-Macie jakieś…dowody, na to, że Aleandra faktycznie jest czarownicą?- spytał, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. Cała sytuacja wydawała się dla niego nieprawdopodobna.
-Dowody...nie mamy dowodów. Mamy jakieś dowody?- szepnął lekko zdenerwowany do Alei, widział, że jego ojciec zaczyna się niecierpliwić, a jeżeli nie pokażą mu niczego interesującego, może się to bardzo źle skończyć.
-Mamy.- odparła spokojnie dziewczyna, podchodząc do stojącego obok stołu, wykładając na nim po kolei rzeczy, które znajdowały się w jej torebce. Zaintrygowany Lucjusz podszedł do niej, oglądając przedmioty.
-Podręcznik do eliksirów, starożytnych run…-mruczał pod nosem, lecz zamarł, gdy zobaczył, jak dziewczyna wyjmuje jasnoniebieski materiał  z wyszytym herbem.- To niemożliwe- szepnął.
-Wszystko należy do mnie, znalazłam to w domu, w którym prawdopodobnie przez jakiś czas mieszkałam.
-A jednak…- powiedział Lucjusz, bardziej do siebie, niż do kogokolwiek w pomieszczeniu, zaczął chodzić  po salonie, bardzo głęboko się nad czymś zastanawiając. Zupełnie ignorował pytające spojrzenia Dracona i Alei. Dopiero westchnięcie Narcyzy odwróciło ich uwagę.
-Wygląda na to Lucjuszu, że to naprawdę ona
-Co mam rozumieć przez „ naprawdę ona”? Mieli państwo jakieś wątpliwości, co do mojej…autentyczności?
-Po prostu nie sądziliśmy, że jeszcze żyjesz Aleandro.- odparł Lucjusz.
-Czemu miałabym nie żyć? – spytała zdziwiona, ponownie czując ucisk w środku, przed który ledwo mogła oddychać.
-Salarini to bardzo stary i potężny ród, od zawsze wiadomo, że ten kto ma władzę, ma też wielu wrogów.
-Mógłby pan jaśniej?
-Nie jesteście i nigdy nie byliście zbyt świętą rodziną. Lubiliście być ponad innymi, a tych, którzy wam się przeciwstawiali cóż…po prostu się ich pozbywaliście. Nie wiem, jak było dokładnie z tobą, ale wiem, że twoi rodzice lubili takie rozwiązania.
-Och…- tylko tyle zdołała z siebie wydobyć Alea
-Podejrzewam, ale nie mam pewności, że za usunięciem twojej pamięci może stać ktoś z twojej rodziny Alea- powiedziała Narcyza, podchodząc do dziewczyny i kładąc jej rękę na ramieniu.- Myślę, że chcieli cię w ten sposób ochronić.
-Ochronić? Jak można nazwać ochroną pozbawienie mnie pamięci i jakiejkolwiek możliwości do obrony?
-Żadne z nas nie zna powodów, dla których to zrobili, ale na pewno…Co to takiego?- przerwał i  spytał Lucjusz, widząc, jak Alea kurczowo przyciska do piersi drewniane pudełko
-To różdżka. Miałam ją przy sobie podczas ataku, możliwe, że to ona mnie obroniła.
-Rzucałaś nią już jakieś zaklęcia?- spytał wyjmując przedmiot z pudełka i dokładnie go oglądając.
-Jeszcze nie.
-Lepiej, niech tego nie robi.- powiedziała Narcyza.- Nie wiemy, z czego różdżka została zrobiona, nie wiemy, jak zareaguje na rzucanie zaklęć przez kogokolwiek. Musi ją obejrzeć ktoś, kto się na tym zna.
-Cóż…jedyny znawca, który przychodzi mi do głowy, to Olivander, ale on raczej nie będzie skory do pomocy nam.- stwierdził Dracon.
-Nam nie pomoże, ale jej być może tak. Jutro przeniesiecie się na Pokątną, najlepiej przebrani, żeby nikt was nie rozpoznał. Draconie, odprowadzisz Aleandrę pod sklep, a sam postaraj nie rzucać się w oczy.
-Oczywiście.- przytaknął Draco.- My już chyba pójdziemy, zrobiło się późno, a Alea jest pewnie bardzo zmęczona.
-Tak…faktycznie. Bardzo państwu dziękuję. – odparła Alea, będąc jednak myślami gdzieś daleko. Lucjusz i Narcyza kiwnęli jedynie głowami, nie mówiąc ani słowa. Wyszli z salonu zaraz po nich.
