Draco siedział na dużej, czarnej kanapie. Wpatrywał się
nieobecnym wzrokiem w pusty kominek. Na otaczających o murach wiły się
rzeźbione węże, trzymając mocno każdy kawałek ściany. Ciała gadów odplatały
wszystko mocnym uściskiem, nie dając możliwości ucieczki. Czuł się podobnie.
Miał wrażenie, że coś się na nim zaciska, dusząc go, wciągając w jakieś dziwne
wydarzenia, w których zupełnie nie potrafił się odnaleźć. Znowu? Rozmyślał o
poprzednich dniach. O tym, co pchnęło jego i Aleę ku sobie. Co tak właściwie
ich łączy, czy cokolwiek ich łączy. Zbliżyli się do siebie, niewątpliwie, ale
czy to potrwa długo? Ile jeszcze będzie w stanie znosić jej ogromną ciekawość,
zupełny brak okazywania jakichkolwiek uczuć, względem jego osoby,
zachowawczość. Jak długo będą ze sobą rozmawiać, nie mówiąc nic o sobie,
jedynie odgadując co drugie miało mieć na myśli. Jak wiele czeka go
infantylnych i banalnych uwag, kryjących w sobie drugie dno. Ile czasu zejdzie
im, by dowiedzieć się, czy ich znajomość ma jakikolwiek sens. Ile czasu będą
się zastanawiać, czy ma ona jakiś inny wymiar? Obok Dracona usiadł wysoki
mężczyzna. Jego długie, jasne włosy opadały na surową i poważną twarz. Patrzył
na syna z uwagą i ledwo widoczną troską. Zawsze się o niego martwił, nieważne
ile miał lat. Był jego jedynym synem. Jeżeli na całym świecie było cokolwiek,
co liczyło się dla tego mężczyzny. Jeżeli istniało coś, co było ważne na tyle,
by oddać za to nawet swoje życie- to właśnie jego potomek. Tak do niego
podobny, a jednocześnie tak inny.
-O czym chciałeś porozmawiać? Pisałeś, jakby to było coś
naprawdę ważnego- mężczyzna przerwał panującą ciszę
-To bardzo ważne.- Draco westchnął ciężko, po czym wstał i
zaczął chodzić w kółko po ogromnym salonie. Odgłosy jego kroków rozchodziły się
po pomieszczeniu.- Pamiętasz- powiedział po dłuższej chwili- Jak wspominałem
wam, że kogoś poznałem…
-Tak pamiętam. To jacyś mugole tak?- spytał, siląc się
uwolnić głoś od niechęci
-Chodzi o to…że do jednej nie jestem tego już taki pewny- na
te słowa Lucjusz zerwał się z kanapy i stanął przed synem, zmuszając, by się
zatrzymał i spojrzał na niego
-Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał zupełnie zaskoczony
i lekko zdenerwowany
-Ona…ona chyba widziała zdjęcie- Lucjusz patrzył na syna
uważnie, nie widząc o czym chłopak mówi- Nasze zdjęcie…
-Gdzie je widziała?
-U mnie- spuścił wzrok, uciekając przez surowym spojrzeniem
ojca
-Co takiego?- uniósł głos
-To był przypadek. Pudełko z rzeczami upadło, wszystko się
rozsypało. Widziała je przez chwile…ale widziała. Mugole przecież nie widzą
tych zdjęć.- wciąż nie patrzył na ojca, nie chciał zdradzać zbyt wiele,
wiedział, że ojciec nie byłby zadowolony z jego zachowania
-Nie, nie widzą. Draco, czy ona widziała coś jeszcze?
Popatrz na mnie.- powiedział tonem nie zanoszącym sprzeciwu, zimne, stalowe
spojrzenie przeszywało jego syna, ostrym, dobitnym głosem powtórzył- Czy ona
widziała coś jeszcze?
Dracon kiwnął jedynie głową. Wiedział, że powinien być
ostrożniejszy. Czarodzieje nie mogą afiszować się z magią, a on zachował się bardzo lekkomyślnie.
Mógł narazić siebie i całą swoją rodzinę. – Co widziała?- spytał przez
zaciśnięte zęby, pełen najgorszych przeczuć
-Różdżkę- mężczyzna opuścił głowę, odwrócił się od syna i
tak jak on przed chwilą zaczął krążyć po salonie. Kilkukrotnie otwierał usta,
by coś powiedzieć, ale stwierdzał, że takie słowa nie są zbyt odpowiednie
-Zdajesz sobie sprawę- powiedział po chwili- jakie może to
nieść za sobą konsekwencje?
-Tak, wiem- odparł spuszczając wzrok. Ojciec spojrzał na
Dracona. Widok jego syna patrzącego w podłogę z wyraźną skruchą i lekką obawą
przypomniał mu czasy, kiedy mały Draco zachowywał się w ten sposób, gdy wypalił
w dywanie dziurę przez eliksir, wybił szybę latając na miotle, czy rozbił coś
przez nieumiejętne rzucenie zaklęcia.
