Alea siedziała w kącie pokoju na poddaszu. Pomieszczenie
oświetlała jedynie maleńka lampka którą dziewczyna przyniosła ze sobą. Dookoła
niej porozrzucane były książki, które zabrała z tajemniczego domu, jej rysunki,
które wykonała w ostatnim czasie. Podniosła się z podłogi i bosymi stopami
zaczęła chodzić do okna, schodów, ściany naprzeciwko i znowu pod okno.
Odgarnęła włosy, które wciąż opadały jej na twarz. Rozejrzała się po pokoju
przygryzła wargę i odruchowo podrapała się w tył głowy. Była tu pierwszy raz,
od pamiętnego zdarzenia, kiedy coś ją nawiedzało. Obiecała sobie, że nie
wejdzie tam sama. Nie bez niego. Może sądziła, że jeśli coś się stanie, to on
wróci? Wciąż miała nadzieję, że spotka go przypadkiem na ulicy. Że wpadną na
siebie w klubie. Że porozmawiają. Że po prostu będzie. Potrzebowała go.
Potrzebowała jego głosu, zawsze opanowanego i chłodnego, tak kojącego.
Potrzebowała jego karcącego i zimnego spojrzenia, w którym potrafiła odnaleźć
spokój. Potrzebowała jego obecności. To wszystko. Czy wymagała zbyt dużo?
Westchnęła głośno i ponownie udała się w kąt, zagłębiając w lekturę książek.
Nie rozumiała z nich nic. Wszystko było tak dziwne, była pewna, że nie upora
się z tym sama. Alea Salarin potrzebuje pomocy. Nie wiadomo jednak, czy jest
ktoś, kto będzie w stanie ją zaoferować.
-Bez sensu- szepnęła do siebie i zamykając oczy oparła o
zimną ścianę. Była bezradna, zupełnie bezradna.- Jak niby mam się czegokolwiek
z tego dowiedzieć? To jakieś brednie.
Jak przetransmutować krzesło w szczura. Litości! Kto chciałby zmieniać krzesło
na jakiegoś gryzonia. Co to ma w ogóle być i czemu do cholery gadam sama do
siebie? Ehh Salarin trzeba odwiedzić psychiatrę, znowu- skrzywiła się
dziewczyna, mamrocząc pod nosem. Podniosła się z podłogi, na którą zdążyła już
zjechać i wróciła do przeglądania książek. Kończyła zapoznawanie się z książką
do transmutacji, kiedy z pomiędzy stron wypadł mały skrawek papieru. Odłożyła
go razem z pozostałymi, które już znalazła, postanowiła zapoznać się z nimi
później. Odłożyła książkę i przyjrzała się okładkom innych podręczników.
-Eliksiry…odczytywanie starożytnych run…co to ma być?
–warknęła zniecierpliwiona, a jej wzrok przykuła ksiązka, do której wcześniej nawet
nie zajrzała. Była większa od innych, a na skórzanej oprawie nie było żadnego
napisu. Przysunęła ją do siebie, po czym ułożyła na kolanach. Nie wiedzieć
czemu, miała jakieś nieokreślone obawy, przed sprawdzeniem zawartości. Zamknęła
oczy, policzyła w myślach do dziesięciu i razem z otworzeniem powiek, otworzyła
księgę, która, jak się okazało, wcale nią nie była. Trzymała w dłoniach album
ze zdjęciami. Jej zdjęciami. Jakim cudem ona się pojawiły? Jej rodzice
powiedzieli, że gdy miała siedemnaście lat w ich domu wybuchł pożar. Spłonęło
wszystko. Zdjęcia, pocztówki, metryki urodzenia, pamiątki. Mówili, że oni sami
cudem uszli z życiem, a pamiątką po tym wydarzeniu, miały być blizny, które
znajdują się na plecach Aleii. Odruchowo dotknęła ramienia, gdzie blizna
sięgała. Nie była zbyt widoczna, można było ją zobaczyć dopiero przy dokładnym
przyjrzeniu się, ale do tego Alea nie dopuszczała. Blizny widzieli jedynie jej
rodzice, siostra, Matt i Draco.
Musiał je zobaczyć, ale był na tyle taktowny, że nie pytał o ich pochodzenie.