Alea wchodziła po schodach za Draconem. Od momentu wyjścia nie odezwała się nawet słowem, co blondyn doskonale rozumiał. Sam był w szoku, dowiadując się o rodzinie Alei takich rzeczy. Rozumiał, jak bardzo musi się czuć zagubiona. W jednej chwili całe jej życie, która tak bardzo starała się odbudować, znowu legło w gruzach. Najgorsze jest to, że zupełnie nie wie, co dalej z tym robić. Dotarli już pod drzwi jego sypialni, ale jego rozmyślania przerwał cichy głos dziewczyny.
-Draco…zostawiłam na dole różdżkę, zaraz przyjdę, tylko po nią wrócę.
-Przecież może tam zostać…
-Wolałabym mieć ją przy sobie. Spokojnie, zaraz wrócę, trafię.- Alea uśmiechnęła się do Dracona i zbiegła po schodach do salonu. Uchyliła ostrożnie drzwi i po stwierdzeniu, że pomieszczenie jest puste weszła do środka, by najciszej jak potrafiła, zabrać swoje rzeczy. Kiedy trzymała już różdżkę w dłoni, odwróciła się, by wyjść, podskoczyła jednak przestraszona, gdy zobaczyła opierającego się o framugę mężczyznę. Odruchowo położyła rękę w okolicach serca, czując, jak szybko teraz bije.
-Myślałem, że Dracon zaprowadził cię już do pokoju- powiedział Lucjusz, mierząc ją wzrokiem.
-Odprowadził, wróciłam tylko po różdżkę . Już się stąd wynoszę- odparła, lekko speszona, ale po chwili dodała.- Swoją drogą, dobrze mieć takiego syna, prawda?
-Słucham?- spytał zupełnie zbity z tropu mężczyzna.
-Uwierzy we wszystko, co mu pan powie. Nie zadaje niewygodnych pytań, nie wtrąca się w nieswoje sprawy. Dobrze go pan wychował. Widać twardą rękę Malfoyów- powiedziała Alea, obchodząc dookoła stół i uśmiechając się przebiegle.
-Co ty możesz wiedzieć?
-Może więcej, niż pan myśli?
-Nie wiem w co sobie pogrywasz, ale to nie jest czas i miejsce na taką dziecinadę- odparł zniecierpliwiony Lucjusz.
-Zawsze pan taki był, wszystko na poważnie, zupełny brak dystansu do czegokolwiek, to bardzo niezdrowe.- Alea westchnęła głęboko, pokazując, jak bardzo jest tym przejęta.
-O czym ty mówisz?
-O tym, że jest pan zbyt poważny. Zawsze był pan gdzieś z tyłu, nie uczestniczył pan w zabawach swoich znajomych, chociaż oni tak bardzo namawiali.- Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie, widząc, jak pięści Lucjusza zaciskają się ze złości.- Chyba pan to pamięta, tego nie da się zapomnieć. Te jęki umierających ludzi, błagania, by im pan pomógł- szeptała podchodząc do niego.- Ale pan tylko stał, ewentualnie rzucił avadą, kiedy któryś ze śmierciożerców krzywo spojrzał.- szeptała dalej, sprawiając, że w jego głowie pojawiły się koszmarne obrazy sprzed lat, o których tak bardzo chciał zapomnieć.- Nigdy nie lubiłeś zabijać Lucjuszu.- stwierdziła, głosem tak normalnym, jakby mówiła o pogodzie.- Tak naprawdę gardziłeś resztą śmierciożerców, byli dla ciebie bandą dzikich i nieokrzesanych morderców, z siostrą twojej żony na czele. Dlatego tak lubiłeś wyjeżdżać. Lubiłeś, kiedy Czarny Pan  wysyłał cię na dalekie misje, nie widział cię, nie widział, że wcale nie chcesz zabijać, że wcale nie służysz mu z wierności i wiary w jego przekonania.
-Wystarczy.- syknął Lucjusz, łapiąc dziewczynę mocno za nadgarstek.- Co chcesz osiągnąć? Chcesz nas zniszczyć? Dlatego tu jesteś?
-O niee- zaśmiała się Alea.- Nie mam zamiaru was niszczyć. Właściwie, kiedy się tu znalazłam, wcale nie wiedziałam kim jesteście. Dopiero kiedy tutaj weszłam. Kiedy zobaczyłam ciebie, kilka wspomnień wróciło. Ale spokojnie. Nie powiem niczego Draconowi, raczej nie chciałby wiedzieć, że sprowadził do domu starą znajomą swojego ojca, w dodatku znajomą po fachu.- Alea uśmiechnęła się najmilej jak potrafiła, by po chwili wyminąć osłupiałego Lucjusza. Wyszła na ciemny korytarz, gdzie oczy znowu przybrały tajemniczą, bursztynową barwę. A ona sama, poczuła w sobie nagły przypływ ogromnej siły. Witaj w domu.