-To znaczy…że jest czarodziejką lub charłakiem. Nie
wiedziałeś o tym wcześniej?
-Nie dawała żadnych powodów, żebym mógł to nawet
podejrzewać. Czasem zachowywała się dziwnie, ale raczej bym tego nie
podporządkował do jakiś magicznych zjawisk.
-Jak zareagowała, kiedy zobaczyła różdżkę i zdjęcia? Nie
pytała czemu mieszkasz mugolskiej dzielnicy? Pytała o cokolwiek, powiedziałeś
jej coś?
-Właściwie, to kiedy trzymała różdżkę, spytała co to jest
-Jak to, nie, nie rozumiem. Spytała czym jest różdżka? Jak
to możliwe, by tego nie wiedziała, skoro jest z magicznej rodziny. Nie podoba
mi się to Draco…- Lucjusz usiadł na kanapie i ukrył twarz w dłoniach.-
Wiesz o niej cokolwiek? Może ona jest
tylko mugolem
-To jak wytłumaczyć to, że widziała zdjęcia i prawdopodobnie
słyszy głosy z zaświatów?
-Nie wspominałeś nic o głosach
-Zadzwoniła do mnie jakiś czas temu, była bardzo przestraszona,
ale nie udało mi się dowiedzieć zbyt wiele. Tylko tyle, że ktoś ciągle przy
niej jest i ona się tego czegoś boi
-Może zwyczajnie jest…niespełna rozumu? Wybacz za
określenie, ale nie widzę innego
wyjaśnienia. Może nie widziała zdjęcia, tylko przyglądała się ramkom,
tacy ludzie widzą dziwne rzeczy w zupełnie zwyczajnych przedmiotach. Jakieś
kształty w ciemnościach, w dymie…
-Sam już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Nie kojarzę
jej ze szkoły, nie znam nikogo o nazwisku Salarin. Może faktycznie jest zwykła
mugolką- usiadł ciężko na fotelu, zamykając oczy i usiłując zebrać myśli
-Jeżeli Ci na tym zależy, mogę spróbować się czegoś o niej
dowiedzieć. Może ktoś o niej słyszał, o
ile jest czarodziejką
-Byłbym Ci bardzo wdzięczny ojcze- Dracon popatrzył na
siedzącego obok mężczyznę i po raz pierwszy tego dnia uśmiechnął się do niego,
Lucjusz oddał mu uśmiech i poklepał pokrzepiająco po ramieniu. Zwykły ojcowski
gest, który znaczył tak wiele.
-Myślę, że powinieneś trochę odpocząć, sen dobrze Ci zrobi
-Tak, myślę, że tak. Mugolskie środki komunikacji sa bardzo
męczące, chyba nigdy się do nich nie przyzwyczaję- mówiąc to wstał z fotela,
kiwnął głową w stronę ojca i zaczął wchodzić powoli po schodach kierując się do
swojej sypialni. Czuł się o wiele lepiej, gdy wiedział, że ma w nim wsparcie.
Tego potrzebował, akceptacji i zrozumienia. Po drodze minął się ze swoją matką.
Uściskał ją i pocałował w policzek, dając upust radości i odszedł zostawiając
ją zaskoczoną, ale z ogromnym uśmiechem na twarzy. Narcyza weszła do salonu i
usiadła na fotelu, gdzie wcześniej siedział jej syn.
-Myślisz, że powinniśmy mu powiedzieć? –spytała swojego męża
-Słyszałaś? – spytał zdziwiony mężczyzna
-Lubię wiedzieć co się dzieje- kobieta uśmiechnęła się
delikatnie i zawiesiła wzrok na ornamentach przy kominku
-Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek o nich usłyszę
-Ja również, myślałam, że zniknęli bezpowrotnie
-Jak widać, nie dopilnowali wszystkiego. Trochę mnie
zastanawia, czemu byli tak nieostrożni- odparł Lucjusz patrząc na żonę
-To bardzo lekkomyślne, by nadal nosiła to nazwisko
-Wiesz, że to nazwiskiem najbardziej się szczycą. Nie
pozbędą się go, widocznie nawet za cenę bezpieczeństwa ich dzieci
-Tak, pamiętam co opowiadał Abraxas o starym Salarinie.
Nawet on nie wyrażał się o nich zbyt pochlebnie- odpowiedziała kobieta
-Ojciec znał się z nimi tyle lat, widział co wyczyniają. Nie
wiem, czy jakikolwiek ród dokonał tyle co oni
-Salarini są uważani za największych zwolenników Salazara Slytherina. Nic więc dziwnego, że są z tego dumni.
-Nie rozumiem tylko, jak mogą być tak zaślepieni, że nie
dbają o swoje dzieci Narcyzo. Nawet jeżeli chodzi im tylko i wyłącznie o przedłużenie rodu.
-Może to co zrobili było jedynym wyjściem. Alea z całą
pewnością by nie uciekła
-Nie widziałaś jej odkąd zaczęła naukę w Beauxbatons. Może
się zmieniła i ratowałaby siebie, nie zwracając uwagi na innych
-Nie uciekłaby Lucjuszu, nie zostawiłaby swojego brata,
chociaż tak ją rozczarował
-Solidarność Salariów jest poza wszelkimi granicami.
Przechodząc jednak do sedna. Uważam, że Dracon nie powinien znać prawdy. Alea
nie wie, kim jest i widocznie tak miało być. Dla wszystkich będzie
bezpieczniej, jeżeli będą wiedzieli o sobie jak najmniej
-A co jeżeli i tak się dowie? Już coś podejrzewa Lucjuszu,
za jakiś czas odkryje prawdę.
-Jak na razie jedynie wydaje mu się, że ona jest czarodziejką, nie ma pewności. Im dłużej nie
będzie wiedział kim jest, tym lepiej dla niego, będzie wiedział, że nie może
się zbytnio do niej zbliżyć
-Czemu myślisz, że tak będzie?
-Po ostatnich wydarzeniach nie zbliży się znowu tak bardzo,
do mugolskiej dziewczyny. Nie będzie ryzykował jej życia.
-Ona i tak jest
zagrożona, może gdyby wiedziała wszystko, mogłaby się jakoś bronić. Draco
spędzając z nią czas też jest w niebezpieczeństwie, co jeśli ktoś spotka ich
razem? On nie powinien się z nią zadawać i powinien zdawać sobie sprawę czemu-
powiedziała zdenerwowana kobieta
-Już nie możemy podejmować decyzji za niego, jedyne co
możemy zrobić, to nie mówić mu wszystkiego
-Obyś miał rację- westchnęła cicho i usiadła obok męża,
wtulając się w niego, potrzebowała teraz jego bliskości
-Dopóki Alea nie wie kim jest, nic nie powinno jej grozić.
Charlotte i Amadeus zrobili wszystko, by wtopić ją w mugolską społeczność, tam
nikt nie będzie jej szukał.
-Tak długo, jak będzie się uważała za zwykłą osobę jest
bezpieczna. To okropne, że to było jedyne wyjście. Musi czuć się strasznie…nie
pamięta nic ze swojego życia
-Widzisz, utrata pamięci nie zawsze jest jak kula u nogi.
Czasami, a może nawet całkiem często, jest deską ratunku.
Malutkie ogłoszenie :) jeżeli chcecie, wstawiajcie w komentarzach linki do swoich blogów. Gdy tylko będe miała czas bardzo chętnie je przeczytam, ale prosiłabym również o ocenę mojego bloga. Komentarze naprawdę bardzo mi pomagają.Dzięki nim wiem, co Wam się podoba, a nad czym muszę pracować. Jeżeli macie do mnie jakiekolwiek pytania to zapraszam tu . Dziękuję i pozdrawiam :))
kocham Lucka i Cyziulkę <3
OdpowiedzUsuńNo no no, ten sam dzien co ja :3 zapraszam, jest noptka no 5. Co do rozdzialu. Lucek... nie wkurzaj mnie! Bo ja sie do ciebie przejde i ci cos powiem! Mam najpotezniejsza rozdzke! Kontynuujac. Szkoda ze Drrraco nie pozna narazie prawdy o Alei. I wciaz nie czaje co to za stwory co ja atakuja! Mniejsza, zastanawiam sie co by bylo, gdyby przypadkiem znalazla jego ksiazke do zaklec i wypowiedziala jedno przypadkowo patrzac na cos.... chyba by sie wystraszyla. Ma im sie wszystko ulozyc, jasne?! Noo, a teraz tak. Troche krociutko jak na moj gust, ale rozumiem, nie bylo tu wiele do opisywania. Konwersacja miedzy rodzicami, jasno... Za jasno... A jakby uslyszal?! A Draco nie powinien w sumie sie cieszyc, bo nawet nie dokonca wiedzial czy chce znac prawde... Ale jak kazda notka jest #1! Czekam na wiecej i wrecz sprawdzam codziennie. Do przeczytania :3
OdpowiedzUsuńCudnie, fenomenalnie, nieświęta rodzinka to to co tygryski lubią najbardziej <3
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwikłanie całej tej sprawy, bo robi się coraz ciekawiej :D
/tesinka
widzisz, stara, gdybyś w notce zawarła mietlę, zapewne byłoby więcej komentarzy :>
OdpowiedzUsuńbędą mietly, będą, daj mi tylko trochę czasu :D
UsuńOstatnie zdanie *.*
OdpowiedzUsuńLucjusz i Narcyza znają prawdę o Aleii! - aż mi się spać odechciało z tych emocji :D
Bardzo naturalnie i realistycznie przedstawiłaś relacje Draco z ojcem, tak przyjemnie się czytało ich dialog.