Potrząsnęła głową i przyjrzała się pierwszemu zdjęciu. Było to dokładnie to
samo zdjęcie, które jej rodzice trzymali w ramce przy łóżku. Jej babcia dała im
je, po pożarze. Miała na nim kilka miesięcy. Przewróciła stronę i o mały włos
nie upuściła albumu. Zdjęcie się poruszało. Na oko pięcioletnia dziewczyna
goniła wysokiego blondyna, który uciekał przed nią po podwórku. Tym samym
podwórku, na którym była ona, kilka dni wcześniej. A chłopak ze zdjęcia to ten
sam chłopak, którego widziała w lustrze, jedynie młodszy. Zerwała się na równe
nogi, kiedy usłyszała dźwięk telefonu. Zbiegła szybko po schodach, omal się nie
przewracając i zdyszana podbiegła do słuchawki
-Słucham?
-Co z tobą…nieważne.
Za godzinę w „Gist”
-Cześć Marlene, jasne, u mnie wszystko dobrze, to miłe, że
pytasz…
-Nie spóźnij się…tak
bardzo
-Jak bardzo?
-Po prostu przyjdź
dzisiaj- odpowiedziała Marlene, po
czym odłożyła słuchawkę
-Nie ma sprawy- mruknęła pod nosem Alea i pobiegła na górę,
zbierając pospiesznie rzeczy, by po chwili schować je gdzieś głęboko w swojej
szafie. Odwróciła się w stronę lustra i z niesmakiem spojrzała na swoje
odbicie. Miała na sobie ogromny rozciągnięty sweter, włosy sterczały w każdą
stronę, sprawiając, że wyglądała na jeszcze bardziej roztargnioną, niż była w
rzeczywistości. Zdjęła sweter i rzuciła go na podłogę, po czym zaczęła szukać
czegoś, w co mogłaby się ubrać. Zdecydowała się na zwykłą, ciemnozieloną koszulę, którą schowała do ołówkowej spódnicy,
idealnie podkreślającej jej kształty. Standardowo założyła kozaki na obcasie
modląc się w duchu, by nie przewróciła się zaraz po wyjściu z domu. Włosy
związała w luźny warkocz. Oczy podkreśliła kredką, a rzęsy starannie
wytuszowała. Ku jej zdziwieniu nie było wcale późno. Wygląda na to, że tym
razem nie trzeba będzie czekać na nią kilku godzin. Z przyzwyczajenia spakowała
do torby mały szkicownik, który spoczął gdzieś na jej dnie, obok tajemniczego
pudełka. Wrzuciła jeszcze kilka kosmetyków i wkładając płaszcz wyszła z
mieszkania, kłaniając się uprzejmie nowemu portierowi. Gdy wyszła na zewnątrz i
poczuła na sobie mroźny powiew wiatru zaczęła przeklinać pod nosem na pogodę,
jednocześnie ciesząc się, że klub jest dosyć blisko.
-Co cię tak nagle naszło, na przyjacielskie spotkanie?-
spytał Mauro układając na stoliku wykałaczki, które następnie z Adamem
usiłowali wyjąć, nie niszcząc przy tym konstrukcji
-Dawno nie widzieliśmy się wszyscy razem- odparła Marlene,
odwracając się w stronę drzwi, kiedy usłyszała, że te się otwierają i pomachała
radośnie w stronę Vincenta
-Ciekawe czemu- mruknął Adam- No dziewczyno, przez ciebie
przegrałem!- zawołał, gdy Marlene uderzyła go w ramię, powodując, że wszystkie wykałaczki
się posypały
-Straszne rzeczy- powiedziała z przekąsem
-Ktoś jeszcze przyjdzie?- spytał Vincent zdejmując z głowy
czapkę i obsypując Mauro śniegiem
-David jak tylko wróci z pracy, no i nasza księżniczka, może
dzisiaj dotrze- odparł brunet, strzepując z siebie śnieg
-Alea?- widząc twierdzące kiwnięcie głową przyjaciela dodał-
A co to się stało, że znowu jest tolerowana?
-Po prostu przemyślałam sobie wszystko, porozmawiałyśmy
szczerze i…stwierdziłam, że moje oskarżenia były bezpodstawne- odparła, czując
na sobie wzrok wszystkich
-Czyli już jej nie obwiniamy o wyjazd Draco?
-Nie jest całkowicie bez winy, ale trochę przesadzałam
-Cieszę się, że to do ciebie dotarło
-Mauro proszę cię, jakoś nie byłeś skłonny mnie przekonywać,
że jest inaczej
-A posłuchałabyś mnie?- spytał, patrząc na nią spod byka
-No…nie- zmieszała się Marlene, ale po chwili wstała, prawie
przewracając krzesło i pobiegła w stronę Alei, która właśnie weszła do środka-
Jestem w szoku- powiedziała ściskając dziewczynę- Tylko pół godziny spóźnienia
-Starałam się- ciemnowłosa odsłoniła zęby w szerokim
uśmiechu i pomachała do siedzących przy stoliku znajomych- Zaraz do was
przyjdę, tylko zamówię sobie coś do picia- blondynka pobiegała ponownie do
stolika, a gdy siadała uderzyła w głowę swojego chłopaka. Czysto
profilaktycznie
-Co podać?- spytał
barman wychodząc z zaplecza, na którym przed chwilą zniknęła jego
współpracowniczka
-Cześć Ethan, dla mnie to co zwykle
-Duża, mocna kawa z mlekiem, bez cukru. Robi się- Alea
posłała mu miły uśmiech i usiadła na
jednym z krzeseł- Co u ciebie, dawno cię tu nie widziałem?
-Jakoś nie miałam czasu. Wiesz, studia, trochę komplikacji w
domu, ledwo starczało mi doby
-Ale teraz już wszystko w porządku?
-W normie, o ile można to tak nazwać- uśmiechnęła się lekko
-Rozumiem. Bardzo proszę, kawa na mój koszt
-Jesteś wspaniały Ethan- powiedziała Alea zabierając
szklankę z kawą i odwracając się od chłopaka, na którego twarz wpełzły
nieśmiało rumieńce. Alea postawiła naczynie na stoliku, po czym zdjęła płaszcz
i rzuciła go gdzieś na oparcie, siadając obok Adama
-Cóż za zmiana wizerunku księżniczko, czy ja widzę na tobie
coś, co nie jest czarne? –spytał Mauro uśmiechając się tak szeroko, że wyglądał
przez chwilę, jakby nie miał oczu
-Jesteś niesamowicie zabawny – mruknęła uśmiechając się
ironicznie
-Jak ja mogłem przeżyć tyle dni bez tej przemiłej miny?-
spytał chłopak, za co oberwał w żebra od Marlene. Wszystko wróciło do normy?
Wróciły luźne rozmowy, idiotyczne żarty, przekomarzanie się. Znów są grupą
świetnie dogadujących się przyjaciół, którzy akceptują się nie wiedząc o sobie
wszystkiego. Siedzieli rozłożeni na dwóch sofach. Marlene z Mauro na jednej, a
Alea z Adamem i Vincentem na drugiej. Męska część towarzystwa była zajęta
niesamowicie zajmującą zabawą, jaką było wyciąganie nieszczęsnych wykałaczek.
Alea rysowała coś na kolanie, a Marlene, czytająca książkę co chwila zerkała na
dziewczynę, co nie uszło jej uwadze
-Coś nie tak?- spytała szeptem, pochylając się, by reszta
ich nie usłyszała
-To ty mi powiedz- spytała cicho Marlene, patrząc, czy
chłopaki nie zwracają na nią uwagi- Masz coś?
-Nic- westchnęła dziewczyna- Przeglądałam ksiązki, ale nic z
nich nie rozumiem
-Mówiłaś, że znasz francuski
-Bo znam, ale to, co jest tam napisane, to jakieś brednie.
Ciągle jakieś zaklęcia, uroki, eliksiry. Jak mam się w tym połapać?- chciała
powiedzieć coś jeszcze, ale zauważyła, że chłopaki zaczynają się im
przysłuchiwać. Podniosła oczy i zaczęła obserwować ludzi dookoła. Jej wzrok
padł na barmankę, Ann. Była pewna, że gdzieś ją widziała. Znała ją. Pamięta te
ciemne oczy i czarne włosy. To ona. Dziewczyna spojrzała na nią,
przez chwilę mierzyły się wzrokiem, a po chwili odwróciła się i poszła na
zaplecze, potrącając przy okazji niosącego szklanki Ethana , które upadły na
podłogę, tłukąc się i wywołując ogromny hałas. Nie krzycz. W tym samym
czasie Alei nagle zaczęło kręcić się w głowie i zrobiło się jej bardzo słabo. Chaos.
-Alea…wszystko okej?- spytała przestraszona Marlene, a
widząc, jak dziewczyna kiwa głową na znak protestu, dodała szybko- Wyjdźmy na
zewnątrz, dasz radę? – wzięła dziewczynę pod rękę i wyprowadziła na dwór. Machając
ręką na wstających już chłopaków, by zostali na miejscu. Alea usiadła na ławce
stojącej pod klubem i oparła głowę na rękach, zamykając oczy. Po chwili
oddychała już spokojniej
-Marlene…musimy dowiedzieć się, o co tu chodzi, bo jak tak
dalej pójdzie, to zwariuję
-Wiem…to okropne- warknęła pod nosem, siadając obok
dziewczyny- Chciałabym ci pomóc, ale nie mam pojęcia jak to wszystko połączyć
-Jest ktoś, kto da radę się w tym połapać…będzie wiedział co
to może znaczyć…ale raczej nie będzie chciał mi pomóc
-Taak, będzie ciężko przekonać Malfoya do pomocy
-Skąd wiedziałaś, że mówię o nim?- spytała Alea patrząc na
nią z ukosa
-Nie znam go od wczoraj- uśmiechnęła się pod nosem- Będzie
ciężko go do czegokolwiek przekonać. Będzie ciężko go w ogóle znaleźć
-Nie mówił, gdzie jedzie?
-Nie. Draco ma w zwyczaju znikać o nikomu o tym nie mówić.
Jesteście w tym bardzo do siebie podobni
-Nie mogę bezczynnie czekać, aż wróci. Mogę nie mieć tyle
czasu- odparła ignorując uwagę o jej osobie
-Alea, słuchaj. Zrobię co mogę, by go tu sprowadzić, chociaż
będzie cholernie ciężko. Ale musisz mi coś obiecać
-Tak?
-Jeżeli Draco wróci i ci pomoże, proszę, nie mów mu, że
miałam w tym jakikolwiek udział, jasne? Nie może wiedzieć, że się w to
mieszałam. Nikt nie może
-W porządku Marlene. Wszystko robiłam sama…niech tylko on tu
wróci…- szepnęła Alea, bardziej do siebie, niż do Marlene
Przyjdź.
Dzień dobry moje misie, wróciłam z Londynu z ogromną weną, ale też jeszcze większym problemem :) niestety może się zdarzyć, że nie będę mogła pisać i dodawać nowych rozdziałów tak, jak robiłam do do tej pory. Mogą się pojawiać w trochę większych odstępach czasu, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby tak jednak nie było ;) Dziękuję za uwagę, pozdrawiam i przypominam o pytaniach :))
ah, nie mam pojęcia, co Ci tu napisać. wszystko, co miałam do powiedzenia, mówiłam już wcześniej - kocham Twoje notki, nieznośnie kocham Marlene, Alea jest wspaniała, no i kurcze, co ja mam jeszcze dodać? naprawdę nie wiem.
OdpowiedzUsuńnotka mi się bardzo podobała, ale to wiedziałaś już tak mniej/więcej ze 2 tygodnie temu :D
rozdziały Ci mogę dodawać, jak coś ;))
a doczytasz się po moim egipskim piśmie, czy muszę zacząć pisać drukowanymi literami? ;**
Usuńdrukowanymi. zdecydowanie.
Usuńświetne, czekamy na blondasa xD i rozwinięcie akcji. nie umiem pisać konstruktywnych komentarzy, wybacz :3
OdpowiedzUsuń/tes
Bardzo dziękuje za komenatrza i miłe słowa, oraz zapraszam do ponownych odwiedzin http://dramione-story.blogspot.com/ gdzie właśnie pojawił sie nowy rozdział. Jak tylko znajdę trochę więcej czasu, chętnie do Ciebie zajrzę i poczytam Twoje opowiadanie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle wspaniale. co moge dodać. Alea sie nie spóźniła O,o shockin'! jak zwykle czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńDraco wróci! Ah, jestem mega,mega ciekawa jak zareaguje i wgl jak będą się rozwijać jego relacje z Aleą. Alea spóźniona o jedynie pół godziny, jest progress :D Oczywiście, jak zawsze cudne opisy, ja je po prostu kocham *.*!
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna notka?
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia, cierpię na koszmarny brak czasu, ledwo wyrabiam, a właściwie nawet nie wyrabiam się ze szkołą, ale jak znajdę wolny dzień to coś napiszę ;)
Usuń