Pamiętajcie, że lubię pytania, odpowiem Wam na wszytskie :)) O tu


15 komentarzy:

  1. sluchaj. wiem,z e nie powinnam dzisiaj, ale widze, ze wstawilas tune rpzed notka, to chce ci napisac, ze cie naprawde mocno kocham i ze ten romk byl naprawde zajebsity!!! :*
    a lucek jest super.
    KOHCAM CIE !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jutro będzie Ci głupio, ale też Cię kocham ;**
      wszyscy kochają Lucka :D

      Usuń
  2. Tym rozdziałem jeszcze bardziej mi namąciłaś. Jest wspaniały, ale zadaję sobie jeszcze więcej pytań.

    B.

    OdpowiedzUsuń
  3. piękna rozmowa z Luckiem, kropki prawie dobrze!! :*|
    zobacz, jak ladnie napisalan!! :)
    nawetw stawilam "P"! w "kropki" :)!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. B
    O
    S
    K
    I
    E
    !
    Warto było czekać. ty jak juz cos napiszesz to tylko czytać i czekać na więcej. Nie moge się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW! O.O
    ^Taka była moja pierwsza reakcja. Czego jak czego,ale takiej sceny, takich słów z ust Alei to się nie spodziewałam. Mega zaskoczenie! W myślach mam jeszcze większy mętlik niż wcześniej, ale to dobrze :D Teraz kompletnie mi to wszystko nie daje spokoju, jestem okropnie ciekawa jak to dalej rozegrasz i wprost nie mogę się doczekać :D.
    Kocham zachowanie Lucka i Narcyzy w tym rozdziale - iście Malfoy'owskie <3
    Niech Cię wena nie opuszcza, bo ta historia mega uzależnia i ciągle chciałoby się więcej :)!

    OdpowiedzUsuń
  6. http://sooldstory.blogspot.com/ zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne! To jak piszesz jest niesamowite od pierwszej notki uzależniłam się od tego opowiadania. Nic ci nie pozostało jak pisać dalej tak wspaniale! Życzę mnóstwa weny, świetnie spędzonego sylwestra, aby nowy rok był jeszcze lepszy od tego, pozdrawiam serdecznie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Strasznie miło mi to czytać :) Też pozdrawiam i wszystkiego dobrego :D

      Usuń
  8. Wiem że masz szkołę i własne życie, ale kiedy kolejna notka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. baardzo się postaram napisać coś w ten weekend, a jeżeli nie w ten, w następny pojawi się na 100%, będę miała ferie, więc może nawet znajdę chwilę, żeby napisać kilka notek dalej :)

      Usuń
  9. Boże KOCHAM KOCHAM KOCHAM, twoje notki są dla mnie jak heroina dla narkomana, piszesz tak tajemniczo, że nie można się od tego oderwać, a jak już się przeczyta to cały czas to chodzi po głowie! A Alea poprostu boska! Cicha woda brzegi rwie. Mam nadzieję, że będzie z Draconem, bo będzie prawda?

    OdpowiedzUsuń
  10. ahhh, mącisz w głowie, z każdym wpisem coraz bardziej :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy