Dracon chodził po pokoju od ściany do ściany, zastanawiając
się, co właściwie robi. Bił się z myślami, wciąż nie wiedział, czy postąpił
dobrze. Zawsze, zawsze, gdy myśli, że wszystko już jest w porządku. Kiedy ma
czas, by się uspokoić, kiedy wreszcie odnajduje ten spokój w sobie. W
samotności, której tak bardzo potrzebował. Czemu? Czemu, kiedy on chce po
prostu odciąć się od wszystkiego, odlecieć, odpłynąć, coś zmusza go do powrotu.
Obudź
się. Coś nad nim ciąży, nie dając mu zaznać chwili wolności. Tak jakby
był do kogoś przywiązany i nie mógł się od tej osoby oddalić. Nie musiał
wracać, nikt mu nie kazał. Po prostu czuł, że powinien. Jakiś wewnętrzny głos
mówił mu, że to nie czas, żeby odejść. Ma jeszcze coś do zrobienia. To jeszcze
nie pora, żeby usunąć się w cień. Czas wracać? Krążąc po pomieszczeniu, przeklinał
siarczyście pod nosem. Nie miał pojęcia, czy powinien to robić, a tak
właściwie, był przekonany, że nie powinien. Chciał się od tego uwolnić, ale
było coś, co wciąż go zatrzymywało, nie mógł ruszyć dalej. Najgorsze było to,
że nie wiedział co to było. Sądził, że sprawy z Aleą są już załatwione. Nie
była nikim ważnym w jego życiu, nie miał powodów, by o nią walczyć, nie chciał
o nią walczyć. Walczy się o osoby, do których uczucia są pewne i których
uczucia takie są. Walczy się o osoby, których potrzebujemy, które są dla nas
ważne, najważniejsze. Bez których nie wyobrażamy sobie życia. Ona taka nie
była. Alea to poznana przypadkowo osoba, którą tylko na chwilę chciał mieć dla
siebie. To wszystko. Pogodził się ze śmiercią Leailii, chociaż „pogodził” to
nie jest dobre stwierdzenia. Zrozumiał, że jej już nie ma i że nigdy jej już
nie zobaczy. Obudź się. Nadal miał wrażenie, że czas żałoby był za krótki,
że nie powinien się tak zachowywać, ale wiedział też, że Leaila nie chciałaby,
żeby się zadręczał. Była zbyt dobrą osobą, by go zatrzymywać. Draco stanął przy
biurku i oparł się o nie dłońmi. Zamknął oczy i starał się zająć myśli czymś
mniej przygnębiającym. Zastanawiał się, czy powinien tu być. Może powinien
zostać w swojej kryjówce i nikogo do siebie nie dopuszczać. Zlekceważyć prośby
Ann, by wrócił. Zapomnieć, że czeka na niego Marlene, jego Marlene. To zadziwiające,
jak ta mała osóbka może być irytująca. Gdzie mieści się cały jej sarkazm,
bezczelność i ciekawość. Uśmiechnął się szeroko, przypominając sobie, jak
złośliwa potrafi być, gdy nie może czegoś osiągnąć. Jak bardzo nie lubi prosić
o pomoc kogokolwiek. A on ją zignorował. Odtrącił, gdy go potrzebowała. To
musiało być coś ważnego, nie zwracała by się do niego z głupotą. Ann, nie
pisałaby do niego, gdyby to była błahostka. Właściwie od pierwszego listu ze
sobą walczył. Prze ostatnie lata spędzone w Londynie, z egoisty, stał się
prawdziwym przyjacielem. Potrafił docenić ludzi, potrafił się dla nich
poświęcić. Nauczył się, że to wróci, że ludzie nie są bezduszni, zapatrzeni w
siebie, nie wszyscy. To przykre, że potrzebował ponad dwudziestu lat, by
nauczyć się żyć z innymi. Otworzył oczy i wziął głęboki wdech. To dobrze, że
wrócił. To źle, że z tego powodu. Naprawdę sądził, że Alea nie jest dla niego
nikim ważnym. Że mogą żyć obok siebie, bez siebie. Nie było w niej nic
nadzwyczajnego. Była zimna, oschła, bez jakichkolwiek zasad i wartości. Miała
za nic ludzi, którzy się dla niej poświęcali. Dbała tylko o siebie. Czy to nie
brzmi znajomo? Więc czemu? Czemu wrócił dla niej. W końcu ustalił ze sobą, że
nie interesuje go to, co dzieje się u Alei. Czemu serce podeszło mu do gardła,
kiedy przeczytał ostatni list Ann. Czemu miał w głowie najczarniejsze
scenariusze, kiedy czytał, ze mają kłopoty. Czemu natychmiast odesłał
przerażoną Queter i zaczął pospiesznie pakować swoje rzeczy. Czemu teraz stał w
swoim pokoju i zamiast biec do domu Ann, wpatrywał się w maleńki skrawek
pergaminu, zapisany krzywymi, niestarannymi literami, w pośpiechu. Bał się. Bał
się, że zobaczy tam coś strasznego, na co nie jest przygotowany. Bał się, że
stało się jej coś poważnego. Dziękując Ann, za jej wiadomość był jednocześnie
wściekły, że nie napisała nic więcej. Wiedział tylko, że zaatakowali ją i Aleę.
Kto to był, co zrobił, czemu? Tyle
pytań, na które odpowiedz pozna tylko wtedy, jeśli zbierze się w sobie i
wreszcie do nich pójdzie. Czemu Alea była z Ann, czemu ktoś się nią interesuje.
To może mieć coś wspólnego z jej prawdopodobnymi zdolnościami. Może faktycznie
je posiada, może ktoś się o nich dowiedział. Kim ona jest? Co by było, gdyby Alea faktycznie posiadała magiczne
zdolności? Czemu by się do nich nie przyznawała? Czemu, kiedy zobaczyła
zdjęcia i różdżkę, zachowywała się,
jakby widziała je pierwszy raz. Co takiego ukrywała ta dziewczyna? Blondyn
ostatni raz rozejrzał się po pokoju, ścisnął mocno pięści i zdeterminowany
chciał wyjść, lecz natrafił na coś, co zwróciło jego uwagę. Pod łóżkiem leżała
kartka z zeszytu z jakimś rysunkiem. Z całą pewnością, był to rysunek Alei,
nikt inny nie był w jego mieszkaniu. Musiała go wykonać po którejś spędzonej u
niego nocy, najwidoczniej wcześniej go nie zauważył. Schylił się i przyjrzał mu
się dokładnie. Staranne, perfekcyjne kreski, łączyły się w całość. Duży
przedmiot zajmował prawie całą kartkę, idealne zdobienia na wielkich drzwiach,
zupełnie prawdziwe, tak znajome. Szafa. Wielka szafa, która dla zwykłego
człowieka byłaby zwykłym, starym meblem. Ale nie dla niego. Dla Dracona Malfoya
ta szafa, była niewątpliwie najgorszą szafą, jaką widział kiedykolwiek. Ta
szafa, była uczestnikiem najstraszniejszych rzeczy, jakie miały miejsce w całej
jego historii. Oglądając rysunek, czuł, jak gula w jego gardle rośnie z
przerażenia. Mały napis, ledwo widoczny, w samym rogu kartki sprawił, że Dracon
wybiegł ze swojego mieszkania najszybciej jak tylko mógł. Ona coś wie, o wiele
za dużo niż powinna, a on musi się dowiedzieć, skąd.
-Przestań się tak unosić Claw, zrobiłam to, co było
konieczne.- powiedziała spokojnie kobieta, patrząc na chodzącego po pokoju
blondyna.
-Naprawdę sądzisz, że zaatakowanie mojej siostry było
konieczne ?! Mogłaś ją zabić! – krzyknął wściekły chłopak a jego niebieskie
oczy błyszczały złowrogo
-Jak wiesz, nic takiego się jej nie stało. Będzie nieco
zdezorientowana, ale to przeżyje…może faktycznie zaklęcie było zbyt mocne…-
zamyśliła się
-Nie bądź śmieszna, potraktowałaś ją nim dwa razy! Normalny
czarodziej by tego nie przeżył.
-Jakie to szczęście, że Alea jest taka wyjątkowa, to byłaby
wielka strata.- zironizowała kobieta.
-Jeszcze jedna taka uwaga, a to Ty oberwiesz jakąś klątwą-
warknął Claw, sięgając po różdżkę.
-Nie radzę, chyba, że
chcesz ściągnąć na siebie uwagę aurorów, wiesz, że tylko czekają, aż któreś z
was się ujawni.
-Dziwię się, że nie mają jeszcze nic na ciebie.- odparł mężczyzna,
po czym usiadł na stojącym obok krześle
-Mają, mają.- Machnęła ręką- Tylko komu chciałoby się
uganiać za starszą panią, która prawdopodobnie już nie może chodzić, a co
mówić o czarowaniu.
-Komuś może się przypadkiem wypsnąć, że w czarach jesteś
jeszcze całkiem dobra.
-Komuś może się przypadkiem wypsnąć zaklęcie uśmiercające,
pilnuj się Salaria.
-Oczywiście pani Assassin.- odparł chłopak z kpiącym
uśmiechem i pokłonił się, nie wstając z krzesła.
-Twoja siostra jest od ciebie o wiele lepiej wychowana.
Zastanawiam się czasem, czemu to właśnie nią muszę się opiekować.
-Doprawdy, twoja opieka jest niezwykła, troska o nią wręcz poraża
.
-Nie znam innych sposobów Claw
-Widać po tym, jak traktujesz swoją wnuczkę
-Którą wnuczkę? – spytała zdziwiona
-Na Merlina, masz jedną…
-Ach tak, Livia, cały czas o niej zapominam
-Może byś pamiętała, gdybyś bardziej dbała o kontakty ze
swoją rodziną
-Przecież są znakomite
-Tak, zabicie swojego…
-Zamilcz- przerwała mu ostro kobieta- To nie jest twoja
sprawa, zajmij się lepiej swoją siostrzyczką, żeby i jej nie spotkał taki los
-Jasne- mruknął pod nosem i otrząsnął się, kiedy przypomniał
sobie, w jak okrutny sposób ta kobieta potraktowała swojego syna. Kto by
pomyślał, że jest gdzieś na świecie jest matka, która potrafiła zwabić swoje
jedyne dziecko, mówiąc, że chce się z nim rozmówić, a następnie z zimną krwią
go zabić.
-Posłuchaj mnie Clawten, mnie ona nie obchodzi, ale jeśli
nie zaczniemy działać, nie będzie przyszłości ani dla ciebie, ani dla niej,
dalej będziesz się buntować, czy zaczniesz robić to, co do ciebie należy?
-Dobrze, już dobrze. Spotkam się z nią, jak tylko odzyska
siły. Sądząc po sile zaklęcia, zajmie to jakiś czas, więc mam chwile, żeby
przemyśleć jak to zrobić
-Chcesz powiedzieć, że jeszcze tego nie przemyślałeś?-
spytała podenerwowanym głosem?
-Jakoś nie było kiedy. Byłem zbyt zajęty pilnowaniem, by
sama się nie zabiła- odparł lekko Claw, a po chwili zamiast niego, przy krześle
stał wielki pies, w którego oczach widoczna była kpina i wściekłość.
Annabell chodziła nerwowo po swoim mieszkaniu. W jej pokoju,
za przymkniętymi drzwiami spała Alea, regenerując siły. Niedawno wyszedł od nich
zaprzyjaźniony magomedyk. Nie mogli zabrać Alei do szpitala świętego Munga, to
byłoby zbyt niebezpieczne. Nie wiadomo, czy nie spotkaliby gdzieś tego, który
je zaatakował. Dopóki dziewczyna nie odzyska sił, musi zostać w mieszkaniu Ann.
Dziewczyna podskoczyła wystraszona, kiedy usłyszała ciche pukanie do drzwi.
Podeszła do nich, przezornie trzymając w dłoni różdżkę, ale odetchnęła po
chwili z ulgą, kiedy zobaczyła znajomą twarz.
-Nie jestem tu mile widziany, czy tylko mi się wydaje?-
spytał obrzucając spojrzeniem dziewczynę, która stała nadal w pozycji gotowej
do ataku.
-Przepraszam Draco, po prostu wolę być przygotowana. –odparła dziewczyna,
mocno ściskając przyjaciela
-Będziesz teraz wszędzie chodzić z różdżką?
-Powinnam, nie daruję sobie tego. Przecież ona mogła zginąć.
–szepnęła rozpaczliwie.
-Ann, to nie twoja wina, nie mogłaś przewidzieć, że ktoś was
zaatakuje. Widziałyście kto to był? Wiecie cokolwiek?
-Nic nie wiemy- westchnęła zrezygnowana i usiadła na kanapie
w salonie.- Na Merlina, jak mogłam być tak bezmyślna…- powiedziała chowając
twarz w dłoniach.
-Ann, proszę cię. Nie zrobiłaś nic złego. Przestań przeżywać
i powiedz mi wreszcie, jak to się stało?- Dracon potrząsnął nią lekko, by
wzięła się w garść
-Powiedzieć...tak…jasne. Wychodziłyśmy z „Gist”, bo
chciałyśmy spokojnie porozmawiać, nagle Alea się zatrzymała i powiedziała, że
ktoś za nami idzie, nagle coś błysnęło, raz, drugi i …- urwała dziewczyna i
wyraźnie analizowała coś w głowie.
-I…? – ponaglił ją chłopak.
-Draco, rozmawiałam z Aleą o jej wizjach.. O tym później-
dodała, kiedy blondyn chciał o coś zapytać. –Twierdziła, że chodziłyśmy razem
do szkoły, to wydawało się dla mnie absurdalne, ale teraz to ma sens…Opowiadała
o tym, co faktycznie się wydarzyło. Pamiętałam to, nie pamiętałam tylko kto
jeszcze wtedy ze mną był.
-To o niczym nie świadczy. Ktoś mógł jej to podsunąć. Gdyby
faktycznie miała jakieś zdolności, czemu by o nich nie mówiła?
-Bo ich nie pamięta- odparła, a widząc zaskoczoną minę
przyjaciela, kontynuowała- Te kwestie musicie wyjaśnić już wy, lepiej, żebyś
wiedział wszystko od niej, ale jestem prawie pewna, że ona jest czarownicą i to
bardzo silną.
-Czemu tak myślisz?- spytał Dracon, sceptycznie do tego
podchodząc.
-Rzucono trzy zaklęcia, ale tylko dwa w nią trafiły. Pierwsze
odbiła. Nie mając różdżki, nie wypowiadając żadnego zaklęcia. Jakby odbiła je
siłą woli
-Mogę do niej pójść? – spytał, jakby ignorując jej ostatnie
słowa
-Możesz, ale nie gwarantuję, że z nią porozmawiasz.
-W porządku- odpowiedział blondyn, po czym wstał z kanapy i
powoli udał się do pokoju
-Draco- zawołała Ann- Jeszcze jedno…nie bądź zdziwiony tym,
co zobaczysz- na te słowa pokiwał jedynie głową i cicho wszedł do
pomieszczenia. Alea ku jego zdziwieniu wcale nie spała. Siedziała na łóżku przy
oknie, cała owinięta kocem. Kiedy usłyszała zamykające się drzwi nawet nie
drgnęła, nie mówiąc już o odwróceniu się jego stronę.
-Będziemy się ignorować, czy coś powiesz?- spytał Dracon,
siadając na krześle w rogu pokoju. Kiedy Alea nie odezwała się po minucie,
dwóch, pięciu, westchnął zniecierpliwiony i powiedział- Dobrze, ale zdajesz
sobie sprawę z tego, że zachowując się jak dzieci do niczego nie dojdziemy? Nie
wróciłem do Londynu tylko po to, żeby oglądać twoje plecy i znosić twoje fochy,
bo znowu coś ci się nie podoba. Daj znać, kiedy wreszcie będziesz wiedziała o
co ci chodzi. Nie mam czasu na jakieś idiotyczne zabawy. Przyjechałem, bo
naprawdę się martwiłem. Bałem się, że stało się coś poważnego, ale jak widzę
wszystko jest w normie. Jak zwykle robisz wokół siebie dużo zamieszania, żeby
zwrócić na siebie uwagę i by przypadkiem nikt o tobie nie zapomniał, a kiedy
ktoś faktycznie się przejmuje, ty masz to gdzieś. Wracaj do zdrowie
księżniczko, raczej nie jestem ci potrzebny.
-Nie bądź cyniczny- odpowiedziała słabym głosem, lekko się
odwracając, tak, że mógł zobaczyć jej profil. Nie wyglądała dobrze, zawsze
blada cera teraz była szara, zmęczona. Długie włosy straciły blask, w którym
był ich urok, nawet kolor z ciemnokasztanowego, mieniącego się wieloma
odcieniami stał się bez wyrazu. Szczupłe ręce trzęsły się, kiedy je podniosła,
by odgarnąć kosmyki z twarzy.
-Chyba nie oczekujesz, że po naszym ostatnim, przemiłym
spotkaniu będę skakał z radości na twój widok
-Nie oczekiwałam, że w ogóle będziesz mnie jeszcze widział
-Fakt, nic nie wróżyło, że jeszcze się spotkamy. To jak,
powiesz mi, co się stało? –spytał już łagodniejszym tonem.
-Ann wszystko już ci powiedziała, nic więcej nie wiem
-Jak odbiłaś zaklęcie?
-Powiedziałam już, nic więcej nie wiem. Po prostu
wiedziałam, że je rzuci i bardzo chciałam się przed nim obronić- odpowiedziała
spokojnie i odwróciła się przodem do Draco. Chłopak przez chwilę przyglądał się
jej uważnie, spostrzegł w niej coś bardzo niepokojącego. Oczy dziewczyny,
zawsze ciemnoniebieskie, teraz miały jasno bursztynowy odcień. Alea widząc jego
zdziwienie uśmiechnęła się lekko.- Mam to od ataku, czasami wracają do
normalnego koloru, ale prawie cały czas są takie.
-To dosyć dziwne, nie sądzisz?
-W moim przypadku nic nie jest już dziwne
-Z tym muszę się zgodzić…słuchaj, nie wiem o co tu może
chodzić, ale zabiorę cię do moich rodziców. Oni na pewno coś wymyślą
-W porządku. Kiedy?
-Kiedy dojdziesz do siebie, obawiam się, że teraz
teleportacja mogłaby się bardzo źle skończyć
-Chyba sobie żartujesz, musimy tam być jak najszybciej. Nie
mamy czasu, w każdej chwili ktoś znowu może nas zaatakować
-To co, chcesz tam być jeszcze dzisiaj?- spytał Draco,
wyraźnie żartując
-Tak, jak najszybciej.- odparła Alea zrywając się z łóżka
tak szybko, że prawie upadła na nie ponownie, przez zawroty w głowie.
-Ty naprawdę chcesz się teleportować? Teraz? Przecież ledwo
stoisz- westchnął blondyn podchodząc do dziewczyny i łapiąc ją pod rękę, by nie
upadła
-To bez znaczenia. Draco…proszę, nie mamy czasu- szepnęła, a
w jej złowrogo błyszczących, bursztynowych oczach dostrzegł szczere błaganie
-Dobrze…musze jakoś powiadomić rodziców, wpraszanie się bez
zapowiedzi jest…dosyć niegrzeczne. Tylko nie wiem jeszcze jak to zrobić-
zamyślił się
-Sowia poczta?
-Nic z tego, za wolna, poza tym, Queter jest pewnie
wykończona ciągłym lataniem do mnie
-Mogę przeszkodzić?- spytała Ann, wychylając się zza drzwi
-Jeżeli powiem, że nie, wyjdziesz? – spytał Dracon, ale
widząc, jak dziewczyna wchodzi do środka dodał pod nosem- Tak myślałem…
-Może po prostu wezwiesz skrzata?
-Czasami się na coś przydajesz Ann- powiedział z uśmiechem
Draco, po czym wyszedł z pokoju, w międzyczasie całując obrażoną dziewczynę w
czoło. Wszedł do kuchni i starając się skupić wypowiedział imię swojego skrzata
domowego, który pojawił się przed nim w chwilę,
od razu padając na kolana i kłaniając się.
-Panicz Malfoy wezwał Tilo, Tilo słucha, Tilo zrobi co
panicz Malfoy sobie życzy, Tilo…
-Wystarczy Tilo- przerwał Draco, na co skrzat skulił się
jeszcze bardziej
-Oczywiście paniczu, Tilo już nic nie mówi…
-Chciałbym, żebyś przekazał moim rodzicom wiadomość. Powiedz
im, że dzisiaj wieczorem się u nich pojawię.
-Oczywiście paniczu, Tilo wszystko powie, Tilo bardzo się
cieszy, że panicz zawita w domu
-Jeszcze jedno Tilo, przygotuj pokój gościnny. Będziemy
mieli gościa
-Oczywiście paniczu, Tilo wszystko przygotuje, Tilo bardzo
się cieszy, że pozna przyjaciela panicza
-Znajomą Tilo, znajomą. To wszystko, możesz wracać- odparł
Draco uśmiechając się kpiąco w stronę miejsca, gdzie przed chwilą kłaniał się
skrzat
-Paskudna istota- powiedziała Alea wychodząc z pokoju
-Byłaś tu cały czas?
-Wcale mnie tu nie było.- odparła z uśmiechem, a widząc
kompletny brak zrozumienia, dodała. -Nie musiałam tu być, żeby go widzieć.
Powinieneś bardziej uważać. Twoje myśli latają jak szalone po całym mieszkaniu
-Mogłabyś nie siedzieć mi w głowie i nie przeglądać myśli?-
spytał lekko zdenerwowany
-Wybacz, mój mózg mi się znudził.- odparła szeroko się
uśmiechając, a po chwili dodała- A teraz wybacz, postaram się doprowadzić do
stanu, w jakim można mnie oglądać. Widzimy się…a jakiś czas.- kiedy skończyła
mówić zniknęła za drzwiami łazienki
-Kiedyś to ja ją zabiję, przysięgam- mruknął chłopak,
uśmiechając się jednocześnie pod nosem. Czas wracać?
w poniedziałek na geografii wbiję Ci do głowy wszystkie zasady pisania dialogów, jakie znam, bo mnie to wkurza ;**
OdpowiedzUsuńnotka mi się bardzo podoba, wrócił Draco < 3 a jego skrzat jest MEGA uroczy, sama bym takiego chciała. ale mam chomika i będę miała jeża, więc poziom urokliwości mamy mniej/więcej taki sam.
cała sytuacja z Clawem jest cholernie dziwna i intrygująca :) gdybym nie wiedziała, o co chodzi, to pewnie bym Cię męczyła, żebyś mi powiedziała. :DDD
no, ale wracając - Alea jakoś mnie trochę irytuje ostatnio, nie wiem czemu. z drugiej strony mi jej szkoda, bo w sumie to taka trochę biedna jest. nie wiem, kurde, nic już nie wiem :D
Raaaany, na poczatek powiem, ze...
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIE I TWOJE NOTKI!!!!!jestes na prawde zajebista i masz wielki talen, moze pomyslisz cos o ksizace...? A wracajac do notki, Alea i Draco maja rzeczywiscie duzo wspolnego, zastanawiam sie co z ta babcia Livii i co knuje Claw... Pisz szybko, bo juz nie moge sie doczekac nastepnej notki!!!! A jeszcze, znalazlam kilka literowek, ale to bez znaczenia
Bardzo dobra notka!
OdpowiedzUsuńDraco nareszcie wrócił, bardzo mi go brakowało ostatnio :D
A pani babcia mnie przeraża.
Bardzo wyczekiwany moment - pojawienie się naszego ukochanego,najmłodszego Malfoy'a. Przyznam, że nie mogłam się doczekać, bo mega ciekawiły mnie jego przemyślenia i wgl jak się czuł w takim położeniu. Bardzo cieszę się, że tak dużo piszesz własnie o uczuciach bohaterów, bo jesteś w tym naprawdę świetna i czyta się z ogromną przyjemnością idealnie wczuwając się w pozycję danej postaci.
OdpowiedzUsuńCała sprawa związana z jej bratem jest dla mnie niepokojąca i taka tajemnicza, a bardzo takie klimaty kocham. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy, szczególnie kiedy Alea odkryje całą prawdę o sobie. A właśnie, widzę, że sporo ją łączy z charakteru z Draconem. Albo raczej, z tym Draconem jakim był wcześniej. Strasznie intryguje i nurtuje mnie jak będą się rozwijać ich stosunki,a na pewno będzie frapująco. Nie mogę się doczekać :)!
Kiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia :)
UsuńDlaczego tak długo nic nie wstawiasz?
OdpowiedzUsuńjakoś nie mam motywacji :)
UsuńMasz motywację, dziś są święta.
UsuńZawsze to jakaś. Może się ucieszycie, notka jest już prawie skończona :)
Usuńkurwa. chciałam ci napisaćm ładny komentarz, ale nei umiem.
OdpowiedzUsuńSTARAŁAM SIĘ !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNominowałam twój blog do Liebster Award! więcej u mnie ;)
http://hermionariddle-story.blogspot.com/